Powakacyjnie


Wyjazd nad morze w tym roku przebiegł pod znakiem lenistwa i nicnierobienia. Do tego stopnia, że aż mnie nosiło, żeby czymś się zająć.
Codzienne spacery brzegiem morza, kilka podejść do zachodu słońca (w tym tylko jeden bezchmurny), gofry z owocami i karmienie mew co kilka dni.




Pogoda nie była bardzo dokuczliwa, maksymalnie 22 stopnie, co dla mnie było wręcz zbawienne, teraz upały znoszę tragicznie. Powrót do Warszawy był dla mnie szokiem termicznym. W przeciągu jednej nocy nogi zrobiły mi się jak balony, a zdążyłam już przez te 2 tygodnie zapomnieć o opuchliznach…
Ale wracając do wyjazdu – woda zimna, pogoda w kratkę, ludzi to jednak nie zniechęcało. Plaża pełna do tego stopnia, że ciężko było przejść między parawanami. Polacy jak to Polacy – każdy musi mieć swoją odgrodzoną wielką „działkę” – potrafili wbić po 4 parawany (każdy po około 8 metrów), a po środku rozłożyć 2 koce… Komedia serio. Najbardziej współczuję dzieciakom, nie miały nawet gdzie budować zamków z piasku, ani grać w piłkę, bo tu parawan, tam parawan, a gdzie indziej koc. I nie daj Boże nasyp takiemu trochę piachu na ręcznik przebijając się między parawanami, to awantura…
Awanturowali się także właściciele wielkiego dmuchanego pałacu postawionego na środku plaży. No bo jak ludzie w ogóle mają czelność rozkładać się 5 metrów od ich kolorowego do granic możliwości przybytku???!! I z nami próbowali się raz wykłócać, ale jakoś trochę zeszli z tonu, jak zapytałam ich, czy to jest prywatna plaża i kazałam im wezwać policję jeśli coś im się nie podoba. Ciekawa jestem czy policja by ich wyśmiała, czy dała mandat za nieuzasadnione wezwanie :) Ale żeby nie było – na drugi dzień ogrodzili się siatką…

W deszczowe dni, kiedy cały plażowy natłok schodził do miasta my uciekaliśmy na wycieczki. Udało nam się pojechać do Szczecina i do Trójmiasta. Zawsze coś innego do zobaczenia, choć czasem ciężko się było zebrać i wstać rano. A z kolei z Ustki, żeby gdziekolwiek dalej się dostać, to trzeba było dobić się do Słupska.

Sesja zdjęciowa w Słowińskim Parku wyszła cudownie. Dziewczyna, którą wzięliśmy jest bardzo profesjonalna i materiał, który od niej dostaliśmy już po tygodniu będzie dla nas wspaniałą pamiątką.


Podsumowując – wyjazd bardzo udany, jak wszędzie gdzie do tej pory bywam udało mi się spotkać koty. Pewnie nie prędko teraz gdziekolwiek wyjadę, ale być może któregoś dnia znów będę chciała wrócić do Ustki, a jeśli nie, to na pewno wrócę do Słowińskiego Parku Narodowego.





Oczywiście po naszym powrocie koty odżyły. Przez te 2 tygodnie zajmowała się nimi moja mama. Były bardzo stęsknione i niedogłaskane, bo jednak nie mogła poświęcać im tyle czasu ile one potrzebują. Mogłam obserwować je przez ten czas, ponieważ zamontowaliśmy małą kamerkę. Dzięki temu mniej się o nie martwiłam, ale nie zmniejszało to uczucia, że mi ich brakuje. Nawet tego budzenia o 3 w nocy. Bez nich było mi tak pusto i smutno. Dłuższe wyjazdy to jednak nie dla mnie. Na przyszłość zapewne będziemy jechać na krócej i parę razy.

A w ogóle, to chyba wraca mi wena twórcza. Kupiłam kilka rodzajów materiałów, żeby uszyć dla Mai (tak, zdecydowaliśmy się wreszcie na imię dla córeczki) kocyki i jakiegoś pluszaka :)
Powstanie też zapewne kilka masKOTKÓW na licytację na bezdomne koty. Zależy od mojego samopoczucia. Postaram się pochwalić, jak już coś uszyję, póki co czekam aż zasypią mnie paczki :)

5 komentarzy:

  1. maja-wybraliscie piekne imie, jak moja kotka :)
    gdyby nie ona to swojej corce tez bym tak dala na imie, ale bylby problem gdybym jedna wolala :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne imię :) my dla dziewczynki problemu nie mieliśmy, gorzej jakby był chłopak :) odpoczywaj, korzystaj z chwil w dwupaku, bo na początku letko ;) nie będzie. Też mam ochotę coś uszyć ale maszyna do szycia zajmuje za dużo miejsca... :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Dwa tygodnie rozłąki faktycznie tłumaczą 'apatię' kociaków. Ja maksymalnie wyjeżdżałam na 5 dni. Grunt jednak, że miały dobrą opiekę Mamy;>
    Imię dla córki bardzo ładne:)
    Ja cieszę się z upałów nawet choć nie przepadam za nimi. Zwykle jednak marudzę, że lato było chłodnawe. W tym roku więc powodów do narzekań nie będzie;> Fakt jednak faktem, że w odmiennym stanie upały znosi się gorzej: ja czuję się słabo, głowa pobolewa i wzrok nawet szwankuje.
    Zdjęcia cudne, a wszystkie kociaki do wytarmoszenia:)

    OdpowiedzUsuń
  4. zdjęcie z sesji w Parku urocze - pozostałe pewnie w podobnym duchu :) bardzo fajnie, że szybko dostaliście zdjęcia :)

    plażing i smażing pasuje chyba tylko tym osobom, które wolą bierny wypoczynek ;) a zjawiska rozgradzania plaży parawanami zupełnie nie ogarniam o.O

    fajnie, że wraca wena :) niech nie znika ;)

    OdpowiedzUsuń

Instagram