Tajwan praktyczniej

Po pierwszych wrażeniach przyszła kolej na trochę więcej informacji praktycznych. Na początku myślałam, żeby podzielić ten wpis na dwa krótsze, ale ostatecznie uznałam, że nie ma sensu i lepiej wprowadzić kategorie w ramach jednej notki. Uznałam bowiem, że jeśli kogoś nie interesuje czytanie o podróżach, to będzie mu łatwiej pominąć ten temat, bo w dzisiejszej notce poza Tajwanem nie pojawi się żaden inny wątek (te zostawiam na kolejny wpis - po powrocie).


A więc do dzieła!

Świątynie buddyjskie
Zdecydowanie warto odwiedzić chociaż jedną, żeby poczuć ten klimat. W samym Tajpej jest ich kilka, ale jeśli wolicie mniej zatłoczone miejsca, to znajdziecie je również w mniejszych miejscowościach.
Najpiękniejsza w mojej opinii to Longshan w dzielnicy Wanhua właśnie w stolicy Tajwanu. Są tam ogromne ilości wiernych, ale również wielu turystów. Trzeba jednak pamiętać, że to miejsce kultu religijnego, więc należy zachowywać się tam z szacunkiem do osób modlących się. Oczywiście nikt nic Wam nie powie, jeśli zechcecie zrobić zdjęcie, jednak miło by było wyłączyć flasha i dźwięk migawki. Rozmowa przez telefon, wchodzenie na teren z jedzeniem itp. prawdopodobnie również nie będą postrzegane pozytywnie.



Owoce
W Tajwanie nawet w okresie zimowym można dostać całą masę przepysznych owoców. Nie znam nazw tych wszystkich, które są na zdjęciu poniżej, ponieważ u nas one nie występują, a na lokalnym targu były tylko w języku chińskim. W moim odczuciu najlepsze były głożyny pospolite (to zielone coś, co wygląda i smakuje jak słodkie i soczyste jabłko) oraz czapetka samarangijska (to czerwone w kształcie piramidki).
W okresie letnim oczywiście świeżych owoców jest dużo dużo więcej, podobno warto spróbować lodów ze świeżym mango - to lokalny przysmak, z którego słynie Tajwan.
Generalnie owoce najlepiej kupować w małych targowiskach, gdzie najczęściej nikt nie mówi po angielsku - są najświeższe i najlepszej jakości.


Bardzo tania elektronika
Jeśli chcecie zobaczyć kawałek Aliexpressu, to polecam udać się do Guang Hua Digital Plaza i Electronic Plaza.
W tej pierwszej kupicie w bardzo konkurencyjnych cenach sprzęt RTV - komputery, drukarki, baterie, ale również kable, przejściówki i słuchawki.
Ta druga natomiast jest dla wielbicieli elektroniki DIY - dostaniecie tam wszystko od diod LED, poprzez oporniki, trazystory, kondensatory aż po zaawansowane mikrokontrolery z możliwością własnego zaprogramowania ich działania. 
Jeśli mieliście kiedyś okazję odwiedzić giełdę elektroniczną przy warszawskim GUSie, to jest to dokładnie to samo, tylko ma 3 piętra!


Ceny na obu giełdach tą tak śmiesznie niskie, że można np złożyć własny komputer za połowę tej ceny, jaką zapłacilibyście w Polsce (nie wiem jak ceny rozkładają się w innych państwach, więc trudno mi tutaj porównać to np. do USA czy Wielkiej Brytanii).

Wszędzie znajdzie się coś dla wielbicieli słodkich kotków i anime
Mówi się, że to Japonia słynie z anime i miłości do uroczych do granic możliwości kotków i zwierzątek kawaii. Nie byłam w Japonii, więc trudno mi się odnieść, ale prawdopodobnie tak właśnie jest.
Z kolei w Tajwanie - chyba z racji tego, że jest względnie blisko Japonii - można dostać całą masę małych japońskich gadżetów. Od naklejek, przez pokrowce do telefonów, torebki, ręcznie robione parasolki plakaty, kubki aż po ubrania, meble czy nawet skutery. Jest sporo sklepów z tzw. “wszystkim i niczym”, gdzie można dostać przybory papiernicze, rzeczy do rękodzieła oraz całą masę uroczego drobnego badziewia, kurzołapów i durnostojek.
W Tajpej jest nawet cała dzielnica określana jako “dzielnica dla nastolatków”, gdzie są pełne ulice takich sklepików.

Ludzie nie urodzeni w Azji trzymają się razem
Może to trochę za dużo powiedziane, że trzymają się razem. Oczywiście mieszkając tutaj na stałe tworzą grupy znajomych, w takich grupach wychodzą razem na miasto, często pracują albo mieszkają niedaleko. Nie mniej jednak będąc tutaj turystą - kiedy spotkasz kogoś, kto nie jest Azjatą - najprawdopodobniej zostaniesz powitany z uśmiechem mimo, że nigdy więcej nie zobaczysz tej osoby na oczy. Mam wrażenie, że ludzie czują się wtedy bardziej blisko i komfortowo; może nawet trochę mniej samotni.
Pracując co dzień w kawiarni; poza miejscowymi, którzy przychodzą spotkać się z kimś; widuję wciąż te same twarze i wielokrotnie zamieniamy ze sobą 2-3 słowa, mimo że nie wiemy nawet jak się nazywamy, ani skąd i na jak długo tutaj przyjechaliśmy.

Stołowanie się w Tajpej
Tak jak wcześniej pisałam - warto odwiedzić nocny market. Jakość serwowanych tam dań jest wysoka, a ceny niskie. Brak obsługi kelnerskiej i możliwość zamówienia dań tylko na wynos jest nieodzownym elementem tego punktu.
Nocny market otwiera się zazwyczaj między 15:00-17:00, a zamyka się około 0:00-1:00, więc można go potraktować jako opcję obiadową albo kolacyjną.

Jeśli zaś chodzi o restauracje z obsługą kelnerską, to tutaj uzależniam jakość od ceny - jeśli dania są drogie (jak na warunki Tajwanu), to można oczekiwać, że ich jakość będzie dobra. Jeśli będzie tanio - odradzam wizytę w takim lokalu.
Tajwan to zdecydowanie miejsce mało przyjazne dla wegan. Praktycznie nigdzie nie widziałam opcji tylko i wyłącznie roślinnych dań. Kiedy nasz znajomy stąd był rok temu w Polsce zaproponowaliśmy mu, żeby spróbował kuchni wegańskiej. Jego pierwsza reakcja dość dobrze opisywała kuchnię lokalną: “a co to takiego?” (ostatecznie jedzenie smakowało mu, ale próbował opcji roślinnej pierwszy raz w życiu).

Z mojej strony mogę polecić 3 restauracje, które serwują pyszne azjatyckie jedzenie (i bynajmniej nie jest to żadna sponsorowana reklama, restauracje te znalazłam na mapach Google i polecam dlatego, że uważam, że warto):

Tradycyjny koreański grill - zasada jest prosta - wybieracie rodzaj mięsa i kelner przy was smaży je. Mięso zjadacie razem z przystawkami (które są nieograniczone) - różne rodzaje sałat, warzyw, sosów i makaron.


Shabu Shabu - jest to kuchnia japońska - polega na ugotowaniu sobie rosołu i zjedzenia mięsa, które na bieżąco się robi w tym właśnie rosole. Kelner przynosi Wam czysty bulion i po osiągnięciu temperatury wrzenia dodaje do niego wybrane przez Was warzywa. Po kilku minutach gotowania dostajecie wybrane przez Was surowe mięso. Za pomocą pałeczek przesuwacie je we wrzącym rosole aż do momentu ścięcia się białka. Jecie z przystawkami, warzywami ugotowanymi w rosole i sosami. Na koniec - jeśli nadal jesteście głodni - możecie podgrzać sobie w zupie makaron albo ryż i również spożyć go z sosami i przystawkami (tutaj taka sama zasada jak w koreańskim grillu - przystawki są bez ograniczeń).


Ramen - również przysmak kuchni japońskiej - ramen to taki lokalny rosół, jest gotowany na innych warzywach oraz na wieprzowinie/rybie/owocach morza. Podawany jest z makaronem, wędzonym kurczakiem, jajkiem i sosem sojowym. Lokal jest malutki i prowadzi go przemiły pan prawdopodobnie pochodzący z Japonii. Menu w języku angielskim brak, ale właściciel wszystko dokładnie tłumaczy.


Bycie kierowcą w Tajwanie
Przyznam szczerze, że jest to trudne zadanie i naprawdę nie ma to znaczenia jak długo macie prawo jazdy i jak bardzo doświadczeni w jeździe jesteście. Tutaj panujące zasady ruchu drogowego zazwyczaj nie mają żadnego odzwierciedlenia w zachowaniu kierowców.


Zacznijmy może od tego, że ponad 50% uczestników ruchu drogowego nie posiada prawa jazdy.
Nie możecie więc liczyć na to, że osoba która jedzie pasem obok Was zna przepisy ruchu drogowego i że będzie zwracać na was uwagę. Kierując autem, czy też skuterem wielokrotnie spotkacie się z tym, że ktoś będzie Was spychał z pasa, pojedzie pod prąd, skręci prawo z lewego pasa (i odwrotnie), to że ktoś jedzie pasem do skrętu nie znaczy, że nie pojedzie prosto np. pod Wasze koła, linie ciągłe wielokrotnie nie mają znaczenia. Musicie mieć to na względzie, bo jeśli dojdzie do wypadku - to o ile nie macie kamery - będzie to zawsze Wasza wina. Nie liczcie na to, że znajdzie się jakikolwiek, kto poświadczy na Waszą korzyść.
Dodatkowo mam wrażenie, że panuje tutaj niepisana zasada, że jeśli jesteś większy, to masz pierwszeństwo - w każdym razie duże auta i autobusy przyjmują taką zasadę - autobus włączający się do ruchu wjechał nam na pas i prawie nas uderzył; będąc kilka centymetrów od nas zaczął trąbić.

Odnośnie kultury jazdy - pewnie jesteście przyzwyczajeni, że czasem kierowcy mrygną Wam długimi na znak, że Was wpuszczają. Tutaj działa to ODWROTNIE - mryganie długimi oznacza “uważaj, ja jadę pierwszy”. I bądźcie pewni, że w takiej sytuacji nie zostaniecie przepuszczeni!

Włączanie klaksonu jest tutaj używane sporadycznie i tylko wtedy kiedy chcemy kogoś ostrzec przed niebezpieczeństwem. Wystarczy więc krótki sygnał dźwiękowy. Trąbienie takie jak np w Polsce - długie, uporczywe, oznaczające “jak jedziesz baranie?” nie jest mile widziane i jeśli traficie na kogoś, kto się wścieknie, to może się okazać, że będzie Was gonił przez całe miasto w celu sklepania, albo w najlepszym wypadku uszkodzenia auta. I nie liczcie na to, że policja się wtrąci - nawet jeśli akurat będzie w pobliżu.

W miastach obowiązują buspasy i to jest chyba jedyna zasada jaka zawsze jest przestrzegana - buspasem jedzie tylko autobus. Pasy dla komunikacji miejskiej są wyraźnie oznakowane - oddzielone dwiema ciągłymi liniami (najczęściej pasy te idą środkiem jezdni) i są na nich namalowane romby.

Na drogach (głównie w miastach) można się natknąć na mafiozów i gangsterów. Z tego, co mówił nam znajomy i z tego co poczytałam na innych stronach, nietrudno ich rozpoznać - mają ładne, nowiutkie i duże auta (najcześciej ciemne), w 99% montują sobie podświetlane niebieskie listwy LED’owe. Jeżdżą jak debile, jednak nie warto wchodzić im w drogę, lepiej zwolnić, przepuścić i nie wchodzić z nimi w żadne interakcje. I tak, dobrze się domyślacie, w razie konfliktu z nimi policja Wam nie pomoże.
Taka ciekawostka - zdarzyło mi się widzieć w stolicy taksówkę z niebieską listwą.

Drogi ekspresowe są najbezpieczniejszą opcją poruszania się po Tajwanie - im mniej skrzyżowań tym lepiej. Ograniczenie prędkości wynosi zazwyczaj 110km/h i naprawdę nie warto go przekraczać, bo co 5 minut są fotoradary. W Tajwanie tylko czasami stawia się znaki ostrzegające przed fotoradarem, część z nich z zasady jest ruchoma, często na drogach stoi policja i łapie osoby przekraczające prędkość.
Jeśli nie wiecie jak jechać (nie zawsze jest to takie jasne jak by się mogło wydawać, często pod znakami ograniczającymi prędkość jest opis kogo one dotyczą - oczywiście tylko w języku chińskim), to możecie się sugerować prędkością, z jaką jadą inni kierowcy.
Niektóre odcinki dróg ekspresowych są płatne, kwoty te są śmiesznie tanie - NT$ 1.2 za kilometr (po przekroczeniu pierwszych 20km/dzień, które są darmowe).

Kolejnym utrudnieniem są skutery - jest ich tu bardzo dużo i to właśnie one w większości przypadków uczestniczą w kolizjach.
Nasz znajomy, który tutaj mieszka powiedział nam, że “zasady ruchu drogowego nie dotyczą skuterów”. I nie dlatego, że takie są przepisy, taka jest po prostu rzeczywistość. I to Wy musicie uważać i myśleć za nich, bo oni nie będą w żadnym wypadku uważać na Was. Skręcając ZAWSZE należy patrzeć w oba lusterka, bo skuter może pojawić się nagle i wjechać centralnie w Was. Pamiętajcie także, że przy skręcie w prawo przecinacie pas dla skuterów (w wielu miejscach są one wyraźnie wyznaczone).

Parkowanie auta, to kolejna rzecz, która może Was przyprawić Was o zawrót głowy. Generalnie miejsc parkingowych nie ma, a nawet jeśli są to warto się upewnić, że nikt nie uważa ich za swoje. Zajęcie “czyjegoś” miejsca parkingowego może skończyć się magicznym zejściem powietrza z opon, obdrapaną karoserią, wybitymi oknami, albo w skrajnym przypadku obitym autem.
Jeśli z kolei auto zostanie odholowane przez policję, to za jego odbiór będziecie musieli zapłacić. Co ciekawe przy odholowaniu policja pisze na chodniku kredą numer telefonu i miejsce, w którym można odebrać swój pojazd.
Tak więc wydaje mi się, że bardziej się jednak opłaca zaparkować na płatnym (niebotycznie drogim) parkingu…

Kiedy powiedzieliśmy znajomemu o naszych planach zwiedzania wyspy i o zamiarze wypożyczenia auta, to definitywnie nam to odradzał. Jak z resztą wszyscy jego znajomi i znajomi znajomych.

Nie mniej jednak kilka poradników oraz zachowanie ostrożności takiej jak przy prowadzeniu auta na placu pełnym 4 latków na rowerach i udało się bez większych problemów zobaczyć wszystko to, co warte do zobaczenia.

Kwestia wypożyczenia auta jest na szczęście mało skomplikowana - wypożyczalni jest kilka, zarówno na lotnisku, jak i w mieście.
Warunkiem wypożyczenia jest posiadanie międzynarodowego prawa jazdy, wiele wypożyczalni ma również ustalony minimalny wiek kierowcy na 27 lat. Część samochodów dają osobom, które ukończyły 30 lat.
Auta są w dobrym stanie i wszystkie, które były dostępne w wypożyczalni, z której my braliśmy auto, miały automatyczną skrzynię biegów.

To co udało nam się odwiedzić w czasie weekendowego tripu
Oczywiście nie dało rady zobaczyć wszystkiego, bo Tajwan jest generalnie piękny, malowniczy i w moim odczuciu bardzo niedoceniony; tak więc żeby objechać wszystko, potrzeba by było dużo więcej czasu. Nie mniej jednak jestem zadowolona z naszego wyniku.



Sun Moon Lake
Był to punkt pierwszy naszej wycieczki. Dojechaliśmy do miejscowości Yuchi w piątek wieczorem, tak żeby od soboty rano móc oglądać piękną okolicę. Jezioro tuż po wschodzie słońca wyglądało przepięknie. Fakt, że było o wiele za wcześnie na tłumy spędzające czas w okolicy jeszcze bardziej dodał uroku temu miejscu.


Taroko National Park
Jest to park narodowy położony w centralnej części Tajwanu, obejmuje praktycznie cały teren górzysty w tej okolicy. Widoki są przecudowne i nie sposób ich ani opisać ani nawet pokazać na zdjęciach!! To trzeba po prostu zobaczyć!












Droga przez park jest długa, kręta i ciężka, ale tak malownicza, że naprawdę warto ją przebyć.












Qixingtan Beach i Ch’ing-shui Cliff
Całe wschodnie wybrzeże Tajwanu jest tak piękne, że zapiera dech w piersiach. Gdybym chciała zatrzymać się wszędzie, gdzie są oszałamiające widoki, to prawdopodobnie do wieczora nie dojechalibyśmy do kolejnego punktu programu.




Jiufen
Jest to małe miasteczko położone całkiem niedaleko od Tajpej i wyróżnia się wyjątkowością w swojej budowie. Jiufen znajduje się na zboczu stromej góry, niektóre uliczki idą pod kątem 45 stopni i są tak wąskie, że z trudem może przejechać jedno auto. Kiedy ktoś chce jechać w drugim kierunku jedna osoba musi przepuścić drugą, zazwyczaj jednak ludzie są uprzejmi i przepuszcza ta osoba, której łatwiej gdzieś się cofnąć.



Budynki stoją dosłownie jedne na drugich, wychodząc z mieszkania po drugiej stronie drogi widzi się dachy budynków z ulicy niżej.
Jeśli mieliście okazję oglądać anime “Spirited Away”, to miasteczko z tego filmu było rysowane właśnie na podstawie Jiufen.
Będąc tam warto zajrzeć na Old Street Market. Wszystkie ulice są ozdobione lampionami i pełne ludzi. Wzdłuż rozciągają się stragany i drobne sklepiki, na których można kupić lokalne przysmaki i małe duperele z praktycznie każdej kategorii.





Teapot Mountain Trail i Golden Falls
Oba położone praktycznie pod Jiufen. Warto odwiedzić z samego rana, kiedy nie ma jeszcze dużo ludzi. Na górę Teapot można wejść z 3 różnych wysokości - w zależności od Waszej kondycji możecie wybrać trasę najkrótszą 45 minutową albo najdłuższą ponad 3 godzinną (nie pamiętam ile czasu zajmuje wejście z tej środkowej - wnioskuję, że coś pomiędzy).


My zdecydowaliśmy się na tą najkrótszą głównie z powodu rozwalonej nogi Adama, ale także ze względu na lekko napięty grafik. Widok z góry jest nieziemski, naprawdę warto się zmęczyć!




Yehliu Geopark
Jest to park na północno - wschodnim wybrzeżu Tajwanu, w którym można podziwiać formy skalne będące skutkiem erozyjnego działania morza. Niektóre skały wyglądają jak grzyby i mają ciekawą fakturę przypominającą gąbkę.




To miejsce byłoby naprawdę super, gdyby nie ilość ludzi. Nie wiem jak jest w tygodniu, ale w czasie weekendu była tam taka tona ludzi, że prawdę mówiąc ciężko było nawet podziwiać piękne widoki. Żeby przejść od jednej skałki do drugiej trzeba było się przeciskać wąskimi kładkami. Zrobienie dobrych zdjęć graniczyło z cudem.



Xiao You Keng
Jest to nieaktywny wulkan na terenie Parku Narodowego Yangmingshan.
Największą atrakcją tego miejsca są wyziewy wulkaniczne o temperaturze osiągającej 300 do 1000°C oraz wybijająca gotująca się woda ze związkami siarki.




Wybierając się na wycieczkę po Tajwanie należy pamiętać, że cała wyspa to właściwie jeden wielki teren górzysty pochodzenia wulkanicznego. Wszędzie, gdzie nie pojedziecie istnieje ryzyko spadających kamieni. Jeżdżąc po parkach narodowych i krajobrazowych co chwila napotykaliśmy znaki drogowe uprzedzające o spadających kamieniach i osuwiskach. I faktycznie, to jest dość częste zjawisko.

Druga kwestia, to ogromne ilości bezpańskich psów - głównie jest to problem mniejszych miejscowości. W samym Tajpej nie widziałam ani jednego.
Jednak tam gdzie są - leżą na środku drogi mając gdzieś jadące samochody, momentami wbiegają pod koła, a czasem łażą za ludźmi żebrząc o jedzenie. Z jednej strony jest mi ich szkoda, bo nie mają własnego domu, z drugiej strony jednak mam wrażenie, że one są jedną wielką rodziną i każdy mieszkaniec miasta pomaga im jak może, psiaki wyglądają dobrze, mają ładną sierść i część z nich jest naprawdę grubiutka ;)

Tak więc podsumowując naszą wycieczkę, być w Tajwanie i nie zobaczyć głównych atrakcji wyspy, to jak pojechać do Paryża i nie zobaczyć wieży Eiffla!
W gruncie rzeczy jazda autem (mimo chaosu jaki tutaj panuje) jest realna - skoro my daliśmy radę bez szwanku (a mamy bardzo małe doświadczenie), to i Wy na pewno dalibyście radę!


Wróćmy teraz do samego Tajpej
Od mojego ostatniego wpisu miałam okazję jeszcze trochę pochodzić po stolicy.

Odwiedziłam Da’an Park, który mam dosłownie pod hotelem. Jest piękny, duży, ale niestety brakuje tam zacienionych alejek. Klimat Tajwanu jest fajny - mamy tutaj wieczne lato nawet w miesiącach zimowych. Miejscowi, mimo temperatury powyżej 25 stopni często chodzą ubrani w bluzy i kurtki. Nie mam pojęcia jakim cudem są w stanie to wytrzymać, ja się bowiem gotuję nawet w krótkich spodniach i kusej bluzce. Może to kwestia przygotowania się do lata, gdzie w cieniu jest 45 stopni…?


Chodząc dalej małymi uliczkami Tajpej zauważyłam, że dość popularne są tu sklepy zoologiczne, w których można kupić kota. Czasem są to koty rasowe, a czasem zwykłe buraski. Boli mnie jednak fakt, że koty te są trzymane w małych klatkach po 2-3 sztuki od maleńkości praktycznie do momentu, aż ktoś je kupi. Nie są wypuszczane, w ich małej klatce jest wszystko - jedzenie, picie, kuweta, kocyk i drapak; czasem jakaś zabawka jeśli w klatce akurat siedzą małe kociaki. Serce boli jak się patrzy na te biedne zwierzaki, które siedzą w więzieniu przez całe swoje życie i na dobrą sprawę nic nie można z tym zrobić!

Jeśli planujecie jakąś wycieczkę (głównie w Tajpej, ale czasem także i poza miastem) zawsze sprawdźcie, czy dana atrakcja jest otwarta i w jakich godzinach. Niektóre miejsca mają naprawdę dziwne godziny otwarcia i momentami ciężko stwierdzić jaki jest tego powód.
Na przykład wiele punktów jest na stałe zamknięte w poniedziałki - część muzeów, atrakcji turystycznych, restauracji, sklepów itd ma w tym dniu przerwę.
Niektóre restauracje i kawiarnie otwierane są po południu - po 13:00, po 17:00, niekiedy mają przerwę w ciągu dnia.
W moim odczuciu lepiej co wieczór zaplanować sobie co po kolei chcecie zobaczyć i gdzie iść, żeby potem nie rozczarować się, albo nie szukać przez godzinę co jeszcze warto zobaczyć, bo to czy tamto nie wypaliło.

Interesujący jest dla mnie koncept usytuowania większości szkół i uniwersytetów w Tajpej. Otóż są one wszystkie praktycznie obok siebie, tworząc coś na wzór zagłębia edukacyjnego - kilka uniwersytetów, szkoły podstawowe, przedszkola, a nawet żłobki dosłownie sąsiadują ze sobą przez siatkę. Kampus uniwersytecki jest ogromny i ładnie urządzony. Studenci z pewnością mogą na świeżym powietrzu odpocząć i zregenerować siły między kolejnymi zajęciami.




To, co zdecydowanie warto zobaczyć, to panorama Taipej. Najpiękniejsza jest ta, którą można obejrzeć z góry Elephant Mountain. Najbardziej okazały widok jest w czasie zachodu słońca. Moja rada - jeśli chcecie zająć sobie dobrą miejscówkę na podeście widokowym, albo na jednym z kamieni, to trzeba przyjść tak conajmniej ze 2 godziny wcześniej. Potem niestety zaczynają się tłumy i wiele osób rozstawia statywy, żeby np. zrobić time laps’a, więc będzie Wam ciężko dopchać się do przodu.
Ah, no i upierdliwe mogą być chmary żerujących komarów…


Dla wielbicieli pięknych widoków z góry totalnym “must have done” będzie przejazd Maokong Gondola. Kolejka linowa inna niż te, które widziałam do tej pory - w niektórych wagonikach jest szklana podłoga. My co prawda zdecydowaliśmy się jechać zwykłym wagonikiem, ale jeśli ktoś nie będzie czuł tego elementu destabilizacji, to podobno wrażenia są niezapomniane.



Tajpej samo w sobie jest specyficznym, ale w moim odczuciu przyjemnym miastem. Mimo ogromnego ruchu i gwaru ma w sobie “to coś”. Jedyne czego mi tutaj brakuje, to naprawdę dobra kawa. Kawiarni jest wiele, ale do tej pory jeszcze nigdzie nie udało mi się skosztować kawy, o której mogłabym powiedzieć 10/10.

W Tajwanie popularny jest dość kreatywny sposób na przenoszenie napojów - w ten sposób ludzie mają szansę nie ograniczać sobie rąk ;) Przydatne głównie na marketach, kiedy macie do noszenia 3 rodzaje jedzenia i napój.


A oto efekt mojej zabawy na automatach na zabawki :) Automaty tego typu są bardzo popularne w Tajpej!



A na sam koniec filmik zrobiony w Da'an Park!

14 komentarzy:

  1. To ja poczekam na wieści jak bardzo koty obrazone :D a tu tez przydałby sie sklep dla kocich wariatów. Byłabym pewnie stała klientka na zeszyt xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze czytając takie relacje zastanawiam się czy podczas takiej podróży nie umarłabym z głodu - jestem strasznie wybredna. xD
    Co do ruchu drogowego - wiele się naczytałam o chaosie, który generalnie jest charakterystyczny dla większości krajów Azji.
    No ale widoczki i góry rekompensują wszystko. Coś pięknego. A skały o kształcie grzybków to jakiś fenomen. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wreszcie, wreszcie mam trochę czasu:) przeczytałam tę i dwie poprzednie notki i zacznę od miziaków i życzeń zdrowia dla Twoich kotełków, a zwłaszcza dla Misia, dzielny i twardy z niego kotek:) Twoja kolekcja sukulentów robi wrażenie i przyznam, że trochę Ci jej zazdroszczę zwłaszcza teraz gdy powiększy się o te egzotyczne okazy z Tajwanu. mnie została 1 marna paprotka z 3, resztę zamordował Pusinek:) Z ciekawością przeczytałam Twoje relacje z podróży. nie wiem dlaczego ale tamta strona świata jakoś mnie...nie pociąga, zbyt wiele 'rzeczy' mi się tam nie podoba, nie odpowiada, zniechęca, a nawet przeraża, itd. a przecież jako geografa i podróżnika-amatora inna kultura, ciekawa architektura, odmienne zwyczaje, a zwłaszcza niezwykłe okoliczności przyrody powinny przekonać mnie do odwiedzenia tamtych stron:) może kiedyś...chyba muszę dorosnąć;) Zdjęcia świetne, macie na koncie kolejne spełnione marzenie, a wspomniena zostaną z Wami na zawsze:) i o to chodzi!

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne zdjęcia, jak pięknie! Tak zielono, pełno kwiatów i ta woda. Zazdroszczę ;) I teraz mam ochotę na taki ramen, w sumie na ten grill też ;) No i te owoce ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale super przeczytać wiecej o tym Tajwanie. Chciałoby sie tam być!
    Piekne zdjecia, a jeździć samochodem bym sie tam nie odważyla. Chyba umieralabym na zawał, za każdym razem, gdy musialabym usiąść za kierownicą. Coś strasznego. Właśnie czytam książke, której akcja toczy sie w Bangkoku i tez odradzają jazdę tam. To znak😂

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękny i intrygujący ten Tajwan! A do Guang Hua i Electronic Plaza z chęcią bym się wybrała :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojej, ja zawsze marzyłam żeby odwiedzić to miejsce ♥♥ Piękne zdjęcia.

    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. 🐇🐑Życzymy Wam: Spokojnych Świąt -
    najlepiej w gronie kocim rodzinnym,
    a jak już musicie koty zostawić to na krótko!
    (a najlepiej wcale!) Oraz dużo zdrowia,
    a także smaczności🥚 oraz mokrego... ogona🐣

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow , jakie cudowne widoki :) Niesamowite.
    O to ciekawe, że tak dużo osób nie ma prawa jazdy, jak to mówią każdy kraj rządzi się swoimi prawami. I powiedzenie 'do odważnych świat należy' nabiera zupełnie innego znaczenia na ich drodze :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Super post! Na pewno bardzo przydatny dla osób, które się wybierają w to miejsce!

    Obserwuję Cię na instagramie i widziałam świetne zdjęcia :) Aż zazdrość! :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. O kurcze, ale egzotyczna wyprawa.
    Zachwyciła mnie świątynia pokazana na początku posta. Bardzo chciałabym zobaczyć kiedyś takie cudeńko.
    Krajobrazy są przepiękne, ale z jedzeniem miałabym problem.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Sama chętnie szczegółowo zapoznałabym się z tym miastem i jego historią :) Dla mnie wygląda ono bardzo egzotycznie i na pewno miałabym problem, żeby przestawić się na niektóre rzeczy... Przeraża mnie np. ruch uliczny. Raczej nie pisałabym się jako kierowca, bo od razu bym spanikowała :D Zresztą jako pasażer również... Chętnie jednak zobaczyłabym na własne oczy te cudowne widoki! Wybrzeże skradło moje serce ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Fajne zdjęcia i te widoki..
    Duzo moich znajomych pojechało na dluzszą wycieczke po Azji, szczerze nie jaram sie tym bo jak to jedna moja znajoma powiedziała: bród smród i ubóstwo tam jest (prawda?) A mnie zadowala tylko słońce, palmy, basen i dobre zarcie :D wiec standardowo uderzam na kanary. Widoki tu masz ciekawe to musze przyznac :)

    OdpowiedzUsuń

Instagram