Każdy dzień jest wyjątkowy


Już zaraz wyjazd do Pragi. Mój prezent urodzinowy od męża. Odliczam dni. To będzie kilka chwil relaksu pośród niekończącej się nauki i pracy. Czas, w którym nie będę myśleć tylko o tym ile jeszcze muszę zrobić i jak bardzo gonią terminy. Lista obiektów i miejsc, które chcemy odwiedzić jest już gotowa, dni są w zasadzie zaplanowane.

Zostały ostatnie rzeczy do zrobienia – pranie, pakowanie. Zostawiam to na wieczór.
Koty zostają pod opieką mojej mamy. Muszę przyznać, że ciężko mi się z nimi rozstawać na dłużej niż kilka godzin. Za każdym razem jest tak samo, mimo że są pod dobrą opieką, to cały czas zastanawiam się jak się czują, czy nic im nie jest, czy któraś nie zachorowała… Trochę pomaga mi fakt, że co wieczór dostaję relację co u nich :) Jestem z nimi bardzo mocno związana. Powiecie: wariatka, kolejna „kocia mama”, „silna, niezależna kobieta”. A mówcie co chcecie, zwierzak to pełnoprawny członek rodziny.

Nadrabiam zaległości towarzyskie. To również tak w ramach odpuszczenia sobie trochę z ilością zadań. Zaniedbałam koleżanki, rodzinę również (ale chyba w mniejszym stopniu).
Znowu wracam do czytania książek (w kolejce czeka na mnie co najmniej 7 pozycji) i znów wraca mi artystyczny świr. Szyję, maluję, szydełkuję… Aktualnie charytatywnie, żeby zebrać trochę pieniędzy na koty - nie moje, tylko te pod opieką zaprzyjaźnionej fundacji. Ratują warszawskie koty, sterylizują je i leczą. Niektóre udaje się wyadoptować, dostają szansę na lepsze życie. To jest ważne, szczególnie teraz, kiedy temperatury są niskie i co chwila pada śnieg.
Nie lubię zimy. Ujemne temperatury i ta szara pogoda jest dla mnie uosobieniem smutku. Ale bywają też takie dni jak dziś. Gdzieniegdzie między chmurami wydostaje się parę radosnych promieni słonecznych. Śnieg mieni się na biało-niebieski kolor. Wszystko pokryte białym puchem, ptaki szaleją w karmniku, a po drzewach skaczą rude wiewiórki. I to wszystko praktycznie w centrum Warszawy.

Ciekawe jak wygląda Praga o tej porze roku…


3 komentarze:

  1. Doskonale Cię rozumiem! Sama mam kota i jak pierwszy raz wyjechaliśmy na dłużej niż jeden dzień, dzwoniłam codziennie i pytałam co tam u niego. Także doskonale Cię rozumiem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba każdy właściciel zwierząt tak ma, więc to żadna wariacja, a normalne całkowicie :-) A w Pradze byłam raz, ale na krótko, więc niewiele zwiedziłam, a na dodatek jeszcze deszcz lał ;-) Udanej wycieczki życzę :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja także bałam się rozstawać (wakacyjny wyjazd) z kociakami i pomimo tego, że moja mama miała do nich zaglądać regularnie to ciągle zastanawiałam się czy w mieszkaniu nie jest np. za ciepło.

    OdpowiedzUsuń

Instagram