Myślami daleko stąd

No i mamy marzec…
Ten czas od początku roku przeleciał mi jak kilka dni. Zupełnie jakbym gdzieś w którymś momencie usnęła na ponad 2 miesiące i nagle obudziła się jakby nigdy nic.
W ostatnim czasie jestem bardziej powolna i zrobienie czegokolwiek zajmuje mi dużo więcej czasu niż dotychczas. Trochę się miotam i nie wiem od czego mam zacząć, szybko się zniechęcam, a części rzeczy zwyczajnie nie chce mi się nawet ruszyć. Czuję się jakby ktoś odebrał mi całą motywację.
Przesilenie wiosenne to dla mnie zazwyczaj bardzo kreatywny moment, ale również obfity w melancholię i powodujący szybsze przemęczanie się. Płynę z prądem, bo na nic więcej w tej chwili nie starcza mi sił. Mam wrażenie, że nawet lekki podmuch wiatru byłby w stanie zdmuchnąć mnie z powierzchni ziemi nie pozostawiając po mnie nawet najmniejszego śladu.
Tak sobie czasem myślę, że może to nawet nie byłoby takie złe…

Luty był kreatywny. Co prawda powstało ilościowo mniej, ale wkładałam w to tyle samo serca co zawsze. Rękodzieło mnie uspokaja, pozwala mi na chwilę oderwać się od rzeczywistości; być jakby w innym wymiarze, ale jednocześnie nadal 'tu i teraz'.

W lutym listów było relatywnie mniej niż w styczniu. Na wszystkie odpisuję od razu, żeby moi pen pale nie czekali zbyt długo. Nie mam pojęcia co się stało z Pocztą Polską w ostatnim czasie. Jak zaczynałam swoją przygodę z listami (to będzie już prawie 2 lata), to listy w obrębie Europy szły w granicach 2-3 dni, te międzykontynentalne potrzebowały około 2 tygodni. Mowa oczywiście o priorytetach, bo od zawsze tylko takie wysyłam.
Aktualnie listy które lecą w ramach Europy potrzebują ~3 tygodni, międzykontynentalne około 4-7 tygodni! 
Czy wśród moich czytelników są może osoby które piszą listy? Też macie takie problemy? Czy też zauważacie, że w ostatnim czasie jest jakieś mega opóźnienie? Wnioskuję, że problem dotyczy Poczty Polskiej, bo piszę z ludźmi z Niemiec, UK, Włoch, Finlandii oraz USA i równo do wszystkich mam mega opóźnienia.



Akwarele nadal są u mnie na topie. Co prawda ostatnio jakoś mniej mam chęć zaczynać nowe obrazy, ale jak już rozłożę wszystko i położę pierwszy kolor, to zapominam o wszystkim co mnie otacza i wpadam w szał tworzenia.
Malowanie naprawdę sprawia mi ogromną radość.
Ostatnio dostałam od mojej mamy kilka nowych kolorów w ramach wczesnego prezentu imieninowego.
No i zaczęłam malować ze zdjęć, w ten sposób mogę ćwiczyć konkretne rzeczy i kontrolować mój postęp. Wybieram fotografie różnych osób, które obserwuję na Instagramie, ale mam w planach namalować także kilka swoich zdjęć.










Bullet Journal na marzec wyszedł mi wyjątkowo ładnie. Jestem dużo bardziej zadowolona z efektu, niż w poprzednich miesiącach.




Zupełnie zmieniając temat - w zeszłym miesiącu zgubiłam gdzieś moją kocią bransoletkę kupioną w Budapeszcie. Odczułam jej spory brak, więc postanowiłam zamówić sobie drugą. Na szczęście osoba, która robi tą śliczną biżuterię ma opcję wysyłki zagranicznej. I tak oto parę dni temu przyszła do mnie nowa kocia bransoletka z mosiądzu. Zamówiłam też drugą, która mi się spodobała - z planetą.
Obie muszę sobie jeszcze przewlec na sznurki, bo nie przepadam za łańcuszkami na rękach :) Tak się prezentują bransoletki w oryginale.


Uprzedzając pytania: nikt mi nie płaci za reklamę, po prostu pokazuję Wam coś, co mi się spodobało. Raczej nie rozważam żadnych współpracy, mój blog nie jest „na sprzedaż”, polecam to co sama uznam za słuszne.

Pod koniec lutego udało mi się wyskoczyć z koleżanką na koncert Alestorm.
To była bardzo spontaniczna akcja, zorientowałam się, że jeden z moich ulubionych zespołów gra w Warszawie, ale nie bardzo miałam z kim iść. Mój mąż nie przepada za eventami, ja z kolei je uwielbiam.
Spytałam się na naszej wolontariackiej grupie kto ze mną idzie. Nie spodziewałam się jakiegokolwiek odzewu, ale o dziwo bardzo szybko zgłosiła się osoba, która również miała ochotę iść na ten koncert :) Dziewczynę znałam wcześniej z widzenia, bo obie jesteśmy wolontariuszkami w azylu, ale raczej miałyśmy słaby kontakt, ponieważ przychodzimy w różne dni.
Nie dość, że rewelacyjnie się bawiłam na koncercie, to dodatkowo miałam okazję lepiej poznać koleżankę. I być może znalazłam właśnie osobę, z którą częściej wyjdę na jakieś koncerty, spotkam się na planszówki etc.



Koniec lutego upłynął mi również pod znakiem pozbywania się rzeczy.
Doszłam do wniosku, że mam totalnie za dużo gratów w domu - większość to rzeczy, których nie używałam od paru lat, ale szkoda mi było je oddać. Takie typowe „przydasie”.
Zdałam sobie sprawę z tego, że nie lubię swojego życia w tym stylu, gromadzenie niesamowitej ilości kurzołapów spowodowało, że zaczęłam się czuć w mieszkaniu jak w klatce.
Po kolei jadę po każdej szafce i wywalam bez żalu wszystko, czego wiem, że nie użyję.
Do tej pory wyjechało ode mnie 7 worków dla potrzebujących i 4 na aukcje charytatywne.
W przedpokoju stoi już przygotowane kolejne 6 worków do oddania. Dodatkowo zlokalizowałam w domu masę śmieci; rzeczy kompletnie nie nadających się do oddania, leżących i czekających na lepsze jutro: przerobienie albo naprawienie. Nie oszukujmy się, nigdy tego nie zrobię, bo nie mam na to ani czasu ani chęci. Te rzeczy wylądowały pod śmietnikiem. 
Nadal jeszcze zostało mi do przejrzenia kilka szafek, balkon i garaż, więc to jeszcze nie koniec pozbywania się rzeczy.
Czuję się rewelacyjnie!

Powoli przygotowujemy się do kolejnego festiwalu, tym razem będziemy się wystawiać na evencie wegetariańsko-wegańskim. Według zapewnień organizatora mają być maksymalnie 3 punkty kawowe, więc będzie relatywnie więcej pracy niż na festiwalu kawy.
Mamy jeszcze kilka rzeczy do kupienia, ale zostawiam sobie to na kolejny tydzień.
Ostatnio mniej ćwiczę latte art, skupiłam się bardziej na AeroPress'ie i Chemex'ie. Chciałabym nauczyć się robić tak dobrą kawę na wyżej wymienionych jak na V60.
Chemex ostatnio wyszedł mi naprawdę bardzo dobry, nad AeroPressem nadal muszę popracować. Inna sprawa, że kawy z AeroPress'u są takie jakby bardzie 'płaskie' i ja zwyczajnie nie jestem ich fanką.


No… i projektujemy nasz własny customowy holder na filtry do AeroPressu. To może być fajna opcja promocji naszej kawiarni w przyszłości. W końcu nazwa Pracownia zobowiązuje do tego, żeby mieć takie 'hendmejdowe' drobiazgi. Jak wszystko dopracujemy, to wprowadzimy go do sprzedaży.
Nie mogę się doczekać otwarcia, to będzie fajne miejsce!



W ostatnim czasie wróciłam znów do zdrowego odżywiania. Staram się w ogóle nie jeść na mieście, a jeśli już muszę, to wybieram coś zdrowego. W domu znów króluje ciemny makaron i ryż oraz kasze.
W ostatnim czasie zrobiłam nawet rewelacyjny kuskus na słodko (bez dodatku cukru).
Całkowity skład to kuskus + rozgnieciony słodki banan + kakao + jogurt naturalny + migdały + owoce. Owoce dodaję różne, ale ważne, żeby były kwaśne - jabłka, wiśnie, kawałki granata - co akurat mam pod ręką.


Na początku marca przypadł moment na zrobienie kotom badań krwi.
Badania są generalnie takie sobie. Amai wyszły względnie najlepsze (i lepsze niż poprzednio), ale nadal nie idealne.


Misio i Hedwiga mają sporo podwyższonych i obniżonych względem normy parametrów.


Wyniki Hedwigi ciężko w tej chwili analizować, bo poprzednie badania krwi jakie miała robione to profil podstawowy. Rozpatrujemy je więc jako pojedynczy wynik, a nie w kontekście zmian.


Badań Purki nie analizujemy wcale, bo wyszły mega dziwne. Ale pobierałyśmy jej krew przez ponad godzinę, była kłuta kilkukrotnie na dwie łapy, a krwi zebrało się ledwie, żeby zrobić podstawowy profil. Przy tym wszystkim miotała się jak szalona, była okropnie zestresowana (ja chyba jeszcze bardziej), więc wszystkie parametry są porozjeżdżane. Uzgodniłyśmy z wetką, że te wyniki są zupełnie niemiarodajne.


Tak czy inaczej patrząc na badania pozostałej trójki na pewno musimy jeszcze zmniejszyć ilość soli w diecie kotów. No i musimy spróbować wprowadzić warzywa do BARFu, bo kreatynina jest u wszystkich trochę za wysoka.
Większa różnorodność mięs trochę pomogła, więc będziemy kontynuować ten trend.
Powtórka badań za jakieś 2-3 miesiące od momentu zmiany. W końcu uda się tak dopasować przepisy, żeby wyniki były w normie.


Natomiast kocie relacje idą powoli ku lepszemu.
Hedwiga nadal jest dla reszty trochę za szybka. Purka nadal jej raczej unika, ale jak młoda się uspokaja, to potrafią siedzieć obok siebie. Ostatnio jak odkurzałam, to obie siedziały koło siebie na drapaku - w obliczu wspólnego wroga jednoczenie sił to podstawa, haha!


Kilka razy Purka próbowała ją umyć, ale Hedwiga chyba tego nie ogarnia za bardzo.
Raz przyłapałam je również na leżeniu razem na platformie obserwacyjnej, ale trwało to bardzo krótko i nie zdążyłam nawet zrobić zdjęcia.
Hedwiga generalnie chciałaby się bawić ze wszystkimi, a najchętniej chyba z Misiem. Misiek jednak nie bardzo podziela jej entuzjazm i czasem na nią pchyknie. Ale ostatnio spali razem na biurku, więc też idzie ku lepszemu. To niedbale rzucone „na chwilę” pudełko stało się idealnym miejscem do leżenia.


Jedynie Amaya wykazuje jakąkolwiek chęć zabawy z młodą. Sama ją zaczepia i wielokrotnie paca łapką albo goni. Hedwiga chyba czuje przed nią największy respekt, bo sama z siebie rzadko ją gania, ale coraz częściej zdarza jej się, że się odważy. W każdym razie częściej niż dotychczas zaczepia ją i tryka. Wąchanie noskami też im się zdarza coraz częściej.
Raz leżały dość blisko siebie, ale mam wrażenie, że to był czysty przypadek. Amaya lubi leżeć obok mnie jak siedzę na sofie, a Hedwiga przyszła na moje kolana. Leżały dotykając się grzbietami przez jakieś pół godziny - chyba tylko dlatego, że Amaya nie widziała młodej. Do tej pory nie pozwoliła młodej przytulić się do siebie.


Nasza praca z Hedwigą powoli zaczyna przynosić sukcesy.
Młoda jak do nas przyszła, to gryzła wszystko i wszystkich. Bardzo szybko się irytowała i natychmiast kończyło się to wyciem i gryzieniem. Takim raz za razem. Zirytować ją można bardzo łatwo, wystarczyło choćby sięgnąć po przedmiot leżący blisko niej. Takie gryzienie zdarzało jej się także wtedy, kiedy sama przychodziła na głaskanie - nagle ni z gruszki ni z pietruszki zaczynała się denerwować.
Pieszczotliwie nazywamy ją w tych sytuacjach Tartakiem.
Jak się okazuje do Hedwigi trzeba podejść z cierpliwością, ciepłem i miłością.
Kiedy zaczyna gryźć, trzeba cicho i spokojnie do niej mówić, albo nucić jakąś melodię, czasem przytulić i pozwolić jej się uspokoić i wyciszyć.
Hedwiga na początku w takich atakach stresu kuliła się i oczekiwała raczej, że zostanie skarcona. W tej chwili przyzwyczaiła się już, że ręce głaszczą, i nikt na nią nie krzyknie.
Ataki na nasze ręce nie występują już tak często jak wcześniej, głaskana Hedwiga jak ma dość coraz częściej po prostu ucieka, nie mamy już problemu z braniem przedmiotów leżących obok niej.
Ostatnio odważyłam się do niej przytulić twarzą i nic mi nie zrobiła.
Czasami liże mnie po rękach, czasem jak przyjdzie na kolana i przestaję ją głaskać, to wyciąga łapki i tak śmiesznie skrzeczy. Miziana uśmiecha się i mruczy.
Generalnie nadal jeszcze bywa nerwowa, ale myślę, że w pewnym momencie uda nam się to przepracować. Ona wbrew pozorom jest naprawdę delikatna.


A na koniec zdjęcie dwójki podopiecznych fundacji Koty z Grochowa. Cudowni Przemo i Rózia :)


24 komentarze:

  1. Spod Lublina do Warszawy pocztówka szła mi 3 tygodnie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Z Polski do mnie (Szwajcaria), list leci w 3-4 dni. A kiedy ja wysyłam do Polski, to 3-4 tygodnie.

    Ja tworzę na płótnach w akrylu. Nie umiem rysować ludzi, więc pozostaję nadal przy pejzażach.

    Na koncerty z reguły chodziłam sama, po to głównie, aby wyszaleć się pod sceną. Jeśli jestem z kimś, zobowiązuje mnie to do zachowania ostrożności (aby się nie zgubić z tą osobą), ewentualnie następuje kontrast – towarzystwo chce stolika i piwa, a ja nie.

    Ja już dawno wszystko wywaliłam i tak przestałam być niewolnikiem ścierki od kurzu.

    Fajne masz te koty. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przemo i Rózia mnie rozczuliły ♥
    Koncety na żywo uwielbiamy i jak tylko jest okazja chodzimy razem z mężem.
    Co do malunków , wszystkie mi się podobają :-)
    Ja widoczków wszekich nigdy nawet nie probowałam malować ;-)


    OdpowiedzUsuń
  4. u mnie w pracy listy z mojego miasta od lakierni z fakturą idą 10 dni ;) pieszo z 30 minut tam dojdę :)
    podziwiam talent malarski! piękne prace Tworzysz :)
    Też lubię kuskus na słodko, ale ja zalewam gorącym mlekiem, z jogurtem jeszcze nie jadłam :)
    A kiedy planujecie otwarcie kawiarni?
    okularnicawkapciach.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Robisz cudowne rzeczy! Chciałabym mieć taki talent do malowania akwarelami jak ty! śliczne zdjęcia kotków :3
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Też muszę zrobić Witkowi kontrolne badania krwi 🤔 pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja ostatnio wysyłałam kartkę z życzeniami imieninowymi dla babci (z Niemiec do Polski) i po tygodniu wróciła do mnie, bo nakleiłam zły znaczek. Po tygodniu! Tydzień leżała gdzieś na poczcie, a pieczątka na znaczku była z pobliskiego miasta. Piękne Ci wychodzą te akwarelowe rysunki! Chętnie obwiesiłabym takimi swoje mieszkanie! Zazdroszczę talentu!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakie te kartki śliczne... jestem zachwycona <3 Arcydzieło <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow, jestem zachwycona Twoimi arcydziełami, są takie dopracowane, niepowtarzalne i mają wyjątkowy kliamat :)
    O to się u Ciebie dużo dzieje, mnie przesilenie wiosenne też dopadło, ale na szczęście trzymalo tylko tydzień, więc jakoś go przeżyłam, choć zmęczenie i brak energii wtedy mi strasznie doskwierał.
    Piękny masz bullet journal, aż przyjemnie go wypełniać.

    Super, że jesteś zadowolona z koncertu, emocje na pewno były niesamowite :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Malunki akwarelowe super! A co do sprzątania, to oczyszczanie przestrzeni i pozbywanie się niepotrzebnych rzeczy, jest też oczyszczające dla duszy. To takie fajne uczucie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Tworzysz wspaniałe rzeczy ♥. Te kartki malowane akwarelkami wyszły tak magicznie... :)

    OdpowiedzUsuń
  12. I ty mówisz że jesteś teraz powolona, to zastanawiam się jak działasz i co robisz w lepszym okresie :)
    Piękne akwarele! Kolejny talent, a masz ich trochę :)
    Też z kotami niebawem wybieramy się do weta na kontrolne badania :) I mam nadzieję że odwiedzę Waszą Pracownię, jak już będzie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ach, z tymi listami :) Czasem jest tak, że czekam około tygodnia a czasem i kilka tygodni. Nie mogę się napatrzeć na te malowane akwarelą kartki... no po prostu cudowne! Gratka dla kolekcjonerów, każda z nich oryginalna i niepotrabialna :) To talent, po prostu talent i oko które widzi piękno w przyrodzie i krajobrazie :) Chętnie wybrałabym się na jakiś koncert... ale nie wydaje mi się aby szybko odbył się jakikolwiek w mojej okolicy :/
    Pozdrawiam ciepło ♡

    OdpowiedzUsuń
  14. Akwarele super. U mnie poczta krajowa zwykle idzie jakieś 2 tygodnie... Właśnie wygooglalam sobie, co to jest bullet journal, bo zaintrygowały mnie te zdjęcia. Chyba też się na coś takiego zdecyduję, muszę wprowadzić więcej porządku w swoim życiu. Mimo wszystko, czytając ten wpis odnosi się wrażenie, że miałaś ostatnio bardzo pracowity i owocny czas :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Piękne te rysunki <3 Aż z chęcią bym takie przygarnęła :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Zacznę od tego, że pięknie malujesz. Twoje prace o arcydzieła. A kotki są przepiękne, trzymam kciuki, żeby z następnymi badaniami już wszystko było idealnie.

    http://sar-shy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja wysyłam pocztówki i faktycznie, po Europie idą one około dwóch tygodni, poza Europę nawet 80 dni. Bardzo szybko dochodzą za to do Finlandii - zaledwie tydzień. :)
    Te Twoje akwarele są przepiękne - kobieta wielu talentów. :D I ogromnej cierpliwości.
    Jak tak patrzę na Twoje koty to coraz bardziej tęsknię za swoją Muchą. :) Jak się wyprowadzę, to jeszcze będę mieć kociaka - bo nie wyobrażam sobie żyć na dłuższą metę, bez tych stworzeń. :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Czekam na więcej tak cudnych prac ❤

    OdpowiedzUsuń
  19. Widzisz...a na mnie wiosenne przesilenie działa zupełnie odwrotnie. Powoduje osłabienie i totalny ABC do wszystkiego, w dodatku te ciągłe wiatry drażnią mnie i powodują skoki ciśnienia i wqrwens na wszystko dookoła:-) Ale mam nadzieję, że już niedługo mi to przejdzie i ruszę z kopyta;-)
    Maluj, maluj bo świetnie Ci to wychodzi, a jeśli sprawia Ci radość to...przecież o to chodzi:-)
    Też ostatnio wprowadziłam zmiany w swojej diecie:-) Zrezygnowałam w końcu z mięsa ale jeszcze nie myślę o sobie jak o wegetariance:-) Na dodatek musiałam wyeliminować mleko i wszystkie jego pochodne bo nagle pojawiła się u mnie nietolerancja na krowie białko:-( Strasznie nad tym ubolewam bo uwielbiałam jogurty... Moje ulubione ostatnio dania: kasza bulgur z suszonymi pomidorami i pieczarkami, pieczone bataty z winegretem, budyń z kaszy jaglanej na mleczku kokosowym odrobinę słodzony ksylitolem:-)
    List, który wysłałam do koleżanki w Irlandii 'szedł' równe 3 tygodnie, a z PL 'wyszedł' na drugi dzień po nadaniu. Pewnie płynął wpław przez morze;-)
    Wymiąchaj wszystkie futerka ode mnie:-) Niech będą zdrowe i żyją w zgodzie:-)
    Powodzenia na tym festiwalu! Zaszalejcie i wykoście konkurencję;-)

    OdpowiedzUsuń
  20. Cieszę się, że luty był dla Ciebie kreatywny i szkoda, że jednak marzec to czas taki kręty, że tak to nazwę. Oby wszystko szło po prostu w dobrym kierunku i w coraz lepsze samopoczucie. Od siebie napiszę, że kurczę, masz rację z tym czasem. Ja też mam wrażenie, jakbym przespała te dwa miesiące, to jest straszne, ale grunt, to żebyśmy jak najlepiej (twórczo!!!) wykorzystywały kolejne miesiące.
    Jejku, tak. Wpadać w szał tworzenia to piękne chwile. Podoba mi się pomysł z odtwarzaniem zdjęć, a akwarele w Twoich dłoniach zamieniają się w przepiękne, krajobrazowe i nie tylko, cuda.
    Znaleźć osobę, z którą można wyjść na koncerty - matko, tak. To jest przegenialna sprawa. Tęskno mi za koncertami, a ja mieszkam w niewielkiej miejscowości i do "wielkiego miasta" mi daleko, ale już coś tam planuję na wakacje, więc jedźmy na koncerty, ot co!
    Trzymam kciuki za przepisy i żeby kociaki (które są tak urocze i słodkie na zdjęciach, że ach!) miewały się jak trzeba:)
    Pozdrawiam ciepło, a na Twoje prace wykonane akwarelami nie mogę się napatrzeć:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Dużo się u Ciebie dzieje:) Też bym chetnie wybrala sie na jakiś koncert :D Dodaję Twój blog do obserwowanych! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Cudowne prace, jestem szczerze nimi zauroczona! <3
    Przepiękne umaszczenie czworonożnych przyjaciół.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  23. Ale zazdroszczę Ci koncertu :D Mam nadzieje, że dobrze się bawiłaś. Zresztą... na takim koncercie pewnie nie da się źle bawić.
    Przecudowne kociaki. Wszystkie!

    OdpowiedzUsuń
  24. Świetny artykuł! Niezwykle przydatne porady przedstawione w Twoim stronie. Gratuluję Twoją dyspozycję w tworzenie tak wartościowych artykułów. Chciałabym też zachęcić przejrzenie własnego strony, gdzie także znajdziesz pomocne materiały dotyczące stylu. Zapraszam pod stronę mój blog. Dobrej odbioru!

    OdpowiedzUsuń

Instagram