Kwietniowo wiosennie

Od naszego powrotu z Tajpej minął prawie miesiąc. Zbierałam się kilkukrotnie, żeby coś napisać, ale po części nie miałam czasu, a po części chęci. W sumie złożyło się na to parę czynników.
Po pierwsze jestem chora. W zasadzie złapałam jakąś infekcję jeszcze w Tajpej i co trochę mi ona przechodzi, to mam nawrót. Aktualnie już czwarty, przez co musiałam odwołać moje spotkania z praktycznie całego tygodnia - jak będzie dalej, to się okaże. Ten tydzień z założenia miał być dość intensywny, więc jestem kompletnie do tyłu ze wszystkim.
Druga sprawa, to zawirowania w pracy. W czasie naszego pobytu w Tajwanie otrzymałam informację, że z początkiem kwietnia firma kończy z nami współpracę. PM nie potrafił nam podać żadnej konkretnej przyczyny, usłyszałam tylko serię zbywających pół-wyjaśnień… Nie trudno więc było się domyślić, że nasz kolega z teamu ma z tym coś wspólnego. Na początku myśleliśmy, że bezmyślnie coś palnął w nieodpowiednim momencie (to takie w jego stylu) i że będzie w stanie to odkręcić. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy w rozmowie z nami przyznał, że jemu to bardzo na rękę… Do tej pory nie wiem co nawymyślał na nasz temat, bo do tego nie chciał się już przyznać, ale przynajmniej poznałam się na człowieku i wiem do czego jest zdolny. A najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że sam nas do tego projektu ściągnął…
Rozmawialiśmy z pozostałymi pracownikami w tym projekcie i podejrzewamy, że ten chłopak czuł się po prostu gorszy - bo to nasze pomysły były zazwyczaj chwalone… Chyba bardzo go to bolało, zwłaszcza, że ja jestem Juniorem, a on MID’em. A przecież zawsze byliśmy chwaleni jako team,  my nie chwaliliśmy się wszem i wobec, które z rozwiązań są zaproponowane przez nas, a które przez tego chłopaka…
Wierzę w karmę, więc jestem pewna, że to co zrobił kiedyś do niego wróci.
W każdym razie może i dobrze, że tak się stało. I tak chciałam zmienić pracę, w projekcie od jakiegoś czasu była nuda, niewiele tasków, momentami zupełnie nie było co robić. Mam więc szansę na znalezienie czegoś innego, lepszego, na fajniejszych warunkach i może bardziej przyszłościowego.

No a co poza tym?

Odkąd wróciłam jeszcze bardziej doceniam komfort jazdy autem w Polsce. W porównaniu z Tajwanem jeździ się tutaj dużo lepiej i bezpieczniej. Oczywiście baran na drodze zawsze się znajdzie, ale jest ich relatywnie mniej niż tam.
Lubię prowadzić i za kółkiem zawsze jestem oazą spokoju. Wydaje mi się, że jest to jeden z niewielu momentów, kiedy ciężej jest mnie wyprowadzić z równowagi.

Sukulenty, które kupiłam w Tajwanie przetrwały dzielnie 18 godzinny lot, przesadziłam je jeszcze tego samego dnia, w którym przylecieliśmy do Warszawy. Mają się dobrze i ładnie się rozrastają. Jeden z nich trochę się obruszył, ale dzięki temu zyskałam chyba ze 12 nowych sadzonek, które bardzo szybko puściły korzonki. Jak odbiją, to dostaną swoje własne duże doniczki.


W czasie tego miesiąca w Polsce kupiłam jeszcze kilka nowych roślinek, bardzo je lubię. Te wszystkie sukulenty sprawiają, że czuję się dużo lepiej niż wcześniej. W domu jest jakoś tak bardziej przytulnie i miło.
No i fakt, że mam ogromną frajdę, jak mogę iść i kupić jakąś nową doniczkę lub ładnego kwiatka i potem przesadzić go w nowe miejsce.







Ostatnio ziemię kupuję głównie w markecie budowlanym, ale zdałam sobie sprawę, że ona jest chyba trochę za ciężka. Sukulenty lubią bardziej żwirową ziemię, taką luźną i szybko przepuszczającą wodę. Zaczęłam więc mieszać tą ziemię ze żwirkiem i węglem aktywnym. Do tej pory wsypywałam warstwę grubego żwiru na dno doniczki, następnie sypałam warstwę węgla aktywnego i potem ziemię. Teraz lekko to zmodyfikowałam - na dno nadal idzie warstwa grubego żwiru, ale dalej sypię już po prostu mieszankę ziemi, drobniejszego żwirku i węgla aktywnego. Ziemia oczywiście dedykowana do sukulentów i kaktusów - ma w sobie nawozy, które wspomagają wzrost.
Dobrej jakości ziemię można zamówić w sklepie internetowym ‘zielonyparapet’, ale mówiąc szczerze, trochę mi się to przestało opłacać, bo sukulentów mam sporo, co jakiś czas kupuję nowe i zawsze muszę mieć w domu zapas ziemi. Po pierwsze taniej mi kupić ją w markecie budowlanym (mam dwa razy więcej ziemi w tej samej cenie), a po drugie jak jeszcze mieszam ją ze żwirkiem i węglem, to dodatkowo zyskuję drugie tyle. Oczywiście żwirek też muszę kupić, ale to są naprawdę groszowe sprawy. Węgiel aktywny nie jest może super tani, ale ziemia z zielonego parapetu i tak go nie zawiera, więc tak czy inaczej musiałam go kupować. Węgiel aktywny zapobiega gniciu korzeni.
 No i mimo wszystko taniej i szybciej mi wziąć auto i pojechać do budowlanego niż płacić za wysyłkę i czekać kilka dni na dostawę. Sumarycznie wychodzę więc czterokrotnie na plus.

Odkąd wróciłam mam też wrażenie, że koty są jakoś bliżej mnie. Spędzam z nimi więcej czasu niż wcześniej. Zazwyczaj chcą mi towarzyszyć we wszystkim co robię. One zawsze były ciekawskie i bardzo pozytywne, ale teraz są ze mną praktycznie cały czas. Może podświadomie daję im do zrozumienia, że potrzebuję ich bardziej niż dotychczas… To cholernie inteligentne zwierzaki. I takie… po prostu dobre.



Z utęsknieniem czekałam na wiosnę. Kiedy świeci słońce i wszystko budzi się do życia mam trochę lepszy nastrój i jakoś tak ogólnie więcej i bardziej mi się chce jeśli chodzi o działanie i podejmowanie wyzwań. Jak tylko się doleczę, to z chęcią wyciągnę z garażu rower i pojadę do lasu. To daje ogromnego kopa energii!




Aktualnie te ciepłe dni spędzam głównie na balkonie z kotami. One od zawsze chętnie spędzały tam czas, ale kiedy ja wychodzę, to najczęściej cała trójka leży obok. Przesiadają się tylko ze słońca w cień i na odwrót.




U nas jeszcze pozimowo, wczoraj odwiedziłam sklep ogrodniczy. W efekcie kupiłam kilka kwiatków, trochę ziół i poziomki. Wino, mimo że słabo o nie dbałam przez okres jesienno-zimowy zaczyna puszczać pąki. Trzy z czterech rokują bardzo dobrze. 
Chciałabym też w tym roku porządnie zabrać się za zrobienie jakiejś zasłonki na upalne dni. W końcu w czasie wiosny i lata to właśnie tam będę spędzać praktycznie cały wolny czas.











Na ten weekend planuję zasadzenie kwiatków i odgracenie balkonu. Może zainwestuję także w jakiś malutki stoliczek do kawy!





Święta Wielkanocne w tym roku były chłodne i mało przyjemne, ale mimo wszystko odpoczęłam. To chyba pierwsze święta od kilku lat, w czasie których naprawdę udało mi się zrelaksować. Nie mam pojęcia co było inaczej, ale czułam się dobrze. Majka też była w wyjątkowo dobrym nastroju, chętnie się bawiła i nawet zjadła obiad (ostatnio u niej kiepsko z jedzeniem, wszystko jest na ‘nie’).
Święta na chwile dały mi złudne wrażenie naładowanych baterii. W sumie dobre i to.

Moja wena twórcza mam nadzieję wróciła, zrobiłam jedną nową bransoletkę z muliny i zaczęłam drugą. Póki co od kilku dni leży i czeka aż się nią zajmę. Planowałam zrobić swój pierwszy w życiu wzór typu ‘alfa’. Przygotowałam nitki, ale póki co nie zaczęłam faktycznej pracy. Oby tylko wena twórcza nie uciekła tak szybko, jak się pojawiła…


Powoli mentalnie przygotowuję się do majowo-czerwcowej Szkocji. Jedziemy autem do Birmingham, gdzie odbędą się targi UK Games Expo i gdzie spędzę trochę czasu ze swoją listowną koleżanką. Potem pojedziemy razem do Nottingham, a następnie prosto do Szkocji.
Do wyjazdu jest jeszcze sporo czasu, ale czekam na niego jak na zbawienie. Kocham Polskę, ale czuję coraz bardziej, że nie należę do niej, że moje miejsce jest gdzieś indziej. Tylko jeszcze nie do końca wiem gdzie. Ale kiedyś wreszcie to ogarnę, a przynajmniej taką mam nadzieję…
W sumie nie ważne gdzie, ważne z kim!




14 komentarzy:

  1. Dom jest tam, gdzie Twój kot, o! Jest takie przyslowie, choć w Waszym i Naszym Przypadku - KOTY... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS odpisalam u mnie na komentarze o Amberku. Spokojnej nocy!

      Usuń
  2. Mam na odwrót , kocham to miejsce w którym jestem i niegdzie mnie nie ciągnie ;-)
    Co do pracy , to nie ma tego złego ...
    Życzę lepszej i z lepszymi ludzmi !
    Sukulenty przecudne ! Sama prubowałam hodować w zeszłym roku , ale mi padły. Teraz widzę że chyba zgniły korzenie , bo nie wiedziałam czego im trzeba :(
    Koty zawsze wiedzą kiedy nas pocieszyć :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja może nie chora ale dzidzia tak wiec i ja w nocy nie spie kiedy ona nie śpi. To już jej trzecie przeziębienie w tym roku i kazde trwa 2 do 3 tugodni wiec lipa !!
    Pracą sie nie przejmuj, nie ta to inna ;) a chłopak pewnie zazdrosny ze wasze pomysły lepsze a jego nie zauważali. Ludzie kopią dołki pod innymi ludzmi lub życzą im źle tylko wtedy kiedy ich cos boli (zazdrość) Karma nie rychliwa ale sprawiedliwa :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba H&M ma dobrą jakość tak samo w PL jak i w UK bo mam niektore rzeczy po 10 lat (zakupione w pl) i są cały czas jak nowe. To moj ulubiony sklep szczerze mowiąc, nic go nie pobije a już na pewno nie gówniany kelvin clein o którym jak pomysle to od razu sie denerwuje bo czuje sie mega oszukana :|

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zwykle piękne zdjęcia ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniałe sukulenty! Marzy mi się taki z nich kwietnik - wiesz duża donica i one połączone ze sobą jakoś fantazyjnie. :D Ale to dopiero na swoim. Bo póki co w dwóch pokojach miejsca mi braknie totalnie. :D
    Jejku jak ja kocham koty! A ten jeden to niezły grubasek jest :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdrowiej kochana !!
    Ale masz dużo niespotykanych roślinek, ja mam tylko jednego kwiatka i jeszcze ze mną żyje, także wytrzymały jest, bo niestety zapominam podlewać i niestety zwykle uśmiercam kwiatki, ale oddaje je mojej mamie i u niej rosną lepiej.
    Ja w tym roku planuje sie zająć moim balkonem ,co prawda duży to on nie jest, ale krzesełka i mały stoliczek na pewno zmieści :)
    O to super zapowiadają Ci się nadchodzące miesiące, jest duża szansa, że będzie ładna pogoda w Szkocji, bo z dnia na dzień robi się coraz cieplej i nawet pąki widać na drzewach, także zima nie powinna już wrócić.

    Jakie urocze zrelaksowane kotki :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zdecydowanie Tajwan i te klimaty są ciężkie dla kierowców. Można narzekać na to, co się dzieje u ns na drogach, ale są chociaż jakieś przepisy, których się czlowiek trzyma. Oczywiście czasami naruszane, ale jednak ramy są i wystarczy żyć z nimi w zgodzie.
    Piękne rośliny!

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziwna ta sytuacja kolei z pracy... Trochę ciężko mi bylo przyswoić to, że prawdopodobnie czuł sie gorszy i rozwalił cały team.
    Roślinki potrafią na prawdę dodać uroku pomieszczeniu i sprawiają, że pomieszczenie wgląda bardziej przytulnie. Sama do akademika przywiozłam bonsai, aby mi zdobiło parapet.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam nadzieję, że ta nawracająca infekcja to wynik osłabionej odporności po długiej podróży, wielu godzinach w samolocie i zmianie klimatu więc może warto wziąć coś na jej podreperowanie. Twoja kolekcja sukulentów coraz bardziej mnie zachwyca i imponuje:) Zwłaszcza teraz gdy dołączyły do niej te egzotyczne cuda:)
    Razem z Ciccino już jakiś czas temu podjęliśmy decyzję, że opuścimy Polskę na stałe bo to nie jest nasze miejsce na ziemi i podjęliśmy już konkretne działania w tym kierunku:)Więc... jeśli naprawdę tego chcecie to trzymam kciuki za realizację tego planu!
    Życze Ci również znalezienia nowej pracy. Dobrze, że tego'zajścia' z dotychczasowym projektem nie traktujesz jak koniec świata lecz otwarcie drzwi do nowych, lepszych,bardziej satysfakcjonujących możliwości i wyzwań. Tak trzymaj! Powodzenia!
    Koty są rozbrajająco rozkoszne:) rozpływam się gdy patrzę na te zdjęcia...
    p.s. dzięki Ola, jest już lepiej. pewnie niedługo coś napiszę jak tylko znajdę wolną chwilę:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobrze jest pojechać czasem tam, gdzie jest w jakimś aspekcie trochę gorzej,by docenić, że u nas nie jest tak najgorzej - to odnośnie jeżdżenia samochodem ;)

    Ależ u Ciebie wiosennie! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. To takie demotywujące, kiedy choróbsko krzyżuje palny. W człowieku jest tyle motywacji i chęci do działania, a sił fizycznych brak. Później to wszystko trzeba nadrobić i ta myśl nie opuszcza głowy na krok, więc co z tego, że "wolne" jak i tak nie da się odpocząć... Mam nadzieję, że pomalutku krok po kroku uda Ci się wrócić do obowiązków i nadrobić zaległości! Zdrowiej szybciutko :)

    Chyba rozbudziłaś we mnie ciekawość do tych sukulentów! Od dłuższego czasu przymierzam się, żeby kupić sobie dwie takie roślinki. Spodobały mi się odkąd, zobaczyłam je u Ciebie na blogu, bo do tej pory zawsze myślałam, że tego typu flora przeznaczona jest raczej do ogródka :) Hamowało mnie też to, że nie do końca wiedziałam jak się z nimi obchodzić, a tu proszę - tym postem odpowiedziałaś na wszystkie moje pytania :)

    Koty ewidentnie stęskniły się za swoją panią :) Cudowne zwierzaki i takie pocieszne! Ja aktualnie nie mam żadnego :c w domu rodzinnym zostawiłam papugi i pasa, a tutaj (u mojego chłopaka) jest tylko wilczur, któremu nie w głowie zabawy i umizgi.

    OdpowiedzUsuń
  13. Niezbyt fajna ta sytuacja w pracy, ale masz rację, to do niego wróci.
    Kwiecień to dla mnie też ciężki zdrowotnie okres, w zasadzie to liczę,że maj będzie lżejszy ;)
    Twoje rośliny budzą we mnie zazdrość!
    https://okularnicawkapciach.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń

Instagram