Jesiennie w każdym calu

I znów mnie długo nie było.
Ostatnio mam gorszy okres, zupełnie nie mam na nic siły i nawet nie próbuję jej z siebie wykrzesać. Najchętniej stałabym się niewidzialna.
Jesienne spacery po lesie dodają mi trochę energii, ale póki co nie starcza jej na zbyt wiele.


Zaległości u Was ponadrabiam w najbliższych 2 tygodniach. W każdym razie spróbuję. Daję sobie na to trochę czasu.

Dzisiejszy post (z uwagi na jego długość) podzielę na kategorie. Tak będzie mi łatwiej o niczym nie zapomnieć oraz umożliwię Wam szybkie pominięcie wątków, które mogą być mniej interesujące.

Początek i… koniec nowej pracy
Nie pamiętam, czy wspominałam o tym w poprzednich postach, ale w lipcu zaczęłam nową pracę na jednej z topowych warszawskich uczelni (uczelnia ta znajduje się w pierwszej piątce rankingu szkół wyższych z 2019 roku). Praca na stanowisku administracyjnym.
Rozmowa rekrutacyjna miała 3 etapy i całość trwała dobry miesiąc. W tym czasie dokładnie zostały sprawdzone moje wykształcenie, kwalifikacje zawodowe, umiejętności oraz predyspozycje.
Wspólnie z dziekanem uzgodniliśmy stawkę na umowę o pracę, od kiedy mam zacząć oraz ilość godzin do przepracowania w miesiącu.
Warto również wspomnieć, że sama rozmowa o pracę przebiegła w dziwnej atmosferze i chyba już to powinno mi dać do myślenia…
Dziekan wydziału, na który aplikowałam niby w żartach zadrwił z mojej działalności charytatywnej; usłyszałam również, że nie jestem odpowiednią osobą na to stanowisko, ponieważ „tutaj w administracji pracują same stare baby”. Zastępca dziekana wydawał się być zażenowany niektórymi tekstami…

W każdym razie rekrutację przeszłam pomyślnie. Miałam przez miesiąc popracować na umowę zlecenie, następnie miałam dostać umowę na 3 miesiące, a następnie na rok. W wyznaczonym terminie przyszłam do zastępcy dziekana, aby podpisać umowę zlecenie i rozpoczęłam pracę.

Pod koniec przepracowanego miesiąca (lipca) umówiłam się na spotkanie z zastępcą dziekana, aby dowiedzieć się jak tam postępy z przygotowaniem umowy na okres 3 miesięcy. 
Dowiedziałam się wtedy, że w kolejnym miesiącu uczelnia w zasadzie nie będzie potrzebowała pracownika na tym stanowisku z uwagi na to, że są wakacje; zaproponowano mi powrót do pracy od września. 
Byłam zdziwiona, bo pozostałe koleżanki z pokoju wszystkie jednocześnie szły na urlopy i w efekcie nie byłoby komu obsługiwać interesantów. Poinformowałam o tym fakcie zastępcę dziekana; dzięki temu dostałam kolejną umowę zlecenie, ale na pół etatu „bo w wakacje to nie ma nic do roboty, więc pełny wymiar godzin jest bez sensu”.
Na pytanie dlaczego jest to umowa zlecenie, skoro ustalenia były inne, dostałam odpowiedź „ponieważ kadry potrzebują minimum 2 tygodni na przygotowanie umowy, a Pani musi dostać skierowania na badania; badania należy wykonać przed zgłoszeniem umowy do kadr”.
 Nie ukrywam, że byłam wściekła.

W połowie miesiąca (sierpnia) chciałam ponownie spotkać się z zastępcą dziekana lub dziekanem, aby poprosić o przygotowanie skierowań i umowy, jednak oboje byli nieosiągalni.
Pod koniec miesiąca dostałam informację, że mam nadal przychodzić do pracy, a umowę podpiszemy z datą wstecz.
I tak pierwsze przez 2 tygodnie września nadal przychodziłam do pracy nie mając umowy (bo władze dziekańskie nadal były niedostępne), ale jednocześnie mając dostęp do informacji poufnych, archiwum, poczty służbowej oraz pieczęci uczelni.

W drugim tygodniu września prawie wymusiłam na władzach otrzymanie wszelkich skierowań na badania oraz szkolenia. Wykonałam je w przeciągu kilku dni; umowa została zlecona do kadr.

W połowie września zadzwoniła do mnie pani pracująca w kadrach z informacją, że umowa jest gotowa.
Pojechałam w wyznaczone miejsce i… umowy nie podpisałam, bo okazało się, że kwota na umowie jest znacznie niższa niż ta, na którą się umawiałam z uczelnią.
W pierwszej chwili pomyślałam, że to błąd, bo przecież przez poprzednie 2 miesiące miałam wypłaty według umówionej stawki godzinowej.
 Wróciłam na wydział, żeby wyjaśnić sytuację.
Zastępca dziekana poinformował mnie, że dziekan główny zdecydował się zmniejszyć mi stawkę godzinową. Jednocześnie zaznaczył, że on sam nie ma wpływu na jego decyzje.
Nikt jednak nie raczył mnie poinformować o tym fakcie, nikt nie spytał, czy w związku z tym jestem nadal zainteresowana pracą w tej jednostce.

Chciałam się spotkać z głównym dziekanem, ale jego sekretarka odwołała umówione przeze mnie spotkanie. Poinformowała mnie, że dziekan kazał przekazać mi, że nie ma w tej sprawie nic do dodania, oraz że mam podpisać umowę w takiej formie jak mi ją przedstawiono w kadrach. Dziekan unikał mnie, po całej tej sytuacji nie miał nawet cywilnej odwagi stanąć przede mną twarzą w twarz.
Umowy nie podpisałam, ponieważ to w jaki sposób mnie potraktowano jest poniżej jakiejkolwiek krytyki.

Brak mi słów na całą tą sytuację.

Na szczęście za przepracowane we wrześniu 2 tygodnie (bez umowy) dostałam od zastępcy dziekana umowę zlecenie „wstecz”. Ale w gruncie rzeczy uczelnia nie miała innej opcji, bo gdyby robili mi jeszcze problemy z wypłatą, to sprawa skończyłaby się w sądzie. Miałam sporo świadków na to, że pracowałam w tym miejscu, poza tym podpisywałam się na portierni podczas odbierania kluczy. Byłaby spora afera, gdyby wyszło na jaw, że miałam dostęp do danych nie będąc formalnie pracownikiem.

Koty i ich problemy
Na początku października Misiek złapał gluta. Poszłam z nim na cito do lecznicy (w takiej sytuacji nie stawiam na nogi naszej wetki prowadzącej, bo wyleczenie przeziębienia to nie jest żadna filozofia). Zostały włączone leki, które potem i tak musieliśmy zmienić z uwagi na brak poprawy. W każdym razie przy okazji wizyty okazało się, że Misiek bardzo schudł od ostatniego ważenia. Lekarz zalecił badania krwi.


I tak miałam się umawiać na badania krwi całej czwórki, więc przyspieszyłam je; po niecałym tygodniu nasza weterynarz przyjechała do nas.

Oczywiście to czego się spodziewałam - nadal będziemy musieli dostosowywać proporcje w barfie - cała czwórka ma trochę za wysoki cholesterol oraz chlorki, sód i potas. Zaczniemy więc od jeszcze większej redukcji soli i tłuszczu.


Powodem Misiowego chudnięcia jest nadczynność tarczycy. Włączyliśmy leki i jesteśmy już po kontrolnym badaniu krwi. Wynik po 3 tygodniach stosowania leku znalazł się w granicach normy. Aktualnie jesteśmy w trakcie ustawiania odpowiedniej dziennej dawki. Za 3 tygodnie powtórka badania.


Purce z kolei wyszły nie do końca dobre parametry trzustkowe. Jestem umówiona z nią i z Misiem na USG (u Misia kontrola wątroby). Trzymajcie kciuki.



Wyniki TLI Amai wyszły lepsze. Wartość jest w dolnej granicy, ale na szczęście mieści się w normie. To było pierwsze badanie od momentu włączenia ponownie enzymów trzustkowych. Tak jak się spodziewałam, zostajemy na tych lekach już na zawsze.


W listopadzie planuję także zrobić całej czwórce badania moczu - tak dla kontroli.


Rozwój i zmiany
Dogoterapia idzie rewelacyjnie. Figi jest cudowny i bardzo się lubimy.




Nauka hiszpańskiego w toku. Na razie jedziemy z podstawami. Zajmie to chwilę zanim dojdę do jakiegoś sensownego poziomu.

Na początku października zrobiłam nowy tatuaż. To trzeci jaki mam i jednocześnie największy. Tatuowanie trwało 7,5 godziny.


Zdecydowałam się na domowe farbowanie włosów wegańskimi tonerami La Riche. Moja mama pomagała mi nakładać farbę. Efekt fajny, ale nietrwały. Natomiast cena tonerów bardzo niska, więc tak czy inaczej polecam.




Kreatywnie
U mnie jak zwykle bardzo kreatywnie.

Po pierwsze zrobiłam kilka nowych makramowych liści. Zamówienia głównie z USA, ale także z Europy.


Zdecydowałam się także na zrobienie woskowijek. Robi się je bardzo prosto i szybko.
Woskowijki można używać do zawijania kanapek, owoców, nakrywania słoików albo miseczek z jedzeniem. Zamiast używać folii aluminiowej albo spożywczej można wykorzystać kolorową woskowijkę.


Zestaw jesiennych listów prezentuje się tak:
W kolejce mam jeszcze 2 do napisania.









Mój bullet journal na październik jest również w tematyce jesiennej:



Zrobiłam również jesienną maść z kasztanów. Produkty z kasztanów mają właściwości wzmacniające żyły. Czyli w sam raz dla mnie.


Jako, że jesień to sezon na dynie (które uwielbiam), warzywo to króluje w naszej kuchni. Zrobiłam nawet syrop dyniowy do kawy. Jest przepyszny!


Nawet koty mają w tym miesiącu BARF z dodatkiem pieczonej dyni ;)

Poczułam też chęć do robienia na drutach. Zaczęłam dziergać szare ponczo. Nie mam pojęcia kiedy skończę, bo mam niewiele czasu w ciągu dnia na robótki, ale mam nadzieję jeszcze tej jesieni móc je założyć.


Jesień jest dla mnie najbardziej kreatywnym czasem. Mam wtedy sporo pomysłów i więcej chęci tworzenia.




Jesień jest piękna, zmienna, kolorowa i melancholijna. Mogłaby trwać dłużej.
Na koniec trochę jesiennych migawek.
























24 komentarze:

  1. Jak wiele pięknych zdjęć! Cudowne odcienie na włosach! <3 Zwłaszcza fiolet! 😍 Świetny tatuaż.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię zadomowić się u Ciebie na dłużej. Zostawiasz nam mnóstwo słów zawsze, a często ja sama nie wiem co na to wszystko powiedzieć. I zostawiam suchar: zdjęcia epickie. Lubię takie kadry.

    OdpowiedzUsuń
  3. Współczuję mocno tej sprawy z pracą, zupełnie niepoważni ludzie, a niby piastują takie wysokie stanowiska....
    A powiedz jak robisz takie piękne woskowijki?
    Bardzo jesiennie u Ciebie na zdjęciach i klimatycznie...
    Dużo siły Ci życzę!
    https://okularnicawkapciach.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
  4. W sumie ja raczej zawsze mam siłę do działania - efekty i "nagrody" za to mnie motywują. Ładne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Sytuacja z pracą taka, że ręce opadają, niby poważna instytucja, a podejście jak janusz biznesu...
    Teraz będzie coraz trudniej o energię, ale życzę, żeby się jednak znalazła. Ale jak nie, to też nie warto nic na siłę.
    Ładne zdjęcia, oddają jesienny klimat. :) Ja to jesień lubię, kiedy jest taka, jak była do niedawna, słoneczna i kolorowa. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zwykle piękne zdjęcia. U mnie też spadek formy, nic mi się nie chce i nawet nie chce mi się do czegokolwiek zmuszać.....trudno.....

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też mam mniej sił niż chciałabym mieć... walczę.
    Takie cuda w pracy? i to na uczelni gdzie taka inteligencja... Brak słów. Jesień jest dobrym czasem na kreatywność, ale to jak widzę wiesz- super. Życzę sił każdemu kto potrzebuje więcej mocy, i sobie też. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Potraktowali cię nieprofesjonalnie. Wręcz karygodnie. Bardzo dobrze zrobiłaś że nie podpisałaś. Twoje włosy są obłędne a tatuaż...jest ekstra :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Post faktycznie długi, ale przyjemnie mi się go czytało i bardzo miło oglądało zdjęcia. Co do pracy, to okropna sytuacja... Wcale się nie dziwię, że zakończyłaś współpracę z ową placówką. Kto by się spodziewał takich rzeczy po renomowanej uczelni. Włosy masz przecudowne, tak samo jak tatuaż. Od przeszło dwóch lat myślę o kolejnym, ale jakoś nic takiego super nie wpada mi w oko, na nic konkretnego nie mam pomysłu, więc odkładam w czasie.

    OdpowiedzUsuń
  10. piękne zdjęcia niezwykle klimatycznie. A praca brrr... całe szczęście że zakończyłaś to

    OdpowiedzUsuń
  11. ps. obserwuję z miłą chęcią i zapraszam serdecznie do siebie:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Po pierwsze chciałam Ci powiedzieć, że jesteś bardzo ciekawą kobietą. Bardzo miło się czyta Twojego bloga i bardzo się zainspirowałam. Co do pracy nie przejmuj się, znajdziejsz inną, a ci ludzie "z góry" co myślą, że rozumy pozjadali na pewno nie byliby najlepszymi przełożonymi. W pracy musisz czuć się dobrze i pewnie. Piękne zdjęcia, cudowne włosy i tatuaż. Ja z moim planem tatuażu wybieram się i wybieram...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. U mnie też ciężko kochana. Dzieje się tak dużo, tyle emocji, tyle decyzji, pomyłek i stresu. Staram się, ale potrzebuję ostatnio bardzo dużo odpoczynku, relaksu, sama nie wiem czego. Ostatecznie przyjaciółka powiedziała: Jedziemy nad morze i jedziemy. Kochana jest, mam nadzieję, że choć na chwilę odpoczniemy.

    Sytuacja z pracą mnie powaliła, a w myślach szła mi cała litania brzydkich słów!!!! No co za dziady, samoluby zasrane. Mnie również brakuje słów, roboty, a nie ludzie. Czemu coraz więcej ludzi zamienia się w roboty...

    Mnie również oszukiwano, szefowa mi wmawiała, że dostanę umowę, że dostaliśmy się na staż, poszłam do urzędu, a tam nic... Do tego zwolniła mnie poprzez Facebook... Słów brakuje...

    Trzymam kciuki za zdrowie kotków. Jak miło mi się patrzy, jak tulisz swego psiaka kochanego. No a włosy masz rewelacyjne!!!!

    Ja to nie umiem prowadzić sklepu etsy. Muszę otworzyć się na rynek zagraniczny. Wiesz, ja żem ciele w tych sprawach. Nie wiem jak to z zagranicą, czy oni płacą za przesyłkę, jak to jest. Może mi pomożesz? No totalnie się gubię. hehe

    Lubię Twoje zdjęcia, Twoją kreatywność i no Ciebie. No czuję i widzę, że mamy ze sobą wiele wspólnego. :) Życzę nam, by no nie wiem, byśmy dobrze się czuły pod każdym względem. Nawet jak piszę, to widzę, że jestem zagubiona. No cóż i tak bywa, może to czegoś ma nauczyć... Zawsze będę Ci życzyć, co najlepsze! <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Hejka! No ja jestem w szoku w ogóle, że mogli to w taki sposób załatwić. Niby uczelnia na pozycji wysokiej w rankingu ale taki brak szacunku do pracownika to szok. Dobrze, że tam nie zostałaś bo dzięki temu pokazałaś im, że nie z Tobą te numery!
    Masz sporo aktywności, aż zazdroszczę że aż tyle. Jak się wyrabiasz w dobie? Bo dla mnie doba jest zdecydowanie ZA KRÓTKA :X
    Piękne koperty ♥

    OdpowiedzUsuń
  15. Ale bym się wściekła z tą pracą na Twoim miejscu... Na prawdę ręce opadają i żal to komentować. ;/ Takie instytucje dają niby wzór do naśladowania, w końcu edukują kolejne pokolenia, a z drugiej strony traktują ludzi bez żadnego szacunku. Jak to mówią - najciemniej pod latarnią...

    Piękne zrobiłaś te jesienne zdjęcia. :) Mi znów ta jesień jakoś umyka bokiem. :P Nie mam czasu się nią zachwycić.

    OdpowiedzUsuń
  16. Choroby pupili są najgorsze, życzę szybkiego polepszenia:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ojej, to faktycznie miałas bardzo nie przyjemną sytuację w pracy, przykro mi, że tak wyszło szczególnie, że to publiczna instytucja, więc takie 'umowy' nie powinny mieć miejsca. Tym bardziej, że co innego ci obiecali, a na umowie dali niższe zarobki.

    Oby z kotkami było wszystko w porządku, dużo zdrówka dla nich.

    Włosy masz rewelacyjne, wyglądają wystrzałowo, szczególnie w tych jesiennych klimatach :)
    Piękne zdjęcia, uwielbiam jesień, którą sfotografowałaś.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ta sprawa z tą posadą...masakra...zachowanie strasznie nieprofesjonalne i po prostu dziecinne. Ale co zrobisz...
    Ja ostatnio też nie mam na nic energii, ale ciągle muszę wyczarowywać jej pokłady bo tu arkusiki do zrobienia, tu zadanka, tu nauka, tu to, tam tamto i ani chwili dla siebie. A spać to bym mogła całymi dniami!
    Twoje prace jak zwykle zachwycające! Miło się patrzy na takie cudowności!
    Koteczkom życzę zdrówka, a Tobie wytrwałości i wykrzesania płomieni energii!!!
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Zdjęcia są piękne i przepełnione piękną jesienią <3 trzymam kciuki, żeby zwierzaki były zdrowe. Piękny tatuaż. bardzo w moim stylu. Pozdrawiam Cię! :*

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie martw się, ja też mam zaległości na blogu i choćbym bardzo chciała je nadrobić to się nie da, bo cały czas coś mi wyskakuje i zaległości rosną. Żeby być na bieżąco ze wszystkim, trzeba by w blogosferze spędzać przynajmniej 12 godzin dziennie, chodź bardzo to lubię to jednak real bardziej mnie ciekawi :D Okropna sytuacja z tą pracą i naprawdę, niektóre teksty bardzo, bardzo słabe... "bo tam pracują same stare baby" no jak można tak powiedzieć? ech, niestety, stanowisko w pracy nie zawsze idzie w parze z intelektem. Sprzątaczka bywa bardziej rezolutną i poukładaną osobą niż kierownik- dlatego nigdy nie warto oceniać książki po okładce ;) Słodkie kociaki, trzymam za nie kciuki :) Moje jak na razie czują się dobrze a ostatni raz byłam u weterynarza chyba dwa miesiące temu, z Mariankiem :) Śliczne, jesienne zdjęcia, jak ja bym chciała umieć robić takie :< przepiękne i bardzo, bardzo kreatywne!
    Jak zawsze niesamowity post, pełen pasji i miłości! <3
    Pozdrawiam ciepło ♡

    OdpowiedzUsuń
  21. Aleksandro, ale się rozmarzyłam, patrząc na zdjęcia, które dodałaś. Jesień pełną parą, a w Twoim wydaniu jest ona wyjątkowa piękna. (Ten liść, na którym jest woda, to majstersztyk, bardzo mi się podoba!)
    Przeczytałam o tej akcji z dziekanem, o tym, jak zostałaś potraktowana i po prostu szczęka mi opadła. "bo tutaj pracują same stare baby" co za obrzydliwy tekst w ogóle. Dobrze, że zapłacili Ci za te dwa tygodnie, bo szkoda byłoby dodatkowych nerwów w sądzie, a rozumiem to, bo pewnie sama też bym im nie odpuściła na Twoim miejscu. Straszne, że dzieją się takie rzeczy, a już w ogóle na dobrych uczelniach. Szkoda gadać.
    Przykro mi z powodu Miśka i jego nadczynności tarczycy i z powodu Purki też. Trzymam kciuki, żeby wszystko było w porządku z Twoimi Słodziakami.
    Kochana! Figi cudowny, a Twój tatuaż wyjątkowy. Sama od daaawna marzę o tatuażu i nie mogę się doczekać, kiedy zrealizuję sobie to. Chciałabym w przyszłym roku, ale zobaczymy. W każdym razie; uwielbiam Twój nowy tatuaż!
    A w jesiennych listach jestem zakochana. Jak one wyglądają klimatycznie! Ja w przyszłym tygodniu biorę się za listy na Święta i nie mogę się tego doczekać. Czekam jeszcze aż mi naklejki przyjdą i będziemy działać :)
    Twoje posty ładują we mnie bardzo dużo inspiracji i motywacji. Mam nadzieję, że z Twoim samopoczuciem znacznie lepiej. Powodzonka z hiszpańskim! Ściskam mocno

    OdpowiedzUsuń
  22. Z tą pracą to masakra, ale często jest tak że we pracy jakies problemy są :/

    Super jest te zdjęcie z trzema kotkami na oknie :L( Nio i ten pieso...uwielbiam zwierzaki i mam 2 koty w domu.

    Nie wiedziałam że taki tatuaż robi się tyle godzin, ale wyszedł ciekawie :)

    Super ze umiesciłas tyle zdjęć, uwielbiam takie inspiracje zdjeciowe :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Instagram