Krok po kroku

Już za moment, lada chwila czeka mnie miłe spotkanie z latem w środku zimy. Mamy już bilety do Tajpej, odliczam kolejne dni do wylotu!
To będzie mój pierwszy raz w Azji, jestem podekscytowana i nadal trochę nie mogę uwierzyć, że tam lecę.

W Tajpej jest teraz dość słonecznie, czasem zdarzy się deszczowy dzień, ale temperatura nie spada poniżej 18°C. Może nawet uda mi się popływać w oceanie któregoś dnia? Bo w jeden z weekendów planujemy objechać wyspę i zwiedzić inne ciekawe punkty Tajwanu.
Nie znoszę zimy, więc perspektywa spędzenia czasu wolnego w ciepełku nastraja mnie bardzo pozytywną energią.

Zmiana leczenia Misia póki co przebiega dość pozytywnie. Steryd, który dostał działa poprawnie i do tej pory nie widziałam żadnych niepożądanych efektów.
Na początku miesiąca kocurek miał usunięte ostatnie 3 zęby, jakie mu zostały. FORL postępował, nie było sensu trzymać ich dłużej, bo za moment zaczęłyby już tylko sprawiać ból, a i tak praktycznie ich nie używał.
Niestety zabieg nie przeszedł tak gładko jak miałam nadzieję, śmieję się, że Miś odziedziczył po mnie swoje “szczęście” do stomatologii. Korzenie jego zębów były długie i pokręcone, o czym wetka nie wiedziała zanim zabrała się do roboty. Nikt nie robi prześwietlenia kociej szczęki przed rutynowym zabiegiem, z resztą im mniej się naświetla kota tym lepiej.
Podczas rwania przez przypadek złamano mu szczękę. Kolejne zęby miał już dzielone na 3, żeby nie spowodować kolejnych uszkodzeń.
Nie mam pretensji do wetki, czasem tak się zdarza.
Misio ma więc zadrutowaną szczękę, a druty mamy wyjąć miesiąc po zabiegu. Może uda się zrobić to kilka dni wcześniej, bo równy miesiąc wypada akurat wtedy, kiedy będziemy w Tajpej. Nie chcę angażować mojej mamy w dodatkowe jeżdżenie do weterynarza, bo i tak będzie miała co robić - zostaje z Mają i 3 kotami.
Wracając jednak do Misia - po zabiegu wróciliśmy do domu, dostałam leki przeciwbólowe i antybiotyk. Kot miał nie mieć apetytu i być obolały, jednak wieczorny posiłek zjadł ze smakiem i upominał się o jeszcze. Kolejnego dnia od rana biegał z dziewczynami, więc miałam wątpliwości odnośnie podawania mu leków przeciwbólowych. Zadzwoniłam więc do wetki, żeby upewnić się, czy muszę; tak jak się spodziewałam odpowiedziała, że nie koniecznie. Była jednak w szoku, Misiek jest mage wytrzymały na ból (to akurat wiedziałam już wcześniej) i bardzo odważny. Czasem nawet mam wrażenie, że jest odważniejszy niż ja.
Gdyby urodził się jako człowiek, byłby prawdopodobnie ikoną sukcesu.


Moja kolekcja sukulentów powiększyła się o kolejne naście sztuk. Część zamówiłam przez internet, a część kupiłam jak zwykle w markecie budowlanym. Adam zrobił mi dwie nowe półki, na których stoją moje kwiatki. Koty zyskały kolejne miejsce na parapecie i wydają się być bardzo zadowolone z tego faktu :)





Listki, które w między czasie zebrałam z sukulentów (które w drodze nauki opieki nie przetrwały) zaczęły mi puszczać korzonki. Już niedługo będą z nich nowe śliczne roślinki! Kilka z nich miałam już wyrzucić, bo leżały ponad 3 miesiące, ale ostatnio zauważyłam, że jeden z nich puścił malutki, cieniutki korzonek! Poprzenosiłam je do większych doniczek i co dzień obserwuję progres :)




Ostatnio byłam znów trochę na bakier ze zdrowym odżywianiem. Tu i ówdzie zdarzyło się zjeść jakiegoś fastfooda, albo ciasteczko. Co prawda już od dawna nie przestrzegam całkiem restrykcyjnej diety, stosowałam ją tylko na czas intensywnego odchudzania, jednak nie mogę sobie pozwolić na powrót do złych nawyków. Czasem jem na mieście, jednak cały czas staram się, żeby to było coś w miarę zdrowego.
Na śniadania niezmiennie królują owsianki (wciąż mam na nie ochotę) i bardzo często kawa. Jednak między obiadem a śniadaniem często bywam głodna, a nie zawsze mam czas na to, żeby coś przygotować. Na ratunek przyszły mi zdrowe batoniki - aktualnie testuję te z firmy “dobra kaloria”, ale jeśli znacie jeszcze jakieś firmy godne polecenia albo w ogóle jakieś inne rodzaje zdrowych przekąsek, to jestem otwarta! A może jakieś szybkie przepisy? (szybkie mam na myśli wrzucenie 5 składników na krzyż i zalanie wodą/pomieszanie, albo takie które w sumie nie zajmą mi więcej jak 10 minut). Ostatnio różnorodność posiłków u mnie leży.


W ostatnim czasie wreszcie miałam okazję spróbować decoupage’u! Powstały 2 pudełka, ramka na zdjęcia i piórniczek. Ten ostatni zostaje dla Adama, reszta powędruje na bazarek charytatywny KzG.



Będę na dniach robić jeszcze kilka ładnych decoupage’owych rzeczy, które zasilą fundacyjne konto. Na razie jednak nie zdradzę Wam co to będzie :)
No i w wolnej chwili zrobiłam jeszcze 3 naszyjniki, dla mojej koleżanki, która jest wolo w prokociej fundacji w innym mieście :)


Coraz lepiej idzie mi także scrapbooking. Tak wyglądają 2 ostatnie kartki dla moich Penpali. Muszę zdecydowanie popracować jeszcze nad kopertami, bo te niekiedy wyglądają fatalnie :D



Majkowe przedszkole mamy już oficjalnie zaklepane. Zdecydowaliśmy się posłać ją do placówki anglojęzycznej, żeby w przyszłości nie miała problemu z językiem i pracą. Ja nie miałam takiej szansy, bo kiedy byłam mała takie przedszkola to była rzadkość, a jeśli już się pojawiało, to kosztowało fortunę. Teraz, kiedy wzrósł popyt, wzrosła też podaż i takich przedszkoli jest więcej. No i ceny specjalnie nie odbiegają od standardowego polskojęzycznego przedszkola prywatnego.
Jestem zadowolona z naszego wyboru, punkt jest blisko naszego aktualnego mieszkania i ma dobre opinie wśród rodziców.



Nasze plany wakacyjne w tym roku nie są jeszcze całkiem sprecyzowane. Oprócz wyjazdu marcowego i czerwcowego do Szkocji nie mamy jeszcze żadnych konkretnych planów. Na pewno gdzieś pojedziemy z Mają w czasie jej przerwy żłobkowej. Myślałam o naszym pięknym polskim morzu. Liczę na to, że udałoby nam się znaleźć jakieś lokum dalej od miasteczka i robić wycieczki do interesujących nas miejsc. Adam myślał o Włoszech, ale ja się obawiam tego wyjazdu w wysokim sezonie turystycznym. Przerwa żłobkowa przypada na końcówkę lipca, w krajach Śródziemnomorskich będzie wtedy patelnia. Tak czy inaczej gdzieś pojedziemy we trójkę.
Znając mnie, to długo nie wysiedzę na miejscu i pewnie zrobimy sobie jeszcze jakiś wyjazd w okolicach września/października, ale póki co nie planuję go, bo różnie może być zarówno finansowo, jak i urlopowo.

Nasze Walentynki w tym roku były nietypowe. W ramach prezentu dla Adama wykupiłam godzinę na strzelnicy dla dwojga. Bardzo fajnie się bawiliśmy i być może za jakiś czas powtórzymy to. Oprócz tego była dobra kawa i kolacja w restauracji. W tym roku święto zakochanych było wyjątkowo fajne!



Czas wreszcie wrócić na właściwe tory. Albo może raczej powinnam napisać: czas wreszcie obrać właściwą drogę. Nigdy nie sądziłam, że całe to dorosłe życie będzie takie trudne i pełne rozczarowań. Oczywiście nie nastawiałam się nigdy na drogę usłaną różami, bo przecież w moim życiu nigdy nie było kolorowo. Jednak zawsze mówiłam sobie, że jakoś to będzie, tu się pomartwię, tam ucieknę, ale w końcu gdzieś tam po deszczu znów wyjdzie słońce.
No i to było trochę błędne myślenie, bo zakładało, że samo się jakoś ułoży, samo się zrobi i samo będzie.
No i figa z makiem… Samo to się może co najwyżej zrobić zimno albo ciepło. Życie jednak samo się nie zaplanuje i nie można liczyć tylko i wyłącznie na przypadki. Bo tak na prawdę to nie one żądzą życiem!
A jeśli tak Wam się wydaje, to znaczy że utknęliście w błędnym kole czyichś marzeń. Nigdy nic nie zrobi się samo, nawet wtedy, kiedy już macie idealne i poukładane życie.
Najtrudniej jest zacząć brać sprawy we własne ręce, ja jeszcze nie mogę powiedzieć, że mi się to udało, ale jestem na pewno bliżej niż kiedykolwiek indziej w całym swoim życiu.
I niezależnie od tego, jaką decyzję teraz podejmę, to zrobię to świadomie i znając wszystkie plusy i minusy.


12 komentarzy:

  1. Ale super, że lecicie do Azji! Zazdroszczę takich wycieczek, bo ja jedynie mogę sobie poczytać o wrażeniach, ale dobre i to więc będę wyczekiwać relacji z podróży! :)

    Biedny kotek... Szkoda, że wyrywanie ząbków nie obyło się bez komplikacji, ale w sumie nikt nie mógł tego przewidzieć... Oby jak najszybciej wrócił do zdrówka i pełni sił!

    Super kolekcja kwiatków! Całość bardzo ładnie się prezentuje :) Te półeczki na oknie - super sprawa. Wszystko ładnie uporządkowane i koty chyba zadowolone :)

    Śliczne rzeczy udało Ci się zrobić :) Widać, że masz talent i sprawną rękę do takich mini arcydzieł :) Moje koperty też czasem wołają o pomstę do nieba, ale liczą się zapisane słowa, także jeśli nie w wygląd, to serce wkładam w treść :)

    Dobry pomysł, żeby posłać dziecko do przedszkola, w którym mówią po angielsku! Wiadomo, że dzieci lepiej przyswajają wiedzę, więc jak od maleńkości zaznajomi się z podstawami, później już nie będzie miała problemów z językiem. Zazdroszczę jej trochę, bo sama też nie miałam takiej możliwości i teraz stękam i kwiczę, zamiast rozmawiać, choć niby język znam :D

    Super pomysł na walentynki! Chyba od Ciebie odgapię ten prezent i zrealizuję go na urodziny mojego lubego! Powinien być zachwycony :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o hybrydy obawiam się, że niestety to nie był jedynie chwyt marketingowy... Jak pisałam powyżej, dostałam dziwnego uczulenia i nie mogłam długo nosić manicure. Płytka odklejała mi się od skóry (tak zwanego łożyska) co było dosyć bolesne. Nie mogłam się podrapać, bo pod paznokciem robiła się dziura! Znalazłam grupę na FB "Uczulone na hybrydy" i okazało się, że mój przypadek nie był jedyny. Kobiety opisywały też dużo gorsze uczulenia. Ja na szczęście zareagowałam w porę i ściągnęłam manicure. Wtedy wszystko wróciło do normy. Później spróbowałam znowu, bo miałam nadzieję cieszyć się ładnymi paznokciami, ale niemalże od razu zrobiło mi się to samo. Stwierdziłam, więc że nie będę tego stosować. Paznokcie nie maluje nawet zwykłymi lakierami i już raczej się do tego nie przekonam.

      Muszę też zaznaczyć, że to uczulenie po Semilacu. Innych hybryd niemiałam okazji wypróbować.

      Usuń
  2. Wow, ale będzie relacja z Tajwanu! Już na nią czekam :)
    Kolekcja sukulentów pokaźna, aż zazdroszczę :)
    Fajny pomysł na walentynki :)
    Ja żałuję, że za moich czasów angielski był dopiero od 5 klasy szkoły podstawowej, wielki błąd, oj wielki...
    Masz rację, chyba dorośli stajemy się wtedy, kiedy dostrzegamy to, że chcąc zmiany w życiu, musimy sami wziąć stery w swoje ręce...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ano niestety tak jakoś jest, ze sama sie zmienia pogoda ;)
    Misiowi po raz kolejny tutaj życie zdrowia, oby sie nic nie działo.
    U nas niestety nie ma szans na samotne ani wyjścia ani wyjazdy, bo jakoś nie ma chętnych by młodego przechwycic. Ale to nie, ze jakieś spory, po prostu moja babcia to typowa babcia ale moja mama juz typowa babcia być nie chce, ona chce być nowoczesna sama sobie pania. A nie chcemy o nic ja pytać bo wiecej gadania potem jest niż wydaje sie to warte...
    Ale cóż. Czasem z rodzina najlepiej w święta i na zdjęciu a tak to każdy sobie.
    Miłego wyjazdu!
    Podziwiam odwagę, ja bym sie bala na tak daleko wyjeżdżać. Do dziś pamiętam nasz wyjazd nad morze. P9 trzech dniach zaczynało brakować kotów. A im nas, bo rozpetaly plage kociego kataru...
    Moze za dwa lata. W tym roku zaczyna sie szkoła... Ech.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bo na wakacje najlepiej jechac wtedy kiedy u nas jest ponuro I zimno żeby poczuć słońce dla odmiany. Ja latam 3 razy do roku do hiszpanii, tak ze teraz za tydzień na kanary. Udanego pobytu w azji :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja również mam już dość tej zimy i ponurej pogody, zazdroszczę wyjazdu. :) Zawsze marzyłam o tym żeby odwiedzić Azję.

    Biedny Misio... strasznie mi go szkoda, oby szybko wrócił do zdrowia.

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fantastyczne zdjęcia :)
    Mam zimy dość :/ tak z 20 stopni na plusie i będę zadowolona :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow, to wspaniale, że zobaczysz Azję. Udanego pobytu, dużo zwiedzania i odpoczynku :)
    Oj to faktycznie biedny kotek, musiał się nacierpieć, życzę mu, żeby wszystko było dobrze.
    Zdjęcia super, ale masz roślinek, a półki z roślinkami wyglądają niesamowicie.

    A Wasze Walentynki były na prawdę niezapomniane, ale pewnie dobrze bawiliście się na strzelnicy ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow, pozazdrościć takiej wyprawy. Podróże, to coś, w co warto zdecydowanie inwestować.
    A co do kocurka - życzę mu dużo zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale zazdroszczę Ci tego wyjazdu. Sama chętnie pożegnałabym tę przeklętą zimę i chociaż na chwile wyrwała się do cieplejszych krajów, żeby przypomnieć sobie, jak wygląda lato.
    Biedny kot, mam nadzieję, że będzie z nim już tylko lepiej i wszystko się stopniowo zagoi.
    A co do Walentynek to gratuluję pomysłu! Ja bym na to nie wpadła, chociaż miałam ogarnąć kręgle, no ale to jak zawsze co wypada, rachunek za coś trzeba zapłacić i okazuje się, że nastepny miesiac jestem na finansowym minusie, eh!

    OdpowiedzUsuń
  10. Udanych wakacji :) w Polsce ciut cieplej, ale szału nie ;) korzystaj z pogody :)

    OdpowiedzUsuń

Instagram