Moje urodziny


A konkretniej - moje 4 urodziny. Dokładnie 4 lata temu (5 października 2012r.) dostałam drugie życie. Właściwie od tego momentu wszystko dzielę na czas przed i po wszczepieniu rozrusznika.

Długo się zastanawiałam, czy pisać tę notkę, ponieważ z zasady nie mieszam się w sprawy dotyczące polityki i kościoła. Nie mniej jednak sytuacja, którą żyje aktualnie cała Polska dotyczy bezpośrednio także i mnie. I uwierzcie mi, wzbudza we mnie ogromny strach pomieszany ze złością.

Marzyłam o dziecku i mam cudowną córeczkę. Marzę o kolejnym dziecku, a mimo to nie jestem pewna, czy się na nie zdecyduję.

Wiecie jak to jest z chorobami w ciąży? W zasadzie niczym nie można się leczyć, bo to zagraża rozwijającemu się dziecku. 
A czy wiece jak to jest w ciąży z dolegliwościami, które miałyście przed nią? W około 80% przypadków nasilają się, są częstsze i przez to bardziej upierdliwe.
Czyli jeśli macie suchą skórę, to w ciąży może się okazać, że będzie jeszcze suchsza i żadne balsamy nie będą pomagać. A może odwrotnie - tłusta cera? W ciąży możecie dodatkowo dostać z tego tytułu trądziku jak gimnazjalistki. Częste zapalenie dziąseł? W ciąży może być permanentnie na całe 9 miesięcy. Cukrzyca? W ciąży cukier będzie skakał jak głupi. A może - tak jak w moim przypadku - częstoskurcze komorowe i nadkomorowe z rytmem serca powyżej 250 uderzeń na minutę? Albo napadowy blok przedsionkowo - komorowy (skutkujący rytmem serca około 20-30 uderzeń na minutę)? Tak, w takich momentach odpływa się gdzieś w ciemność… I tak, to są sytuacje zagrażające mojemu życiu. I o ile kwestię za niskich rytmów ogarnia rozrusznik, więc można powiedzieć, że są bezpieczne, o tyle tych powyżej 250 nie ma już co regulować, bo jak wspomniałam wyżej - wszelkie leki są niebezpieczne dla płodu.

Wszystkie te „pro lajfy” głoszą, że trzeba chronić życie! Oczywiście, zgodzę się, ale czy w takim układzie moje życie jest mniej ważne? Jeśli tak, to dlaczego?
Wiecie co, ja wiem jak to jest, kiedy serce przestaje bić na kilkanaście sekund i uwierzcie mi, nie życzę tego nawet najgorszemu wrogowi. Kiedy człowiek zdaje sobie sprawę, że jutro może nigdy nie nadejść i kiedy całe życie przelatuje przed oczami. Wtedy - w tym jednym momencie - nie czuje się strachu, a jedynie żal.
Ten kto tego nie przeżył na własnej skórze nigdy nie będzie wiedział jak to jest. Tego nie da się tak po prostu wyobrazić sobie.
Na jakiej więc podstawie o moim życiu mają decydować ludzie, którzy nie wiedzą (z własnego doświadczenia) czym jest kardiowersja? Którzy nigdy nie leżeli na stole operacyjnym i nigdy nie widzieli końca. 
Teraz wszystko jest inaczej. Doceniam każdy promień słońca, każdą kropelkę deszczu, wiatr który porusza liśćmi, każdy jeden płatek śniegu. Bo wiem, jak to jest wszystko cholernie kruche.
I wiem jedno - chcę żyć!
Jeśli ciąża może mnie zabić, to chcę mieć opcję wyboru. Nie chcę osierocić mojej córeczki, nie chcę zostawić męża i reszty rodziny.

Oczywiście bardzo szanuję dziewczyny, które decydują się urodzić dziecko wiedząc, że same mogą nie przeżyć. Podziwiam Agatę Mróz, która poświęciła swoje życie dla swojego dziecka. Ona miała wybór - postąpiła zgodnie ze swoim sumieniem. 

No ok, zostawmy jednak kwestię sumienia, a co w przypadku, gdy rozwija się ciąża pozamaciczna? Bo przecież wg nowej ustawy ona również nie może zostać usunięta. Płód rośnie w jajowodzie i już z tego tytułu na 100% nie przeżyje. Będzie rósł do momentu aż rozerwie jajowód. Kobieta będzie umierała w męczarniach razem ze swoim maksymalnie 5 tygodniowym dzieckiem… W imię czego? Czy na tym ma polegać ochrona życia?

A co z dziećmi, które urodzą się chore? Będą żyć maksymalnie kilka godzin, dni, może tygodni…? A może będą cierpiały? O tym jak będzie się czuła matka, która trzyma w rękach odchodzące dziecko nie myśli nikt. No bo po co?
Pominę już sytuacje, kiedy rodzi się dziecko, które będzie żyć, ale nigdy nie stanie się samodzielne. To są trudne wybory, sama nie wiem jak bym postąpiła w takiej sytuacji. Przecież wiadomo, że ochrona życia, którą głosi teraz tak wiele osób skończy się w momencie, gdy dziecko się urodzi. A co potem, to już nie ich sprawa. Nikt nie będzie wspierał matki finansowo (np. w kosztownych rehabilitacjach i w utrzymaniu) ani psychicznie. A po śmierci matki takie dziecko (już pełnoletnie) trafi do jakiegoś bliżej nieokreślonego domu opieki, w którym może łaskawie zostanie nakarmione i umyte… Tak, takie są właśnie realia! 

O ciążach z gwałtu już nie będę nawet wspominać, bo na szczęście w tej kwestii nie mam żadnych doświadczeń.

Nasz genialny rząd popiera coś, co de facto uderzy w prawa człowieka i w przysięgę Hipokratesa. Lekarze będą się bali ratować życie, bo trafią za kratki. Ci wysoko postawieni, którzy decydują za nas tego nie odczują, bo siedząc na takiej kasie na jakiej siedzą z łatwością załatwią sobie aborcję za granicą, a następnie wynajmą dobrych prawników.
A wielkie „pro lajfy”, ci szarzy obywatele ślepo wierzący PiSdeczkom? Oni chyba sami nie wiedzą, co wspierają. Ciekawa jestem jak bardzo będą stali murem za swoimi racjami, kiedy ich siostry, żony, córki albo wnuczki będą umierać na ich oczach… 

Nie brałam udziału w proteście na placu Zamkowym, nie chciałabym pchać się tam z córką, bo jeszcze nie do końca doszła do siebie po przeziębieniu. Ale ubrałam się na czarno i mocno wspieram czarny protest.

I cały czas jeszcze gdzieś tam w głębi wierzę, że to wszystko jest na pokaz… Że robią aferę, aby nikt w tym momencie nie interesował się innymi ustawami, które dzięki zamieszaniu nie będą tak bardzo widoczne…


7 komentarzy:

  1. Nigdy nie chciałabym znaleźć się w sytuacji, w której musiałabym wybierać między życiem moim, a życiem mojego dziecka. Jednak w tej sytuacji, kiedy mam córkę, męża i rodzinę, a ciąża zagrażałaby mojemu życiu to, mimo, że byłby to trudny wybór, pewnie postanowiłabym o jej przerwaniu. Jeśli ja nie przeżyłabym ciąży to i to kilkutygodniowe dziecko również nie przeżyje, a jeśli przeżyje to, czy urodzi się zdrowe? A wtedy moja córka i to nowo narodzone dziecko stracą matkę. To są naprawdę trudne decyzje, ale myślę, że pomimo tego każda kobieta powinna mieć prawo wyboru. Nie chcę, żeby o przerwaniu ciąży decydował rząd, kościół, czy ktoś kto mnie w ogóle nie zna. To byłaby wyłącznie decyzja moja i mojego męża. To my w takim przypadku byśmy musieli z tym żyć.
    Zgadzam się z Tobą całkowicie i mam nadzieję, że już nie będą niczego zmieniać w tym temacie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze - wiem, że to takie symboliczne urodziny, ale tak czy siak - dużo dobrego i dużo zdrowia :)

    Po drugie zgadzam się z Tobą. Aborcja jako metoda antykoncepcyjna to kiepski pomysł, ale po to są te 3 przypadki, żeby wtedy była możliwość jej wykonania. Wkurza mnie to jeszcze, że tak bardzo interesują się życiem poczętym, ale tym narodzonym to już nie bardzo...

    OdpowiedzUsuń
  3. Aborcja, eutanazji i oddawanie narządów do przeszczepu to bardzo delikatne tematy. Politycy i kościół nie powinni się w to mieszać czy ktoś chce dokonać aborcji czy oddać nerkę. Wiadomo wszystko z rozsądkiem. Jestem za aborcją ale tylko w uzasadnionych przypadkach. Sama nie wiem czy bym jej dokonała. Nie umiem powiedzieć co bym zrobiła ale wiem że u mnie każda kolejna ciąża to poważne ryzyko. Więc na razie nie kusze losu abym nie musiała stawać przed trudną decyzją.

    ps. Życie po zatrzymaniu serca to nowe życie. Ja mam rozrusznik od 3 lat.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z Tobą w stu procentach choć nigdy nie miałam poważnych problemów zdrowotnych, odmienne stany także książkowe można rzec. Nie mam w zasadzie nic do dodania, bo napisałaś już wszystko.
    Z miejsca jednak chcę Tobie życzyć dużo zdrówka i Malutkiej także.

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest bardzo złożony problem i z jednej strony trochę zazdroszczę osobom, dla których jest to problem czarno-biały, ale z drugiej dziwi mnie jak można nie dostrzegać całej gamy szarości? Jak można nie widzieć szerszego obrazu?

    W całym tym problemie dostrzegam jeszcze inne kwestie - gdzie są ludzie walczący o prawo do życia, gdy urodzi się niepełnosprawne dziecko, kiedy jego matka musi zostawić pracę by się nim zająć (tracąc prawo do emerytury) i rehabilitować za głodowe świadczenia? Gdzie są ci ludzie, kiedy kobieta poroni i odmawia jej się prawa do pogrzebu?
    Nie mówiąc już o takich zagadnieniach etyczno-moralnych jak prawo do godnego życia czy godnej śmierci. To generalnie temat do długiej dyskusji i przykro mi, że spłaszcza się go do wzajemnego przekrzykiwania.
    Czy nie lepiej jest nakłaniać i okazywać wsparcie niż zakazywać?
    I ostatecznie, to nie społeczeństwo będzie żyć z wyborem matki/rodziców, jakikolwiek by on nie był, tylko właśnie rodzice i to całe życie.

    PS Tetralogia Fallota pozdrawia ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Your blog is so pretty and stylish!
    I`m following ur blog with a great pleasure via GFC
    Please join me
    Sunny Eri: beauty experience

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie jadłam w Pyrabarze, ale żałuję, bo nie tylko Ty dobrze o tym miejscu mówisz. Następnym razem na pewno tam zawitam ;)

    OdpowiedzUsuń

Instagram