Pierwszy kontakt z Tajwanem

Dzisiaj jest mój czwarty dzień w Tajwanie. Przylecieliśmy w sobotę nad ranem, więc mieliśmy cały weekend na zwiedzanie.

Na pierwszy rzut oka stolica Tajwanu - Tajpej - wydaje się dość brudna i bura. I faktycznie, ulice położone dalej od centrum są ponure (ale nie brudne, Tajwańczycy wbrew pozorom nie śmiecą mimo, że koszy na ulicach jest jak na lekarstwo).


Im bliżej centrum miasta, tym więcej zieleni. I nie mówię tu o parkach, bo tych jest w mieście bardzo mało, ale o balkonach, małych drzewkach zasadzonych wzdłuż ulic, a tam gdzie nie ma takiej możliwości - o kwiatach wystawionych w doniczkach przed budynkami. To są małe elementy, które na prawdę dodają wiele radości i sprawiają, że uliczki stają się urocze i perfekcyjne w swojej prostocie.



Pogoda jest cudowna. Mimo, że jest mglisto i czasem pada, to ogromnie się cieszę, że w środku zimy mogę choć na moment zapomnieć o śniegu i cieszyć się ciepełkiem. Przez ostatnie 4 dni temperatura wahała się pomiędzy 18-30°C w dzień i około 11°C w nocy.
Wilgotność powietrza waha się w granicach 90%, co sprawia, że nawet niższa temperatura jest odczuwalna jako wyższa.

Klimat Tajwanu pozwala na bardzo łatwe hodowanie sukulentów i kaktusów. Mimo, że jest tu deszczowo, to jednak kwiatki te rosną jak szalone (nie mam pojęcia jakim cudem nie gniją z nadmiaru wody, może dlatego, że mimo wszystko mają możliwość przeschnięcia między kolejnymi ulewami).
Jako wielbicielka tego typu roślin czuję się jak w raju! Nawet w pokoju hotelowym na parapecie stoją sukulenty.


Co więcej - szczęśliwym zbiegiem okoliczności tuż obok naszego hotelu znajduje się weekendowa giełda kwiatowa, na której kupiłam 13 różnych gatunków sukulentów, których jeszcze nigdy nie spotkałam w Polsce. Trzymajcie kciuki, żebym bezpiecznie dowiozła je w bagażu podręcznym haha! Sprawdziłam tylko, że przewożenie kwiatów z Azji nie jest zabronione, więc będę próbować. Sadzonki były tak śmiesznie tanie, że aż żal było nie kupić.
Generalnie ceny w Tajwanie są dość podobne cen w Polsce, więc samo utrzymanie się tutaj nie daje bardzo po kieszeni.


Nie wiem jak jest poza stolicą, ale w Tajpej jest całkiem sporo kotów. Są to głównie koty wolnożyjące, albo wychodzące. Jedne i drugie są dokarmiane przez mieszkańców i nikt generalnie nie robi im celowo krzywdy i nie przegania; koty są traktowane po prostu po przyjacielsku.
I tak już pierwszego dnia tuż po opuszczeniu Ubera, który dowiózł nas z lotniska do hotelu spotkałam ślicznego buraska odpoczywającego na jednym ze skuterów.



Z uwagi na to, jak wiele kotów mieszka w okolicach centrum bardzo popularne są tutaj kocie kawiarnie i restauracje. I nie mówię tutaj o typowej standardowej kawiarni z kotami tak jak w większości krajów Europy - nie ma tutaj zabezpieczonych okien i drzwi, specjalnych pomieszczeń tylko dla kotów, albo odgrodzonej od kotów kuchni. Kot w kawiarni jest gościem i mieszkańcem na raz. Kiedy ma ochotę wychodzi z niej i wraca. Towarzyszy gościom, albo nie; wyleguje się na ekspresie do kawy, albo np. wybiera plecak jednego z klientów.


Kawiarnia jest zwykłą kawiarnią, do której kot przychodzi kiedy ma ochotę. Elementy takie jak kuweta, miski czy drapak stoją gdzieś w jednym miejscu, nie ma kocich zabawek ani półek. Generalnie nie jest to miejsce urządzone typowo pod zwierzaka, ale takie które jest mu przyjacielskie i ułatwia mu życie w mieście, a przy okazji przyciąga turystów/wielbicieli kotów.
W Tajwanie nie ma aż takich wymogów “czystościowych” jak w Polsce (gdzie Sanerpid bardzo szybko zamknąłby restaurację tego typu), jednak klientów jest sporo i nikomu z miejscowych nic się nie dzieje, ludzie przychodzą tu całymi rodzinami z małymi dziećmi.


Jako typowa “crazy cat lady” musiałam odwiedzić także kocią stację kolejową nazywaną “Cat village”.


Nasz Tajwański kolega powiedział nam, że jest to takie nieoficjalne schronisko, jednak po wizycie mam mieszane uczucia. Koty owszem nie są głodne i mają gdzie spać - i to by było na tyle.
Nikt ich nie kastruje, mnożą się na potęgę; nikt ich nie leczy, więc część z nich chodzi zapluta, zasmarkana i z zalepionymi oczami. Albo tak jak ten - z wyliniałym brzuchem...


Kotami zajmują się wolontariusze, którzy jednocześnie prowadzą tam sklepiki i kawiarnie i tak na prawdę wszystko zależy od nich - jedni dbają bardziej inni mniej, jedni są tam z miłości do kotów inni z chęci zarobku. Część z nich prowadzi swoją działalność, a koty są u nich gośćmi, a część z nich trzyma je zamknięte nawet po 5 w małych klatkach albo przywiązane do stoisk… To co uderzyło mnie najbardziej, to kot leżący przy stoisku w malutkiej klatce (włascicielka nawet nie pokusiła się na położenie kocyka w środku), a na klatce postawiony ogromny głośnik, z którego puszczano głośną muzykę. Kot był skulony i miał uszy non stop położone po sobie. Nie wiem jak wasze odczucia, ale dla mnie jest to zwyczajne znęcanie się nad zwierzętami. Ale tak jak mówię, to nie jest reguła, to wszystko zależy od osoby, część kotów wyglądała na zadowoloną, wiele z nich domagało się uwagi i głaskania.







Po opuszczeniu kociej wioski wsiedliśmy w pociąg i pojechaliśmy dalej. Naszym celem był Shifen Sky Lantern Festival. Jest to festiwal organizowany co roku w dzielnicy Pingxi, można puścić do nieba swoje życzenia napisane na ogromnym lampionie.




Muszę przyznać, że wizyta w tej małej wiosce pozostanie mi w pamięci jeszcze długo!
Puszczanie lampionu, przejazd pociągiem i sprzedawcy ustawieni wzdłuż torów.


To co definitywnie trzeba zobaczyć będą w Tajpej, to nocny market. W mieście jest ich kilka i trudno powiedzieć, który jest najlepszy; my udaliśmy się na Shihlin Nightmarket.


Właśnie tam spróbowaliśmy większości typowych Tajwańskich przysmaków. Nie pamiętam ich nazw własnych, ale to, co polecił nam Tony to nóżka kurczaka faszerowana ryżem, pierś kurczaka w chrupiącej panierce, bułeczki na parze (ja wybrałam taką z porem i jajkiem), opalana wołowina, kukurydza w sosie barbecue z sezamem oraz lody w posypce orzechowej z kolendrą zawinięte w coś na wzór naleśnika. Na taki market najlepiej iść większą grupą i brać po jednej rzeczy, wtedy jest szansa spróbować wszystkiego. Ale jeśli jedziecie w mniej osób, to zawsze możecie iść na taki market kilka razy, jest on czynny co noc przez cały tydzień.


To czego nie spróbowaliśmy, mimo że jest tradycyjne, to “stinky tofu” - jest to nic innego jak sfermentowany serek tofu. Miejscowi bardzo go lubią, nas jednak mocno zniechęcił zapach - może następnym razem będziemy bardziej odważni!


I ostatnia rzecz, o której chciałam dzisiaj napisać, to komunikacja.
Generalnie Tajpej jest super skomunikowane, jest tu 5 linii metra oraz autobusy.
O ile podróż metrem jest intuicyjna, tak jeżdżenie autobusami może być trochę skomplikowane.
Do metra należy kupić token - rodzaj tokenu zależy od odległości.


Natomiast jadąc autobusem należy zapłacić kierowcy - płatność następuje albo w momencie wsiadania, albo wysiadania z autobusu. Jest to zawsze napisane w autobusie, jednak nie wiadomo od czego to zależy - nasz kolega mieszkający tutaj nie potrafił nam wytłumaczyć procesu ustalania momentu płatności. Czasem jednak może się zdarzyć tak, że za bilet zapłacicie przy wejściu, ale wychodząc kierowca zażąda ponownej zapłaty. I jest to również ok, dodatkowa opłata należy się za długie przejazdy (druga strefa biletowa?), nadal jednak nie wiadomo czym jest “długi przejazd”, bo nie zależy on tylko od czasu spędzonego w autobusie, ale również od konkretnego przystanku. Czyli konkretniej mówiąc - na trasie są przystanki, za które trzeba zapłacić więcej chcąc na nich wysiąść jeśli przejazd trwa “dużo” czasu.
Trochę skomplikowane jak dla mnie ;)
Ah, no i płacąc za przejazd nie dostaniecie żadnego kwitka ani paragonu - wrzucacie monety do wielkiego metalowego pudła i kierowca nie będzie nawet sprawdzał, czy odliczyliście odpowiednią kwotę.

Jeśli zaś chodzi o pociągi, to tutaj opłaty również można dokonać przed lub po odbyciu jazdy, ale tutaj zależy to tylko od tego, czy na danej stacji jest kasa. Jeśli jest, bilet kupuje się przed wejściem do pociągu, jeśli nie ma, to należy zapłacić po wyjściu. U konduktora nie można kupić biletu. Nie mam pojęcia jak to funkcjonuje jeśli kasy nie ma zarówno na stacji początkowej jak i docelowej…
To co zdążyłam jednak zauważyć - miejscowi są uczciwi i nikt nie jeździ “na gapę”.

Odnośnie sytuacji na drogach - póki co niewiele mogę powiedzieć, bo dopiero w przyszłym tygodniu planujemy wynająć auto i pojechać na wycieczkę wokół wyspy.
Jeśli chodzi o dotychczasowe obserwacje to napewno królują skutery i ogromne auta (SUVy i Crossover’y). Parkowanie na ulicy w Tajpej jest praktycznie nierealne, a parkingi są niedorzecznie drogie.


Kultura kierowców jest dosyć specyficzna, nasz kolega mieszkający tutaj powiedział, że ludzie w Tajwanie są bardzo sympatyczni i przyjacielscy, ale pod warunkiem, że nie siedzą za kółkiem. No i chyba coś w tym jest - w drodze z lotniska do hotelu wielokrotnie auta próbowały zmieniać pas dosłownie wjeżdżając w środek innego auta. Kierowca, który nas wiózł kompletnie nie przejął się faktem, że inne auto jest w odległości mniejszej niż 10cm od nas, my praktycznie sraliśmy po gaciach, bo droga którą jechaliśmy miała ograniczenie do 120km/h i przy takiej prędkości wjechanie w kogoś mogłoby skończyć się bardzo niefajnie. Nasz kolega mieszkający tutaj stwierdził, że taka praktyka jest dość popularna tutaj - tamto drugie auto próbowało wymusić na nas wpuszczenie go na pas.
Pasy na szybkich drogach są faktycznymi arteriami do poruszania się, jednak na drogach wolniejszych mam wrażenie są tylko umownymi liniami. Ludzie jadą jak chcą, czasem po 2 pasach jednocześnie. Najgorsze są chyba taksówki.
Parkingi zazwyczaj są zlokalizowane przy mniejszych ulicach, więc wyjazd z nich jest mało skomplikowany, jednak wyjazdy z hoteli albo apartamentowców na główne ulice byłyby nierealne. Tutaj na pomoc przychodzi cieć, który otwiera bramki - auto które wyjeżdża może liczyć na pomoc we włączeniu się do ruchu; taki człowiek (ubrany w żółtą koszulkę) wychodzi na jezdnię z czerwoną lampką i zatrzymuje/zwalnia inne auta pozwalając temu wyjeżdżającemu na szybki wyjazd z posesji. Rozwiązanie w moim odczuciu dość ciekawe ;)

Moje pierwsze spotkanie z Azją oceniam na 5, lubię poznawać nowe miejsca i kultury, z którymi jeszcze nie miałam kontaktu. Wszystko to sprawia, że moje życie nabiera jeszcze ciekawszych kolorów.
Nie mam pojęcia kiedy dokładnie będę miała chwilę, żeby napisać coś więcej, ale możecie być pewni, że pojawią się kolejne relacje z tego tripu! :)

A na koniec jeszcze kilka zdjęć:

To jest Taipei 101 - największe w stolicy centrum handlowe.



Ten "palący się kosz" to jest sposób na składanie ofiary bogom.





To jest przejście dla pieszych - prowadzi ono zarówno przez wszystkie 4 strony skrzyżowania jak również przez jego środek. Nie mam pojęcia jakim cudem to dobrze funkcjonuje i nie ma wypadków!


A to widok z okna naszego hotelu :)


12 komentarzy:

  1. Bardzo fajna relacja. Ta sprawa z kotami mnie przeraża. By trzymać kota w małej klatce i do tego zamęczać muzyką z głośnika. Niech ta osoba sama się tak zamknie w klatce i niech ktoś jej się drze do ucha. Czyste żulstwo.

    Życzę Wam wspaniałych dni, niezapomnianych przygód. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawa podróż , jestem pod wrażeniem :D
    Ogólnie koty tam mogą żyć jak chcą , szkoda tylko że mało o nie dbają...
    Fajnie że macie tam znajomych , zawsze to raźniej ;-)
    Ps.:
    To wielkie centrum handlowe mnie intryguje. Chyba trzeba tygodnia żeby je obejść ;-)))





    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah! Nie byłam jeszcze w środku (w sensie nie łaziłam, tylko zajrzałam), ale faktycznie jest ogromne. Na samej górze jest punkt obserwacyjny - tam zamierzam iść, ale czekam na trochę mniejszą mgłę :)

      Usuń
  3. Bardzo miło się czytalo, zwłaszcza, że w Tajwanie nigdy nie byłam i nie wiem jak tam jest. Miasto rzeczywiście wydaje się nieco szare, ale przynajmniej próbują to jakoś urozmaicić roślinami na balkonach i małymi drzewkami. Zawsze to jakas miła odmiana i po prostu ładniej wygląda. Takie ilości sukulentów na prawde roba wrażenie i jestem zaskoczona aż trzynastoma gatunkami, które zakupiłaś. Chyba najbardziej mnie zadziwiły zasady panujące w autobusie. Płacenie za dwa przystanki na pewno jest uciążliwe, raz, ze trzeba ponownie płacić, a dwa, że nie wiadomo na jakich zasadach to działa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aj, zazdroszczę Ci tej podróży <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne wakacje! No i cudowne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
  6. Na pewno bardzi wyjątkowe miejsce, fajnie, że ludzie są tak bardzo przyjaźni i na pewno będziecie to miło wspominać.
    Wow, kotów, a kotów. Mój mąż oszalał by ze szczęścia, bo on uwielbia te zwierzęta.
    Faktycznie komunikacja miejska jest tam bardzo skomplikowana. Od razu jak zobaczyłam te tokeny to mi się skojarzyło z wesołym miasteczkiem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ta giełda kwiatowa to coś genialnego! Choć nie wiem, czy nie kupiłabym wszystkich roślinek. :D I rzeczywiście bardzo dużo kotów. :) Ale świetne miejsca i zdjęcia będą super pamiątką :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Super wyjazd! Fajnie tak poznawać kulturę i nawyki innych państw poprzez podróżowanie :) Dobrze się Wam złożyło, że mieliście chwilkę na zwiedzanie i smakowanie tamtejszych pyszności! Być w Tajwanie i nie pozwiedzać to, jak nie być w Tajwanie :) Zacznę może od roślinności w stolicy. Generalnie nie ma co się dziwić, że niewiele tam zieleni, ale jak widać mieszkańcy się starają zachować resztki dziewiczy:) Takie kwiaty na balkonach i drzewka na chodnikach też musiały mieć swój urok! Wszędzie kotki! Ale super ♥ W Polsce by raczej nie przeszły takie kawiarnie, gdzie króluje zwierzak, ale myślę że te kocie kawiarnie z zachowaniem zasad BHP też są dobre :) No ruch na drogach to podobno tam jest kosmos... Wątpię, czy europejscy kierowcy by dali radę :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale super podróż i na pewno niesamowite przeżycia. Też chcialabym kiedyś zobaczyć tamten kawałek świata. Wydaje się taki całkowicie inny od naszego.

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne zdjęcia ;) Zazdroszczę pogody, u mnie tak wieje, że jak widzę Twoje sandałki to aż płakać mi się chce z tęsknoty za wiosną :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Super miejscówka :) kociaki słodkie i na kazdym kroku mozna je spotkac

    OdpowiedzUsuń

Instagram