Tu i teraz

Od ostatniego wpisu sporo się w sumie wydarzyło w moim życiu prywatnym. Bywało spokojnie, ale pojawiały się również te trudniejsze chwile. Czasami po prostu nie miałam już na nic siły. Z resztą nadal momentami tak się czuję. Wahając się między chęcią przetrwania kolejnego dnia, a pragnieniem zniknięcia raz na zawsze. To jest teraz moja codzienność.

Nie wiem na ile słów pozwoli mi dziś moja wena, ale spróbujmy…


W grudniu adoptowaliśmy Kminka. Młody pojawił się w azylu niespodziewanie; ktoś podrzucił go do stada wolnożyjących kotów na działkach. Nie mógł tam zostać, był maleńki, nie miał wystarczająco grubego futerka zimowego i kochał ludzi. Taki przyjazny kociak łatwo mógłby wpakować się w tarapaty. Został odłowiony i tak się poznaliśmy.

Kminek bardzo szybko odnalazł się w azylu wśród kotów i dosłownie skradł mi serce. Po kilku konsultacjach behawioralnych i po rozmowach z dziewczynami z fundacji zdecydowałam się go przygarnąć. Byłam pełna obaw, ale ta decyzja okazała się jedną z najlepszych jakie podjęłam w życiu.
Socjalizacja u nas również przebiegła błyskawicznie. Dziewczynki bardzo szybko przechodziły do kolejnych etapów. Po około 2 tygodniach koty już zupełnie nie musiały być izolowane.
Młody jest wulkanem energii. Momentalnie złapał wspólny język z Hedwigą. Są ze sobą bardzo blisko - bawią się razem, czasami myją i śpią. Hedwiga znów ma bliskiego przyjaciela. I przestała wylewać swoje frustracje na Purkę.


Purka jest spokojniejsza i bardziej wyluzowana. Widać, że czuje się zdecydowanie lepiej.

W styczniu miałam z kolei kocią epidemię. Purka i Hedwiga dość mocno się przeziębiły. Codziennie dostawały antybiotyki, robiliśmy im inhalacje. Przez praktycznie cały miesiąc chodziły zakichane, z glutem do pasa i z załzawionymi oczami. Hedwiga “straciła głos”. 


Amaya i Kminek na szczęście przeszli wirusa łagodnie, skończyło się tylko na suplementach podnoszących odporność.

Ja z kolei wpadłam w mocno melancholijny nastrój. Ale o tym już wspominałam wyżej. Nie ma co bardziej rozwijać tematu.

Dieta o niskim indeksie glikemicznym w połączeniu z lekami trochę unormowały moją trzustkę. Od listopada schudłam 11kg. Oby tak dalej.


Początek nowego roku zazwyczaj traktuję jako najodpowiedniejszy moment na ogarnięcie wszystkich kwestii medycznych, z którymi zwlekałam przez cały rok. I tak trafiłam do okulisty. Dostałam nowe okulary. Potrzebowałam tej zmiany; zarówno nowej korekcji jak i nowego wyglądu. Do starych oprawek zamówiłam sobie przeciwsłoneczne szkła korekcyjne.


Projekt kamper jest w toku. Przeszedł jeszcze kilka wizyt u specjalistów - mechanika, przeklejenie przedniej szyby, gruntowne czyszczenie i zabezpieczanie podwozia. Zamontowaliśmy webasto, paka jest ocieplona. Zaczynamy kłaść boazerię na ściany. Mamy też relingi do łóżka. Nadal jest bardzo dużo do zrobienia. I nadal część mechaniki jest przed nami. Robota bardzo się przeciąga, myślałam, że pójdzie nam szybciej, ale co chwila musimy “gasić jakiś pożar”.



Jeśli chodzi o rękodzieło i samorozwój, to w ostatnim czasie próbowałam swoich sił w ceramice. Byłam na genialnych warsztatach, na których stworzyłam kilka malutkich naczynek. To nie koniec mojej przygody z ceramiką. Będę kontynuować już w domu. Powoli zbieram się do złożenia pieca i zakupu koła garncarskiego.




Nadal piszę listy. Zmniejszyła mi się ilość penpali, ale na ten moment nie szukam nowych. Nie jestem pewna, czy dam radę udźwignąć więcej regularnych korespondencji w moim stanie emocjonalnym. Na wszystkie listy zawsze odpisuję dość szybko, więc nikogo nie zaniedbałam. Po prostu “samo się” jakoś tak rozlazło. Z mojego doświadczenia wynika, że najczęściej tak jest. Trudno.










Czasem szyje. Definitywnie polubiłam robienie lalek, ale raczej w najbliższym czasie będę się skupiać na innych technikach. Czas zrobić miejsce innym dziedzinom sztuki :)



Wracam do elektroformingu. Mam w głowie nowe miedziane pomysły. Bardzo nietypowe i specyficzne. Stare nadal czekają na wykończenie, ale nie mam teraz do nich serca. I chyba miejsca też. Kiedyś je skończę, ale jeszcze nie teraz.

Znów zrobiłam kilka świec sojowych. Głównie dla siebie, żeby przetestować nowe olejki zapachowe. Ale znajdzie się też coś na bazarek charytatywny na kotki.
W ogóle mam ostatnio mam fazę na świeczki. Oprócz tych wykonanych własnoręcznie mam kilka kupionych od niewielkich manufaktur. Nie wiem skąd ta nagła potrzeba; chyba mnie trochę uspokajają. Lubię delikatne leśne zapachy.
Zazwyczaj palę świeczki wieczorami. Nie mogę się doczekać aż będzie trochę cieplej i będę mogła spędzać wieczory na balkonie. Słuchać śpiewu metra i wdychać ciszę. Myślę nad zakupem większej ilości lampioników na świeczki - właśnie na balkon.

Pod koniec stycznia wyskoczyliśmy na weekend na Kaszuby. To był dość pozytywny wyjazd.



Mieszkaliśmy w niedużym, uroczym domku na skraju lasu. Mieliśmy kominek i przytulny salon.


Wieczorami graliśmy w planszówki i piliśmy ziołową herbatę.
A w ciągu dnia spacerowaliśmy po Kaszubskim Parku Krajobrazowym. Jeździliśmy od punktu do punktu, nawet udało nam się raz zakopać autem w głębokim błocie. Nie obeszło się bez wzywania pomocy drogowej, haha!


Byliśmy też w pracowni ceramiki Neclów, którą polecam z całego serca. To jest malutkie muzeum z tradycyjnymi naczyniami. Osoby, które tam spotkałam opowiadały o tradycji, wyrobach, pokazywały jak zrobić naczynia. Bardzo ciekawe i klimatyczne miejsce. Gdybym miała więcej czasu, to zapisałabym się także na warsztaty. Ale na to potrzebne jest kilka dni - lepienie, czekanie kilka dni aż wyschnie, wypalanie, szkliwienie, czekanie kilka dni aż wyschnie, ponowne wypalanie. Brzmi jak jakieś 2-3 tygodnie w sumie. A my kręciliśmy się po okolicy 2 dni. Głównie obcując z naturą; odwiedzając piękne i spokojne miejsca.


W ogóle spędzanie czasu pośród natury dostarcza mi sporo energii. Energii, która wprawdzie nie starcza mi na bardzo wiele, ale bez uzupełniania jej na bieżąco nie miałabym siły brnąć dalej… Zwłaszcza będąc wiecznym ciężarem.



7 komentarzy:

  1. Piękny ten Kminek i fantastycznie się przyjął w rodzinie :D
    Listy to istne dzieła sztuki , można je w ramki oprawiać ;-)
    Jak dla mnie pomimo wielkiej melancholii i kociej epidemii to w sumie bardzo pozytywny post.
    Wiele ciekawych rzeczy się dzieje - wypady w ciekawe miejsca, nowe piękne pasje ...
    No i waga w dół , gratuluję !
    Pozdrawiam ciepło ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Potrzebuję korekcyjnych szkieł przeciwsłonecznych, ale w oprawkach sportowych. A jak patrzę po cenach takich okularów... masakra. Rosną jak benzyna.
    Brawo za kamper. :) Super!
    Pięknie mieszkacie. Jak patrzę na zdjęcia jakie pokazujesz, widzę, że są takie przytulne, takie ciepłe, domowe i oddane ognisku. Ciężko to połączyć z problemami w tle, które właściwie nie są w tle, ale przenikają Twoją rzeczywistość i Ty tym nasiąkasz. Jesteś jak roślina posadzona na środku Waszego domu, która pijąc wodę życiodajną, wchłania też inne rzeczy z gleby, na której rośniesz. Roślina pobiera wszystkie potrzebne składniki, mikroelementy z gleby, ale w tej glebie coś jest jeszcze, coś co sprawia, że chodzisz smutna.
    Coś pełza między tymi korzeniami i odbiera Ci energię.
    Widzę, że jest w Tobie pełnia życia, Ty walczysz, rozwijasz wspaniałe pasje w sobie, jesteś zdolną dziewczyną. Masz w sobie miłość.
    Widzę Cię jako zdrową kobietę i taka jesteś. Trzymaj się tego i mów to sobie, jesteś zdrową, silną i bardzo kreatywną dziewczyną.
    p.s. zmieniłam miejsce w necie, kliknij w nick i na ambasadę. ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hello, all the way from the Pacific Northwest, USA! So far away, but your nature looks just like ours - tall trees and peaceful space. Your post is lovely with news of your home life and artistic endeavors, with sweet little companions to keep you company. Your new little kitten is very lucky to share such a kind and loving home. I enjoy seeing your creative talents. Your mixed media letters and wall art are lovely, and so are the beautiful pottery pieces! Lovely, atmospheric photos of your nature escape, too. I wish you peace in your heart as you continue on your beautiful journey. x Karen

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam serdecznie ♡
    Kminek jest po prostu słodki! No taki uroczy z niego kociak, a to zdjęcie wśród choinki - fenomenalne! Wow, to naprawdę sporo kilogramów. Serdecznie gratuluję i trzymam za ciebie kciuki, na pewno będzie dobrze! Ja w to wierzę. Dla mnie styczeń również jest miesiącem lekarzy, miesiącem zdrowia. Jakoś tak się przyjęło już od paru lat. Piękne listy, piękne laleczki. Same interesujące i inspirujące hobby. I ta wycieczka, sama bym taką zorganizowała gdyby nie to, że nie lubię podróżować sama a mąż jest za granicą. Jeszcze na pewno będzie okazja by razem gdzieś pojechać, jak znów się zobaczymy :)
    Cudowny wpis Kochana, trzymaj się cieplutko i wszystkiego dobrego!
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie jesteś kobietą wielu talentów! mocno Ci zazdroszczę ale i kibicuję :) Kminek jest mega uroczy :) imię chyba dostał nieprzypadkowe, co? ;) Trzymaj się! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Słodkie kociaczki! Widzę, że sporo się u Ciebie działo. Powodzenia życzę na przyszłość i samych cudowności!
    Pozdrawiam Kolorowo!

    OdpowiedzUsuń

Instagram