Kawowo, kreatywnie i miaucząco

Styczeń minął mi tak szybko, że zanim zdążyłam się obejrzeć, to jest już połowa lutego.

Praktycznie cały styczeń kręcił się wokół kawy, kawiarni i festiwalu kawy. O festiwalu nie wspominałam Wam wcześniej, bo to była bardzo szybka i spontaniczna decyzja. Nie byliśmy pewni, czy wyrobimy się ze wszystkim i czy ostatecznie uda nam się wystawić. Ale udało się.


W zeszłym miesiącu uruchomiliśmy wyczyszczony i odkamieniony ekspres. Niektóre części zostały wymienione, niektóre nadal wymagają wymiany, ale nie dlatego, że są zepsute, a po prostu mają już swoje lata i obawiam się tego, że mogą się zepsuć w najbliższym czasie.
W ramach przygotowań do festiwalu zrobiliśmy stand zawierający kratkę do płukania dzbanków, hipsterski kranik oraz wszystkie podłączenia do prądu. Docelowo ma on stanąć w kawiarni, póki co będzie z nami jeździł na eventy (bo planujemy kolejne).


Najfajniejsze jest to, że całość robiliśmy sami - kupiliśmy deski, koziołki, bejcę. Nasze tymczasowe logo (i jednocześnie docelowa nazwa) jest namalowana przez nas.
Zainwestowaliśmy też w mały młynek pod kawy alternatywne, natomiast młynek pod espresso póki co wynajmujemy.


Powiem Wam w tajemnicy, że nasz ekspres do kawy też w najbliższym czasie czeka mały lifting ;) Prawdopodobnie nie uwiniemy się przed kolejnym festiwalem (który będzie pod koniec marca), ale na jeszcze kolejny nasz ekspres będzie wyglądał kompletnie inaczej.
Generalnie uruchomiłam już fanpage na FaceBook’u i Instagramie i raczej tam będę wrzucała informacje o kawiarni. Na blogu oraz moich prywatnych social media będę czasami wrzucać jakieś aktualizacje, ale jeśli chcecie być na czasie, to raczej polecam te kawiarniane. Prowadzę je jednak tylko w języku polskim, bo kawiarnia będzie się mieścić w Polsce.

Sam Warszawski Festiwal Kawy dostarczył mi całą masę pozytywnych wrażeń. Przez te 2 dni udało nam się poznać trochę ludzi z branży, trochę osób, z którymi może uda się nawiązać współpracę, jak również kilku potencjalnych pracowników.
Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie fakt, że wystawcy na festiwalu nie traktują się jak konkurencji, każdy każdemu pomaga jak może. Do tego stopnia, że jak jednemu wystawcy skończy się mleko, to inny daje mu całą zgrzewkę za przysłowiową czekoladę (a jak się lepiej znają to nawet za darmo). Jeśli wierzyć regularnym wystawcom, to tak było od samego początku, bo „przecież my się w tej branży wszyscy znamy, my się co roku spotykamy na tym festiwalu, polecamy się wzajemnie, a często razem imprezujemy”.
Tym sposobem ktoś, kogo zupełnie nie znamy pomagał nam załadować ciężki sprzęt do auta.
Kolejny festiwal za rok i wiem, że będę chciała znów się na nim wystawić. Bo promocja, bo atmosfera, bo nawiązywanie lepszych relacji, bo poznawanie nowych ludzi.

Zaczęłam też intensywnie ćwiczyć latte art. Wbrew pozorom nie jest to takie łatwe jak by się mogło wydawać i nadal nie udaje mi się zrobić rysunku za każdym razem. Szczególnie, jak muszę się bardzo spieszyć. Ale idzie mi coraz lepiej i wierzę, że do otwarcia lokalu będę już umiała robić podstawowe wzory (tzn tulipan i serduszko) na każdej kawie. Mam też nadzieję nauczyć się rozety i jednego bardziej skomplikowanego wzorku np. łabędzia. Na razie zadowalają mnie już te bardziej kształtne serca oraz tulipany, które mi wychodzą na około 70-80% kaw.





Z uwagi na ilości kawy, jakie zostają mi po takich ćwiczeniach postanowiłam zacząć robić peelingi kawowe. Kupuję bezzapachową bazę mydlaną Ziaja (jest cruelty free), dodaję do niej kawę (2 rodzaje mielenia) oraz olej migdałowy. Jak ktoś lubi, to można dodać jeszcze olejki zapachowe, ja próbowałam raz, ale wolę zapach czystej kawy, więc zostawiam go już w takiej formie.


Jedyny minus jest taki, że nie mogę zrobić takiego peelingu za dużo, bo nie dodaję do niego żadnych konserwantów, więc może stać maksymalnie 3-5 dni. Potem się psuje.
Jeśli jeszcze nie próbowaliście domowego peelingu z kawy, to bardzo polecam!


Całkowicie zmieniając temat od stycznia prowadzę Bullet Journal. Personalizowany kalendarz jest zdecydowanie wygodniejszy dla mnie. Mogę dowolnie zarządzać przestrzenią, rysować to co mi się podoba i jak mi się podoba. Ja zdecydowałam się na kropkowany Leuchtturm1917. Jakość papieru jest rewelacyjna.


Oto moja strona tytułowa, strony miesięcy oraz kilka wyrywkowo wybranych kartek.







Styczeń był u mnie dość obfity jeśli chodzi o listy. Tych z zeszłego roku już nie będę Wam wrzucać, są dostępne na moim instagramie, więc jeśli jesteście ciekawi, to zapraszam TAM.
A w styczniu powstały te:






W ostatnim czasie postanowiłam także spróbować swoich sił w akwarelach. Ćwiczyłam głównie nocne niebo i zachody słońca. Oto kilka moich prac:









Oczywiście nadal planuję malować, mam już nawet swoje ulubione farby (bo przetestowałam kilka firm produkujących akwarele).

Hedwiga jest z nami już 11 tygodni. Relacje kotów w tym momencie są niezłe. Miłości nadal nie ma, ale Purka, Amaya i Misio ją zaakceptowały.



Oczywiście młoda ma takie pokłady energii, że są momenty, kiedy irytuje pozostałą trójkę. Amaya zazwyczaj przegania ją, Misiek drze się, a Purka zwyczajnie jej unika.



(jakość zdjęć nie powala, ja wiem, ale ostatnio nie mam chwili, żeby się do tego przyłożyć)

Ale kiedy Hedwiga jest spokojna, to coraz częściej widzę jak dostaje buziaki od Purki, Amai zdarzyło się ją polizać po głowie.
Nadal czeka nas dużo pracy, bo Hedwiga to praktycznie kociak, ma około 10 miesięcy i jeszcze musi się sporo nauczyć. Staramy się m.in. nauczyć ją, aby nie gryzła. Hedwiga jak chce się bawić, albo jak się zdenerwuje, to gryzie. Nie robi ran do krwi, ale jeśli się uda to chcielibyśmy całkowicie wyeliminować takie zachowania. 
Purkę udało się po części odzwyczaić od gryzienia. Mówiąc po części mam na myśli, że to jest kot, który nigdy nie ugryzie ani nie podrapie w twarz. Można się do niej przytulić i jeśli jej się nie spodoba, to odepchnie łapką albo ucieknie. Ze zdenerwowania albo zniecierpliwienia ugryzie tylko w rękę. Uważam to za spore osiągnięcie, wymagało to jednak sporo pracy, ale dzięki temu wiem, że zawsze mogę jej ufać.
Jeśli udałoby nam się dojść do tego samego punktu z Hedwigą, to będę z siebie mega dumna. Ale kotka, jak wspominałam wcześniej, jest młodziutka, więc cierpliwością i miłością powinno się prędzej czy później udać zmienić jej bojowe zachowanie.


Misiowe USG wyszło zadziwiająco dobrze.
Nie wspominałam o tym wcześniej na blogu, bo byłam tak zestresowana, że nie miałam nawet siły pisać. W poprzednim USG wyszło w Misiowej wątrobie bliżej nieokreślone coś. Coś miało nieregularny kształt i zostało wstępnie sklasyfikowane jako nowotwór. Konsultowałam kota z onkologiem (jednym z najlepszych w Warszawie) i zdecydowanie odmówił jakiejkolwiek ingerencji z uwagi na wiek kota i ilość przebytych narkoz w życiu. Innymi słowy - nie potwierdził nowotworu, ale powiedział, że nawet jeśli tak się okaże, to kot jest nieoperacyjny. Nie było więc sensu męczyć go dodatkową biopsją. Zalecił powtórne USG za 3 miesiące, to powinno dać jasny obraz sytuacji.
Przyznam szczerze, że miałam już wszystkie najczerniejsze wizje tego co się będzie dalej działo.
Przepłakałam kilkanaście nocy, nieprzespanych była niezliczona ilość.
Jednak ostatnie USG wykazało, że zmiana ZMNIEJSZA SIĘ!! Lekarz też był w lekkim szoku, nadal powiedział, żeby nie wykluczać w 100% nowotworu, bo różne rzeczy się zdarzają, jednak jest to bardzo mało prawdopodobny scenariusz. On obstawia zmiany zwyrodnieniowe i stłuszczenia starcze.
Pozostałe organy wewnętrzne są w doskonałej formie, wyglądają nawet lepiej niż rok-dwa lata temu.
Nawet nie wiecie jak lekka się poczułam! Dosłownie jakby mi ktoś zdjął kamień z serca.


Jak tam po Walentynkach?
My jak co roku obchodziliśmy je bez prezentów - tylko i wyłącznie wspólnym wyjściem. W tym roku była kolej mojego męża na zorganizowanie randki (zamieniamy się, raz ja organizuję, raz on). I tym sposobem spędziliśmy mega szaloną godzinę w parku trampolin!
A pod koniec lutego idę z koleżanką na koncert Alestorm. Bardzo spontanicznie zapytałam się na naszej wolontariackiej grupie, kto ze mną pójdzie i o dziwo bardzo szybko znalazła się chętna osoba! :) Kupiłyśmy bilety i już nie mogę się doczekać koncertu!

22 komentarze:

  1. O, świetne akwarelki :). Najbardziej mi się spodobał wieczorny pejzaż z linią energetyczną :).
    Życzę sukcesów w branży kawowej - przyznam się, że nie lubię kawy, ale piję bo jestem niskociśnieniowcem i muszę się jakoś rozbudzać do południa... Ale ponieważ piję a nie lubię, to skłania mnie to do ciągłych eksperymentów i poszukiwań tej kawy, która mi w końcu posmakuje :).
    No i dużo zdrówka dla futrzastych pupili!

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje receptory wywołały intensywny zapach kawy... Serio, smacznie i aromatycznie mi się zrobiło... Zostawiłam Wam ślad na FB. ;)
    O, bardzo podobny obraz z gwiazdami, widziałam na innym blogu. Jakieś połączenie artystycznych dusz? (3 zdj.) Bardzo ładne, a pierwszy obrazek bardzo pomysłowy, by zaznaczyć te konstelacje. No i koty, na zawsze kojarzące się z nocą.
    Gratuluję dobrej diagnozy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to jest zrobione przez was to wielki szacun! Wygląda jak za milion monet♥ Jest świetne! o matko.. ja wiem co to znaczy nowotrów mój pies był chory, ale dobrze że u Misiowej już tego nie ma :) niech sobie zdrowo żyje ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Akwarele śliczne i oczywiście koty też śliczne ;) Ja z mężem nie obchodzimy nigdy walentynek, nie kupujemy sobie prezentów, czasami jak nas najdzie ochota wychodzimy gdzieś na miasto coś zjeść ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nocne akwarele świetne ! :-)
    Kawa na mnie działa przeczyszczająco, więc mało jej piję. Ale bardzo lubię zapach :D
    Co do peelingu robiłam sobie kiedyś mieszając fusy z miodem. Było super ;-)
    Cieszę się że z kotkami dobrze i oby tak zostało !

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham kawę, jak dla mnie pomysł i realizacja perfect! Chciałabym się napić takiej kawuni... mmm już czuję ten aromat. Niestety, do Warszawy mam daleko, tak naprawdę nigdy tam nie byłam ale może kiedyś... nigdy nie mówię nigdy :) Super. Piękne rysunki i wspaniałe koty, aż nie wiem na co patrzeć, co podziwiać :D Pozdrawiają moje cztery kociaki, moje cztery łobuzy! :)
    Pozdrawiam ciepło ♡

    OdpowiedzUsuń
  7. Więc Twoja kawiarnia będzie w Warszawie? Jeśli kiedyś się tam zjawię, to obiecuję Ci, że się zjawię u Ciebie na kawie. :D Z serduszkiem ,bo pięknie Ci to już wychodzi! :)
    Jejku Ty masz taką masę talentów, że głowa mała! Kartki powalają na kolana, a te akwarele? No słów mi brak! Aż mam ochotę sama zacząć tak malować, bo to jest piękne! <3
    Twoje kociaki też uwielbiam, fajnie, że powoli się docierają. :) Jejku, jak ja tęsknię za swoim kotem...

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale wspaniała kawa, wspaniale, że się rozwijasz. Podziwiam Cię i jestem zachwycona Twoimi talentami, niesamowity bullet journal, wspaniałe tworzysz cuda używając akwareli aż brakuje słów żeby opisać to piękno <3

    Jak dobrze, że kotek się dobrze czuje i zmiana się zmniejsza.

    A co wyjazdów dobry pomysł z tym zamienianiem, zwykle ja coś organizuje bo uwielbiam planować, wyszukiwać hotele i miejsca do odwiedzenia, ale faktycznie może być fajna niespodzianka jak mąż organizuje wyjazd. Zainspirowałam się Twoim pomysłem, rewelacja :)

    Mój mąż jest fanem Alestorm i bodajże w tamtym roku był na ich koncercie ze swoim bratem, bo ja nie jestem fanką takiego typu muzyki.

    OdpowiedzUsuń
  9. trzymam kciuki za kawiarnię, masz talent i taką chęć, i potencjał, jak będę w Warszawie, zaklepuję sobie kawkę:)
    No i podziwiam rysunki, ja nie mam pół grosza talentu;)
    okularnicawkapciach.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Masz wielki talent! <3 Naprawdę miło czyta się i ogląda Twoje posty. Wspaniałe dzieła - najbardziej podoba mi się to z lasem, i linią energetyczną. Są piękne ♥

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Rysunki masz na tyle epickie, że aż prosi się o jakąś galerię na nie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetne stoisko! Bardzo kreatywnie do tego podeszłaś :) Piękne rysunki oraz ogólnie zdjęcia. Mój blog

    OdpowiedzUsuń
  13. Niesamowity talent. Podobają się nam te akwarelowe prace.
    Powodzenia w kawowaniu :) wzorki coraz ładniej wychodzą. :)
    A koteczki przesłodkie. Super że "banda" zaakceptowała nowego przybysza.
    Serdecznosci

    OdpowiedzUsuń
  14. Dobra kawa nie jest zła :) Peeling kawowy uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Uwielbiam kawę :) Tak dawno u Ciebie nie byłam, że zaczęłam się zastanawiać, o co chodzi z tą kawą. Dopiero po przeczytaniu zrozumiałam co i jak :) Kawa to ciekawy pomysł na biznes. Więc życzę powodzenia na kolejnych festiwalach oraz masy ciekawych wiadomości, które mogą wam się przydać :) A co do malowania... Nie mogę się napatrzeć. Prawdziwy talent :) pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  16. Wzorki na kawie bardzo ładnie Ci wychodzą, lubię pić kawę więc z chęcią bym pojechała na taki festiwal kawy. Ja też prowadzę bullet journal od jakiegoś czasu i rzeczywiście taki sposób planowania czasu jest o wiele lepszy niż kalendarze kupione. Dobrze, że kotu nic groźnego się nie stało i że sytuacja się polepszyła. Jeśli chodzi o walentynki to ja walentynki spędziłam jak normalny dzień. Prace są prześliczne, ja nigdy nie miałam talentu do rysowania.

    Pozdrawiam, nataa-natkaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Jakie przesłodkie kociaki! Jak są koty, jest wszystko :D
    Dzięki Tobie dowiedziałam się, że istnieje coś takie jak latte art. Owszem, widziałam te ładne wzroki na kawie, ale nie pomyślałabym, że to ma swoją specjalną nazwę.

    OdpowiedzUsuń
  18. Wreszcie do Ciebie dotarłam, Olu:-) Tak się cieszę, że wyniki Misia (widziałam na fb, że szukałaś kociego onkologa) są optymistyczne i, że relacje między kotami coraz lepiej się układają. Widać, że Hedwiga w porównaniu z pozostałą trójką to jeszcze trzpiotka. No i cieszę się, że z Waszego sukcesu na Festiwalu Kawy:-) 'Pierwsze koty za płoty', jesteście już w branży i mocno trzymam kciuki za dalsze sukcesy. A potrafisz namalować kota na kawie, np. takiego jak w 'Kociej kawiarni'? Czasem robię sobie kawowy peeling i mam wrażenie, że jestem po nim bardziej pobudzona niż po wypiciu kawy:-D
    Twoje akwarele bardzo mi się podobają. Te z kotami najbardziej:-) Sama nie mam za grosz plastycznego talentu i nawet narysowanie prostej kreski jest dla mnie wyzwaniem;-D
    Co do książki 'Kocie mojo' to jak najbardziej polecam. Nie oszalałam na jej punkcie ale są w niej naprawdę wartościowe uwagi, wskazówki i rady. Warto przeczytać bo nie będzie to stracony czas.

    OdpowiedzUsuń
  19. Dobra kawa nie jest zła,a będzie herbata?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kawiarni tak. Na festiwalach póki co nie :)

      Usuń
  20. Witam. urocze malunki. A takiej kawy to napiłabym się nawet teraz 23:23. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Instagram