Świątecznie i kolorowo


Zbieram się już od prawie tygodnia, żeby coś napisać i co dzień odkładam to na jutro, bo co chwila jest coś.
Przepraszam, jeśli piszę dziś bez ładu i składu. Musicie mi wybaczyć… Ostatnio na siłę wyszukuję sobie pozytywnych aspektów, żeby móc przykleić sobie na twarz uśmiech kiedy wychodzę z domu.

Moja kolejna rozmowa o pracę, mimo że byłam pewna, że poszła dobrze zakończyła się fiaskiem. Najlepsze jest to, że dostałam po wszystkim maila, że jestem za*ebista, ale jednak mnie nie chcą, bo "tamto i siamto". Szkoda tylko, że 'tamto i siamto' nie zostało nawet pół-słowem poruszone na rozmowie… Absurd goni absurd, ja nie mam szczęścia jeśli chodzi o karierę zawodową :(
Powoli trochę udziela mi się świąteczny nastrój, mimo że słuchając bożonarodzeniowych playlist wydaje mi się, że mam jeszcze gorszy nastrój, niż przed ich włączeniem. Nie wiem jak to jest, ale te melodie potęgują u mnie humor, który już mam w danym momencie. To trochę jak z alkoholem - kiedy człowiek upija się ze szczęścia, to jest wesoły, a jeśli robi to ze smutku, to osiąga meritum nieszczęść.

Od ponad 4 tygodni nie mogę się doleczyć, wchodzę z jednej infekcji w drugą, po powrocie z Berlina totalnie złożyło mnie, przez tydzień czasu leżałam z temperaturą, której nie mogłam za specjalnie zbić żadnymi paracetamolami. Z tego wszystkiego zaraziłam męża i córkę. Sytuacja w tej chwili jako tako opanowana, zostało jeszcze trochę kaszlu, ale myślę, że na święta będziemy w stanie normalnie funkcjonować :)


Choinka stoi u nas już od połowy grudnia. Tak bardzo chciałam w tym roku poczuć magię świąt, że ubraliśmy choinkę praktycznie jak tylko pojawiły się w sprzedaży te śliczne drzewka. Choineczka jest nieduża i stanęła na lodówce, dodatkowo przywiązana jest do ściany sznurkiem - dzięki temu jest szansa, że nie zemdleje (a uwierzcie mi, przy trzech kotach i rezolutnej prawie 1,5 rocznej dziewczynce chyba wszystko jest możliwe!).


Mieszkanie ozdobione lampkami, w tym również naszymi handmade cotton ballsami. Prawdę mówiąc byłam pewna, że będzie przy tym ogrom roboty, a tymczasem cały sznur ballsów zrobiliśmy w jeden wieczór :) I ten wieczór był dla mnie mega radosny i odstresowujący. Znów poczułam się jak 7-latka robiąca papierowe ozdoby na choinkę. Zdecydowaliśmy się na wielokolorowe tęczowe odcienie. Takie, żeby robiło się cieplej od samego spojrzenia na nie :)
Jeśli chcielibyście spróbować samemu, to tutorial brałam stąd: KLIK :)


Przygotowania świąteczne idą nam generalnie powoli, ale do przodu. W tym roku jak zawsze robimy naszą popisową sałatkę z tuńczykiem i przepyszne ciasto z żurawiną. Na szczęście większość potraw przygotowują w tym roku wujkowie i moja mama, sama chyba nie byłabym w stanie tego wszystkiego ogarnąć tak dobrze jak oni. Co roku wszystko jest zawsze dopięte na ostatni guzik.

Z naszej strony ogarnięte są już wszystkie prezenty. Na szczęście poczta stanęła na wysokości zadania i wszystkie paczki doszły do nas na czas. Już nie mogę się doczekać, aż bliscy będą je rozpakowywali w Wigilię :)
Nasze Secret Santa też już poszło w świat. Już czekam na relacje osób, do których dotrą. Secret Santa dla mojego męża też już dotarło. W tym roku prezent był na prawdę rewelacyjny! Dziewczyna sama zrobiła na szydełku podkładki pod kubki w kształcie kocich dupek i portali z gwiezdnych wrót oraz jedną z postaci z Maincrafta, którą aktualnie bawi się Majka :)




W świątecznym nastroju postanowiliśmy zrobić w tym roku sesję Majce. Samo robienie rekwizytów było frajdą, kupno gotowców byłoby nudne i nie w moim stylu ;) I tym sposobem ze starego pudełka po zamówieniu z zooplusa powstał komin, a z pudełek po herbacie małe prezenciki. Majka nie przepada za sesjami i ogólnie wykazuje się niską dozą cierpliwości, jednak mimo to udało nam się zrobić kilka sympatycznych ujęć. Nawet koty w tym roku były zainteresowane zdjęciami. Purka pozwoliła sobie na chwilę założyć czapkę, a Amaya sama z siebie wskoczyła do Mikołajowych sanek z kartonu (może to ten karton zadziałał jak magnes…) :P
W każdym razie jestem bardzo zadowolona z efektów i w tym miejscu chciałabym Wam wszystkim życzyć rodzinnych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia oraz samych sukcesów w Nowym 2017 Roku :)






W tym roku zorientowałam się za późno, ale w przyszłym roku już nie popełnię tego błędu. Razem z koleżanką chcemy zorganizować świąteczny bazarek dla podopiecznych Koterii. Idea jest taka, że ludzie będą mogli licytować różne fanty, które zamierzam sama wykonywać przez ten rok. Postanowiłam sobie, że w każdym miesiącu zrobię przynajmniej 2 fanty. Zostawiam sobie otwartą kwestię dziedziny, ponieważ lubię odkrywać nowe możliwości DIY. I do tej pory powstał wyszywany kotek i pokrowiec na telefon. Często mam problem, żeby zebrać się w sobie i coś zrobić, ale mając takie postanowienie i wiedząc, że wydarzenie coraz bliżej będzie mi łatwiej przysiąść. A takie tworzenie na prawdę odstresowuje. 
Planujemy ruszyć ze sprzedażą w październiku 2017. Mamy nadzieję, że uda nam się nawiązać współpracę z kilkoma innymi rękodzielnikami, którzy w zamian za reklamę przekażą nam po jakimś drobiazgu na licytację. Cel jest szczytny, cały dochód ma być przekazany na leczenie i szukanie domów bezdomnym kotom z Warszawy.

W sumie nie napisałam jeszcze jak było w Berlinie - trochę nie ogarnęłam dziś chronologii, piszę bez żadnego planu i bez zrobionych podpunktów w notatniku.
Weekend w stolicy Niemiec zleciał nam bardzo przyjemnie. Mieliśmy sporo czasu na zwiedzanie i na relaks.





Obowiązkowym punktem naszej wyprawy był mur berliński i brama Brandenburska. Z uwagi na ogromne kolejki daliśmy sobie spokój z muzeami, odwiedziliśmy tylko jedno - muzeum historii naturalnej. I muszę powiedzieć, że wypadło bardzo słabo w porównaniu do tego w Londynie.




Odwiedziliśmy także targi świąteczne. I faktycznie - te berlińskie są na prawdę przepiękne! Cała masa ludzi w radosnych nastrojach, masa smakołyków, prześlicznych ozdób świątecznych i grzane wino. To właśnie tam poczułam zbliżającą się gwiazdkę!
Najpiękniejszy market jest na Alexander Platz.




Zakupiłam tam przepiękne drewniane i nie tylko ozdoby na choinkę.



Będąc w Berlinie nie mogło nas oczywiście zabraknąć w kociej kawiarni. Jednak tą wizytą jestem mocno rozczarowana. Byliśmy pierwszymi klientami. Kawiarnię zamieszkują 4 koty, jeden z nich był w pomieszczeniu, do którego mają dyspozycję tylko koty, dwa natychmiast przybiegły się z nami przywitać, jeden majestatycznie siedział przy grzejniku.


Wygłaskaliśmy te, które wykazały chęć kontaktu z nami, podeszłam również do tego, który wygrzewał się przy oknie. Pogłaskałam go i przeraziłam się - kot rasowy długowłosy z gigantycznym kołtunem na grzbiecie. Autentycznie, takie kołtuny mają koty, których nikt nie szczotkuje conajmniej od 5-8 miesięcy. Najczęściej taki supeł kwalifikuje się tylko do wycięcia. Kot ogólnie brudny, umorusany karmą przy szyi oraz na łapach. Wiadomo, jak nie ma potrzeby, to kota się nie kąpie, ale litości - o koty z długim włosem dba się zupełnie inaczej. Takie koty wymagają codziennej pielęgnacji futra, dokładnego wyczesywania, przemywania futerka doraźnie - jak potrzeba. Zrozumiałabym brudnego kota po całym dniu otwarcia kawiarni, ale litości nie wtedy, gdy byliśmy tam dosłownie na otwarciu!


Przez pierwsze pół godziny byliśmy jedynymi klientami. Koty kursowały między oknem, a nami. Czasem pobarankowały, jeden wpakował się mężowi na kolana, chwilę posiedział z nami na stole i wrócił do zabawy ze swoim towarzyszem.


Póżniej przyszli oni - jakaś niemiecka para wielkich miłośników kotów ze swoimi mega wypasionymi telefonami. Koty zostały oczywiście na wstępie opstrykane fleszem, następnie zagłaskane i zaprzytulane. Parka co chwila szła i łapała koty, pakowała sobie na ręce, albo na kolana i mocno trzymając wgłaskiwała. Oczywiście w tym czasie pełna sesja zdjęciowa z kotami. Koty wyrywały się i uciekały w drugi koniec sali, chowały się pod stołami i na wyższe półki, co w żadnym wypadku nie zrażało kociolubów. Jeden z kotów wściekł się i uciekł do pomieszczenia, do którego nie mieli wstępu ludzie. Dwa pozostałe koty nadal były na celowniku - bez przerwy tykane, głaskane i przytulane. W końcu podzieliły zdanie swojego kolegi i również dały dyla. Tym sposobem po 30 minutach kocia kawiarnia zamieniła się w kawiarnię bez kotów na widoku. Ok, ludzie to tylko ludzie, jedni są ogarnięci, inni nie. Ale gdzie przepraszam bardzo była wtedy obsługa? No fajnie, że jest regulamin kawiarni, tylko czemu nikt go nie egzekwuje?
Podejrzewam, że to nie była nasza ostatnia wizyta w Berlinie, ale dla własnego spokoju ducha ostatnia w tej kociej kawiarni. W Berlinie jest ponoć jeszcze jedna, może następnym razem pokuszę się na odwiedzenie tej drugiej…

A tymczasem lecę, bo w gruncie rzeczy jesteśmy z robotą w lesie... Jeszcze raz najlepszego!

9 komentarzy:

  1. Oj to ja poproszę przepis na te sałatkę z tuńczyka :)
    Fajny wpis, a ile zdjęć, obłęd :)
    U nas tez jest kawiarnia kocia, ale jakos nie mogę tam dotreć, a to katar, a terz ospa... :(
    te ballsy sa cudowne!!!!

    ZDROWYCH SPOKOJNYCH ŚWIĄT !

    OdpowiedzUsuń
  2. Domowe cotton ballsy? Muszę chyba spróbować :)
    Jaka piękna świąteczna sesja :)
    I dużo zdrowia na koniec roku :)
    Pięknych Świąt.
    https://sweetcruel.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Śliczne zdjęcia! Cotton ballsy świetne, też postawiłabym na kolor gdybym sobie takie robiła ;) Daj znać wcześniej co do bazarku na rzecz kociaków, podesłałabym może jakieś bransoletki, które sama tworzę ;) Pozdrawia i wesołych świąt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super! Na pewno się odezwę, pewnie jakoś w okolicach sierpnia/września. Wtedy będę pisała do wszystkich rękodzielników :) Chcemy rozpocząć pierwsze licytacje w październiku, nie wiem jeszcze ile tur będzie - zależy ile fantów uda mi się zrobić i ile osób wyrazi chęć współpracy :)

      Usuń
  4. Witaj Olu! dziękuję za odwiedziny, miłe słowa, a zwłaszcza za zrozumienie smutku po stracie Sprytki:) Córeczka przepiękna, koteły urocze i do zamiąchania, pomysł z bazarkiem dla Koterii cudowny, relacja z Berlina i zdjęcia niezwykle ciekawe:) w Krakowie też jest Kocia Kawiarnia na Krowoderskiej:)w ubiegłym roku też robiłam ozdoby choinkowe, a Spryta 'pomagała' mi jak tylko mogła:) a najlepiej wychodziło jej leżenie pośrodku roboty:)
    Olu, życzę Tobie, całej rodzince i futrzakom cudownych Świąt! zdrowych, pełnych magii, pyszności, miłości i pozytywnego zakręcenia! Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne zdjęcia <3 bije od nich radość, aż człowiek chce się uśmiechać. Tobie również życzę wszystkiego dobrego w 2017 roku.
    W domu mam kupione cotton balls i je uwielbiam <3

    OdpowiedzUsuń
  6. WESOŁYCH QMANDORKA :**
    ja wróciłam do blogowania ;))
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. jeju jeju! jakie cudowne zdjęcia! <3
    Wszystkiego dobrego na ten ostatni, świąteczny wieczór <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepiękne zdjęcia... sesja magia :) Super, że was znalazłam! Będę wpadać częściej. Trzymaj się i nie poddawaj w znalezieniu pracy!

    OdpowiedzUsuń

Instagram