A życie toczy się dalej

Po powrocie z tak pięknego miejsca jak Alpy naprawdę ciężko jest wrócić do normalności.
Oczywiście wiadomo, że wszystko co dobre szybko się kończy, ale człowiek zawsze czuje lekki niedosyt, kiedy wraca do swoich obowiązków.
Koty bardzo za nami tęskniły, z resztą tak samo jak i ja tęskniłam za nimi.
Pierwsze dni, to było nieustanne przytulanie, gadanie i… takie czyste szczęście. Nie potrafię Wam tego opisać słowami, ale czułam całym swoim sercem, że cieszą się, że znowu jesteśmy.






Dzisiejsza notka będzie głównie podsumowaniem tego co działo się jeszcze przed naszym wyjazdem. Nie zdążyłam napisać o tym wcześniej, a mieszanie tematu wyjazdu i pozostałych spraw w jednym poście byłoby w moim odczuciu zbyt obciążające.
Poza tym tak piękne miejsce jak Alpy zasługiwały na osobny wpis.

Przed wyjazdem udało mi się zrobić jeszcze kilka makram. Spróbowałam swoich sił w farbowaniu sznurków i muszę przyznać, że efekty zaskoczyły nawet mnie.




Razem z Adamem zaprojektowaliśmy i wydrukowaliśmy kilka doniczek na drukarce 3D.



Doniczki mogą funkcjonować zarówno osobno, jak i z makramowym wieszakiem. Wieszadełka na doniczki, to również coś, co wykonałam po raz pierwszy i zdecydowanie nie ostatni.




Makramy stały się jednym z moich ulubionych hobby i naprawdę ciężko mi przestać je robić. Pierwsze ozdoby trafiły na aukcje charytatywne, ale w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że zrobiłam ich już na tyle dużo, że prawdopodobnie ciężko będzie sprzedać je wszystkie na bazarkach.
Jednocześnie nie jestem w stanie pomieścić ich wszystkich w domu. Wynajmujemy jednak dość małe mieszkanie, więc jedna dość duża makrama wisząca w sypialni całkowicie wystarczy.
Marzy mi się zmiana mieszkania, ale na to prawdopodobnie będę musiała jeszcze chwilę poczekać.
I tak z przesycenia makram zrodził się pomysł na sklep internetowy.
Wrzuciłam swoje makramy na Etsy. Teraz, kiedy wróciliśmy już z wakacji będę chciała dorzucić ich jeszcze więcej i kilka dodatkowych doniczek. W międzyczasie stworzę też profil na Instagramie i być może Facebooku (chociaż ostatnio jakoś mi nie po drodze do tej platformy). Po wakacjach w okolicach września - października będę ruszać z tematem już na poważnie. Zainwestuję trochę pieniędzy w reklamę. Teraz, kiedy mam w planach jeszcze conajmniej jeden wyjazd nie chcę generować mega dużego ruchu na sklepie, bo wiadomo, że wszelkie urlopy dość mocno zaburzą sprzedaże.
Będę wdzięczna, jeśli zajrzycie do mojego sklepu (jeszcze w trakcie jego tworzenia) - bardzo zależy mi na wszystkich opiniach (sklep nazywa się WildSoulWorkshop). Nie mam dużego doświadczenia w prowadzeniu platformy sprzedażowej, dlatego każdy feedback jest na wagę złota :)



Tym razem zdecydowałam się przetestować sznureczki plecione firmy Lovely Cottons. Miałam uzupełnić tabelkę z porównaniem sznurków, ale chyba nie ma to większego sensu. Względem Gniazdowania nie widzę znaczących różnic w jakości. Kolory są trochę mniej „żywe”, ale z kolei jest większy wybór kolorów. No i co dla mnie bardzo istotne - sznurki są dużo tańsze, a ich sposób nawijania jest tysiąc razy wygodniejszy. Tak więc myślę, że zostanę już przy tej firmie.
Odnośnie sznurków skręcanych nadal niezmiennie wygrywają Bobbiny.

W ostatnim czasie zdecydowałam się na małą dawkę samorozwoju. Rozpoczęłam regularne prywatne lekcje języka angielskiego żeby trochę poprawić swoje zdolności komunikacyjne.

Oprócz tego od sierpnia chciałabym rozpocząć naukę Hiszpańskiego.
To chyba jest dobry moment na ten krok. W przyszłym roku skończę 30 lat i mam wrażenie, że jakiś czas temu stanęłam w miejscu z rozwojem samej siebie.

Dlaczego lekcje prywatne, a nie nauka w szkole językowej?
No cóż, szkoła językowa ma kilka zasadniczych minusów.

  • Po pierwsze ciężko mi się skupić w grupie osób.
  • Po drugie inni uczniowie często robią błędy (do czego mają pełne prawo, bo uczą się), ale ja jestem słuchowcem i te błędy potem zostają w mojej pamięci.
  • Po trzecie nauczyciel nie jest w stanie tak bardzo skupić się na mnie, jeśli ma również inne osoby. Oczywiście jest to normalne i nie mam do niego pretensji, ale ja potrzebuję uwagi skupionej na mnie.
  • Po czwarte zajęcia w szkole językowej na danym poziomie odbywają się w konkretne dni, co ciężko będzie mi zgrać z moimi planami. Czasem mogę potrzebować zmiany terminu albo godziny.
  • Po piąte zajęcia odbywają się najczęściej 2 razy w tygodniu, a mnie zależy na spotkaniach raz na tydzień - jeśli nawalę sobie za dużo na głowę, to w pewnym momencie stanie się to zbyt uciążliwe i zrezygnuję.
  • Po szóste - potrzebuję poziomu nauczania dostosowanego do mojej aktualnej wiedzy. A np. w języku angielskim poziom B2 jest dla mnie za niski, a C1 za wysoki - automatycznie szkoła językowa upychała mnie na B2.


Oczywiście nie mówię, że szkoły językowe są bez sensu (bo nie są). Po prostu ja nie jestem typem człowieka, dla którego jest to optymalne rozwiązanie.

Wracam też do większej ilości ruchu. Odkurzyłam swoje hula hop i co drugi dzień kręcę tyłkiem.


Kiedy temperatura na zewnątrz nie powoduje, że topię się po 5 minutach to wyciągam też rower.


Bardzo chciałabym wrócić na basen, ale nie jestem pewna czy przed wrześniem mi się to uda.
Zrobiłam też drugie podejście do nauki jazdy na rolkach i muszę przyznać, że nie idzie mi aż tak źle, jak myślałam. Ćwiczę razem z koleżanką, czasami z Adamem, który robi mi za asekurację.


W czerwcu miałam też rozmowę o pracę. Po pierwszym etapie zostałam zaproszona na drugi, po drugim zostałam poproszona o przesłanie referencji z ostatniego miejsca pracy z branży IT oraz z azylu.
Dzisiaj podpisałam umowę na okres próbny.
Trzymajcie kciuki!
Temat kawiarni oczywiście nadal jest otwarty, w miarę możliwości będę powoli rozwijać firmę. Ruszając chciałabym od razu zatrudnić conajmniej 2 pracowników, a najlepiej 3. Jednak w dalszym ciągu jest to raczej odległy plan. Myślałam, że uda mi się działać bardziej sprawnie, ale nie mam aż takiej siły przebicia.

Zaszły miesiąc ze względu na wyjazd był dla mnie trochę mniej kreatywny. Nie miałam czasu skupić się na rękodziele, ale planuję to nadrobić.
Jedyne, co do tej pory udało mi się stworzyć, to listy.
Włożyłam w to masę serca i mam nadzieję wywołać uśmiech na twarzach dziewczyn.






Liczę też na to, że problem niedostarczanych do mnie listów jakoś się rozwiąże. Do tej pory poczta polska zgubiła 9 wysłanych do mnie listów.
Co najśmieszniejsze, wszystkie paczki z Chin dochodzą bezproblemowo.
W zeszłym miesiącu rozmawiałam z naczelnikiem poczty polskiej na dzielnicę Ursynów. Pani była zaskoczona i bardzo zmartwiona zaistniałą sytuacją. Obiecała założyć monitoring na wszelkie przesyłki nadawane na nasz adres, które pojawią się w rozdzielni na dzielnicę Ursynów. Obiecała mi pomóc jeśli problem ma miejsce na naszej dzielnicy.
Po ponownym spotkaniu udało mi się ustalić, że listy są gubione jednak gdzieś wyżej. Wszystkie, które w ubiegłym miesiącu zarejestrowała w rozdzielni dotarły do mnie. Jednak nadal brakuje kilku, które zostały do mnie wysłane. Nie bardzo mam pomysł co dalej robić…


32 komentarze:

  1. Na rolkach umiem jezdzic ale za to na rowerze nie lubię jak są ludzie na drodze, bo gubie orientację . My z kotami cały czas - Mefisio na lekach i nie miałam serca nikomu powierzać opieki - mama nie dałaby mu rady dać tabletki . Pewnie za rok gdzies się pojedzie .

    OdpowiedzUsuń
  2. Oleńko, w całym wpisie wszystko jest godne skomentowania, ale to jaką świetną robotę ODWALASZ swoimi nade zdolnymi rękami jest godne wysunięcia tego na najpierwsiejszy plan. W dodatku nie mogłaś tego lepiej wykorzystać niż zakładając własny sklep i pokazując się światu. Masz moje słowo, że polecę Cię, gdzie tylko się da. Boję się (oczywiście w pozytywnym sensie), co jeszcze wymyślisz za jakiś czas! Od teraz powinnaś nazywać się CiurKotMakrama.

    Czytam dalej i widzę, że nie na makramach się kończy, bo rozwijasz się jeszcze dalej. Obcowanie z językiem to piękna rzecz naprawdę i chyba zmotywowałaś mnie do powrotu do włoskiego. Też uważam, że prywatne lekcje są lepsze - ale to moje i Twoje osobiste zdanie, bo niektórzy przecież odnajdują się lepiej w grupie albo - mają na zmianę lekcje grupowe i prywatne. Plusem prywaty jest to, że nauczyciel poświęca się wyłącznie Tobie, a nie rozdrabnia na czynniki pierwsze.

    Tak dużo się u Ciebie dzieje. Takich rzeczy dla Ciebie. I tak się cieszę, Olu! Pozwolę sobie korzystać z Twojej energii, bo aktualnie po obronie mi bardzo jej brakuje :D Energii oczywiście.

    Listy są tak bardzo zapomniane dzisiaj i chyba ludziom niepotrzebne. Nie wiem jak jest z Twoimi Dziewczynami, czy utrzymujecie jedynie taką formę kontaktu? W każdym razie to piękne i wszyscy ci, którzy tego nie doświadczają, niech żałują!

    Słońca Ci w sercu nie brak, ale życzę Ci żeby się utrzymało i po prostu w Tobie było.
    Ściskam,
    Inka

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje psy też bardzo tęsknią :) Fajne fotki 😘💚💙

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiem co czujesz. Mieszkając w Alpach, na co dzień czuję się nienormalna. Otaczają mnie dwutysięczniki, bywa że czuję się przygnieciona, a z drugiej strony jak się już wejdzie na szczyt, jest już dobrze. Lubię przestrzeń.

    Muszę Ci powiedzieć, że to pierwsze zdjęcie z Waszymi łapkami jest extra!

    Próbuję zmobilizować się od dłuższego czasu do sprzedaży obrazów. Lenistwo nieusprawiedliwione.
    Te Twoje doniczki mnie zafascynowały. Podobno w Norwegii zbudowano gigantyczną drukarkę 3D i drukują domy. Takie normalne, nadające się do mieszkania.

    Co do szkół językowych, 2 i 3 punkt jest jak najbardziej o mnie.
    Do tego dodam jeszcze, że na kursie są osoby o różnych poziomach. Trafiłam tu w Szwajcarii na kurs dla początkujących "przybyszów" i niestety byłam najsłabsza, bo inni już potrafili się komunikować w tutejszym języku, bo mięli pracę, (ja wtedy pracowałam u Polaków), a ja zaczynałam całkiem od zera. Instynkt samozachowawczy oraz próby komunikacji w miejscu pracy to źródło, z którego można czerpać wiedzę i umiejętność rozmawiania w obcym języku. Ja miałam tylko ten kurs. Niestety z roku na rok nasze poziomy tak się rozjechały, że zostałam najsłabsza, a nauczycielka nie mogła się skupić tylko na mnie. I odeszłam umiejąc tyle co na początku kursu, czyli mam podstawy podstaw, nic więcej, zero komunikatywności.

    Bardzo bym chciała nauczyć się jeździć na rolkach, tym bardziej, że w mojej okolicy jest mnóstwo ścieżek dla rolkarzy. Zabrałam więc moje stare rolki z Polski i już na pierwszej jeździe rozwaliły się kółka. Nie chciałam ich wymieniać, bo okazało się, że po latach te rolki już nie były w moim rozmiarze. Wyrzuciłam je, a zapał ochłonął. Aktywuje mi się zawsze kiedy wchodzę do sklepu sportowego i widzę rolki. Mąż jednak nie chce inwestować w coś, co nie wiadomo na jak długo ze mną zostanie, bo może wcale się nie nauczę, albo mi się znudzi. No ale jak mam to sprawdzić?

    Ładną Ty tą korespondencję tworzysz. *_*

    Poproś swoich korespondentów żeby nadawali przesyłki jako polecony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ale ta drukarka drukuje betonem - postawi co najwyżej ściany i fundamenty. Nie zrobi stropów ani nic. Więc niby spoko, ale chyba jeszcze nadal bardziej opłaca się wziąć pana Henia, który położy cegły.
      Podobają mi się za to te domy z belek albo składane w 2 dni. Nie są to domy na kilka pokoleń, ale za to są niskokosztowe.
      Temat rzeka :)

      A listy - wszystkie idą polecone :( Poprosiłam teraz o wysyłanie przesyłek rejestrowanych, ale nie wiem czy ludzie będą chcieli nadal ze mną pisać w takim układzie. Przesyłki rejestrowane są droższe i dodatkowo trzeba iść na pocztę żeby je nadać. Nie wystarczy wrzucenie do skrzynki :(

      Usuń
  5. Sporo się dzieje! Doniczki z drukarki świetnie wyglądają, fajny pomysł :). Makaramy - rewelacja, te farbowanki genialne, piękny efekt ombre!
    W temacie nauki języków mam podobne podejście, dwa razy próbowałam w szkole językowej doszlifować mój francuski i niemiecki, ale nic mi nie pasowało - organizacja, poziom (ten sam problem co u Ciebie, jestem gdzieś pomiędzy szkolnymi poziomami), za mało czasu poświęconego mi przez nauczyciela itd. Po wakacjach mam nadzieję zacząć francuski indywidualnie :).
    Zazdroszczę Ci trochę mobilizacji do ruszania się, ja ciągle coś zaczynam albo planuję, a potem jakoś się to rozmywa w codziennych obowiązkach. Muszę coś w końcu przeorganizować, może Twój przykład trochę zadziała :).

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem tutaj nowa i już widzę, że twórcza z Ciebie osoba :) Makramy są bardzo ładne, uwielbiam takie dekoracje w domu. Podoba mi się ten pomysł, żeby doniczki powiesić na makramowym wieszaku. Listy wyglądają cudnie, widać, że włożyłaś całe swoje serce w ich przygotowanie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Przywędrowałam przypadkiem a Twojego loga i bardzo mi się podoba, taki szczery prawdziwy i nie będę ukrywać, jestem straszną kociarą i już wiesz, wszytko ^^
    Koty strasznie tęsknią, jak zostawiliśmy naszego na dwa dni, to nie dawał nam spokoju :) Ile się namiauczał i wyłasił, że aż szkoda gdzieś wyjeżdżać.
    Cudne makramy robisz, piękne wzorki i kolorki, sama kocham rękodzieło, ale tym się nigdy nie zajmowałam. Za to drukarka 3D bardzo kusi mnie i narzeczonego. Mamy wiele pomysłów, żeby ją wykorzystać. Doniczki są świetne ^^ a na wieszakach to już w ogóle cudo <3
    Sama muszę pomyśleć nad jakąś albo szkołą językową, albo indywidualnym nauczaniem, ale koszta ehh, bo ja strasznie niejęzykowa jestem, uczę się samodzielnie i choć poświecę każdą wolną chwilę i próbuję wszystkich sposobów to nawet podstawowy angielski (który przecież każdy zna) mi nie wchodzi.
    Hula-hop i roli tez nie umiem xD, ale za to na deskorolce czasem pojeżdżę :D
    Z pocztą ja też miałam problemy. Paczki nie przychodziły albo przychodziły otwarte. Jak dostawałam jakieś darmowe próki różnych rzezczy, to zawsze brakowało. Wysłane przeze mnie paczki priorytetem też siedziały w moim punkcie poczty. Jak ja zgłaszałam skargi, to mieli mnie w głębokim poważaniu. Dopiero jak się narzeczony wkurzył i poszedł, to wszytko już ładnie przychodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u nas wkurzanie się nic by nie dało :( Pani z poczty była bardzo przejęta tą całą sytuacją, starała się pomóc, ale najwyraźniej problem występuje gdzieś indziej :(

      Usuń
  8. Gratuluję kreatywności, może było tego w maju mniej, ale i tak wydaje mi się dużo. :) Posiadanie makramy w domu do mnie nie przemawia, ale na zdjęciach mi się podobają, ta pomarańczowa jest świetna.
    Na rolkach jeździłam jako wczesna nastolatka, teraz czasami chciałabym wrócić, ale boję się, że nie będę umiała tego opanować. Po każdej przerwie w łyżwach muszę się uczyć jazdy na nowo... :D
    W temacie nauki języka to mnie akurat najbardziej odpowiadają zajęcia w szkole językowej, ale w małej grupie, najłatwiej mi się wtedy otworzyć, a to z mówieniem i generalnie wyrażaniem myśli zawsze mam największy problem. Dużo zależy, jak się trafi, ostatnio akurat trafiłam dobrze i widzę spore postępy. ;) Chociaż na pewnym poziomie to już nie ma sensu i gdybym wpadła na pomysł nauki angielskiego, to też tylko indywidualnie, żeby się skupić na swoich problemach. Lubię też uczyć się sama, szczególnie kiedy zaczynam, ale trzeba znaleźć sensowne materiały, jest trudniej z motywacją i o ile gramatykę, słownictwo, rozumienie ze słuchu można ogarnąć, to pojawia się problem z ćwiczeniem tworzenia wypowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam. Ja o zdjęciach chciałam kilka słów napisać. Pierwsze zdjęcie z dwoma łapkami jest piękne i pokazuje prawdę przyjaźni, jest delikatne i mocne w przekazie. Zdjęcie "O mnie" z warkoczem też bardzo mi się podoba, kobiece, delikatne i naturalne, A słowiański klimat maluje ten obraz... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Gdy ja gdzieś wyjeżdżam a później wracam, czuję taki niedosyt, chęć zabrania części świata ze sobą do domu ale kiedy już wrócę i zobaczę moje kocięta to wiem, że mój świat jest właśnie tutaj :) Pofarbowane makramy wyglądają naprawdę pięknie! Kocham rower, kocham basen, kocham rolki :) Nie jestem dobra w żadnym z tych sportów ale każdy daje mi wiele frajdy i zabawy- chodź nie raz kończy się na strupach i siniakach :)
    Pozdrawiam ciepło ♡

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja zawsze mam zjazd emocjonalny jak wracam z jakiejś podróży, najbardziej odczuwam smutek jak wyjeżdzam z Hiszpanii, uwielbiam ten kraj i mam nadzieję, że będę mogła tam kiedyś zamieszkać.
    Ja ostatnio przerzuciłam się na hulajnogę i uwielbiam nia jeździć, choć pod szkockie górki czasami wyzwaniem jest podjechać, ale za to z górki jest ten niesamowity wiatr we włosach szczególnie jak jest pusto w parku i nie muszę hamować bo inni ludzie idą.
    Co do roweru, to jeszcze nie miałam możliwości korzystania z niego w tym roku, pogoda ostatnio jest strasznie niestabilna, a jakos nie lubię jeździć w deszczu więc czekam na lepszy czas z wielką nadzieją, że w tym roku uda mi się pojechac nad jezioro rowerem.
    Uwielbiam rolki, super,że coraz lepiej Ci idzie.

    Makramy sa niesamowite, cudowne kolory, jestem pod ogromnym wrażeniem :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Aż nie wiem co napisać. Twój wpis dał mi motywacje, żeby jeszcze więcej robić i nie stać w miejscu. Ja przez ostatni rok z powodu braku czasu zaprzestałam naukę niemieckiego, a blog zaczął upadać. Postanowiłam jednak się nie poddawać i wrócić zarówno do prowadzenia bloga, jak i nauki. A co do rolek. To jest bardzo fajna rzecz. pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się, że mogę kogoś zmotywować :) Chyba nigdy wcześniej mi się nie udało :D

      Usuń
  13. Po zobaczeniu kilku twoich pierwszych makram stwierdziłam, że musisz założyć sklep! Czytam dalej, a tu proszę! Przedsiębiorczym warto być,a jak się ma takie zdolne łapki to nic tylko dzielić się swoimi dziełami z innymi! Ciągle mnie zastanawia skąd ty bierzesz tyle czasu na te wszystkie kreatywne rzeczy, bo tu rękodzieło, listy, nawet doniczki, sporty, nauka i praca! Dzisiaj mnie już totalnie zadziwiasz! Bardzo dobrze, że nie rezygnujesz z jazdy na rolkach bo to naprawdę świetna sprawa.
    Pozdrawiam gorąco ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko kwestia organizacji czasu ;) Wydaje mi się, że to jedna z rzeczy, które idą mi dobrze :)

      Usuń
  14. Cóż za piękne doniczki!!! Wszystkiego dobrego i powodzenia w walce z pocztą ;')

    Mój blog - VESTYLISH

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny pomysł ze sprzedażą swoich prac, na prawdę trzymam kciuki i już tam do Ciebie zaglądam. :) Piękne rzeczy tworzysz. :) Powodzenia w nowej pracy!
    A ja kocham jeździć na rolkach, tylko znowu nie mam z kim za bardzo :D
    Kurczę kiepsko z tymi zagubionymi listami... ;< Mam nadzieję, że więcej się to nie powtórzy.

    OdpowiedzUsuń
  16. Rolki na nogach miałam raz, tak samo zresztą jak łyżwy, i chyba sukcesów nie zrobię :)
    Bardzo, bardzo trzymam kciuki za sklep, Tworzysz prawdziwe dzieła :) I oczywiście powodzenia w pracy!
    okularnicawkapciach.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Wspaniałe makramy, godne podziwu :) Moje zwierzęta też zawsze tęsknią :3Trzymam kciuki za sklep :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Piękne rzeczy tworzysz! Zachwycam się tymi makramami, doniczkami i makramowymi wieszakami na doniczki!!! CUDO ♥ Ja też chcę takie w swoim mieszkaniu! Czy myślisz może, żeby to robić na sprzedaż? Jak coś ja jestem chętna!
    Aktywność fizyczna ostatnio u mnie leży. Myślę w sierpniu powrócić do nauki pływania, ale zobaczymy jak to wyjdzie. Na razie ciężko mi cokolwiek zaplanować. Rowery uwielbiam, więc korzystam z tego środka transportu, kiedy tylko mogę, ale ostatnio pogoda nie jest moim sprzymierzeńcem.
    Trzymam kciuki za nową pracę! Oby wszystko poszło po Twojej myśli :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przecież wrzuciłam nawet link do sklepu ;)

      Usuń
  19. Makramy sa przepiękne, mają taki niezwykły boho klimat. Gdy jestem na wyjeździe tez bardzo zawsze tęksniłam za swoimi kanarkami, ale to chyba normalne skoro zwierzaczki sa jak członkowie rodziny.
    Aktywność fizyczna u mnie ostanio w kratkę, niby mam więcej czasu ale wykorzystuje go kompletnie inaczej - no cóż...
    serdecznie pozdrawiam
    //Karo

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo ładne prace. Kiedy my wyjeżdżamy tęsknimy też za naszymi zwierzątkami - dla odmiany -są to pieski, sędziwe pieski, ale kochane.
    Pozdrawiamy.

    OdpowiedzUsuń
  21. Pewnie, że koty cieszą się z powrotu swoich człowieków. Na swój koci sposób:-) Pamiętam jak Sprytka szalała gdy wracaliśmy z podróży... Nawet ładowała mi się na kolana, a na co dzień tego nie robiła.
    Dobry pomysł z tym makramowym sklepikiem:-) Wpadnie trochę kasy, grosz się przyda i będziesz go mogła spożytkować np. na podróże:-)
    A wiesz, że ja się uczę hiszpańskiego? Idzie mi to jak po grudzie bo się nie przykładam. Ale teraz muszę bo kupiliśmy tam dom:-) Pół roku chodziłam do Instytutu Cervantesa ale zrezygnowałam. Teraz uczę się sama, raz w tygodniu wpada do nas zaprzyjaźniony Hiszpan na pogaduchy, słucham kaset, czytam hiszpańskie gazety, oglądam hiszpańską tv i telenowele w oryginalnych wersjach;-) Ale najwięcej daje mi każdy nawet najkrótszy pobyt w Hiszpanii, nie ma to jak obcowanie z językiem 'na żywo'.
    Trzymaj się Olu!

    OdpowiedzUsuń
  22. aż z ciekawości weszłam na ten sklep,żeby zobaczyć jakie tam masz gadżety. Jednak muszę przyznać,że odwalasz kawał dobrej roboty. Bardzo podobają mi się te listtki :p

    https://daruciaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  23. Jestem ciekawa Twojej nauki hiszpańskiego. Wiem po moich "uczniach" i znajomych, że niewielu osobom udaje się go podszkolić, by w realiach w Hiszpanii dobrze się porozumieć w hotelu i każdej sytuacji, ale to przez złe podejście głównie i myślenie (oraz nauczycieli i dobór książek typu pons czy edgard, które na dobrym poziomie nie są), ale cieszę się,że się zdecydowałaś i życzę owocnej nauki 💙💚

    OdpowiedzUsuń
  24. Widze, że u Ciebie się rozwija sprawa dotycząca nauk języków i organizacja 'życia' :) Trzymam mocno kciuki za prace, oby Ci się podobała i żebyś była z niej zadowolona :)

    Nie można też zakładać dużo na siebie, wiem sama po sobie, że w pewnym momencie brakuje na wszystko czasy, dosłownie. Dobrze mieć pasje, prace i swój biznes ale wszystko z rytmem. Makramy są wręcz przecudowne, a farbowanie sznurów wychodzi CI tak, jakbyś robiła to całe życie ♥

    OdpowiedzUsuń
  25. Zawsze podziwiam Twoją aktywność i kreatywność w wielu różnych dziedzinach. Nawet jak masz w czymś zastój czy jakiś gorszy moment, to i tak robisz milion razy więcej niż ja :)
    Makramy przepiękne, ale jak na nie patrzę, to pierwsze o czym myślę, to że mój kot by te sznurki chętnie zeżarł :D

    OdpowiedzUsuń
  26. Ależ Ty masz intensywne życie, też bym chciała znaleźć w sobie energię, by robić tyle rzeczy. Fajne te makramy, domyślam się, że to plecenie musi być wciągające. A kartki przepiękne :)

    OdpowiedzUsuń

Instagram