Zimowo i twórczo


Znów wyszło tak samo - obiecywałam sobie, że będę pisać częściej, ale był czas na wszystko inne poza blogiem. W sumie nie nudziłam się, ale czasem mam wrażenie, że zaniedbuję pisanie. Mam tak wiele pasji, że ciężko mi podzielić swój wolny czas tak, żeby zrobić wszystkiego po trochu. Zwłaszcza, jak zatracę się w danym momencie w czymś innym.
Zima co prawda bardzo zniechęca do wystawiania nosa na zewnątrz, ale zdecydowanie motywuje do twórczości własnej i organizowania ciepłych wieczorów. I to zdecydowanie mi się udało!



Ale może na początek jedna kwestia organizacyjna: często dostaję od Was maile, że wasze komentarze znikają po dodaniu, czasem pytacie mnie dlaczego je usuwam. A więc odpowiadam - wszystkie dodane komentarze (o ile nie są obraźliwe, a to zdarzyło mi się raz jeden w całej mojej ponad 10 letniej historii blogowania) są widoczne, niczego nie kasuję ani nie ukrywam! Kwestia „znikających komentarzy” polega na tym, że dodajecie je nie na tym blogu, na którym chcecie.
Jakiś czas temu zdecydowałam się na bloga dwujęzycznego, niestety platforma blogspot nie wspiera takich rozwiązań, więc w praktyce są to dwa odrębne blogi z różnymi adresami, z dwoma archiwami; komentarze które dodacie tutaj nie będą widoczne tam i odwrotnie. Te dwa blogi są spięte java scriptem, dzięki któremu po kliknięciu „English version” zostajecie automatycznie przeniesieni do konkretnego odnośnika, zamiast do strony głównej bloga. I to jest jedyne połączenie, jakie istnieje między tymi dwoma blogami.

Notkę właściwą zacznę od odrodzenia mojej weny twórczej. Powiem nieskromnie, że udało mi się stworzyć masę fajnych rzeczy. W ruch poszło szydełko, ale nie tylko! (jeśli coś poruszy mocno Waszą wenę twórczą, to mogę się podzielić tutorialami).

Na początku zaczęłam od świątecznych szyszek, które malowałam wspólnie z mężem (DIY to świetna opcja do spędzania czasu razem), mieliśmy przy tym świetną zabawę.
Również Majka, która od jakiegoś czasu bardzo polubiła różne prace plastyczne, więc z chęcią pomalowała jedną szyszkę sama. Jej wyszła oczywiście mega kolorowa i bardzo radosna. Nasze są bardziej stonowane.



W ramach przygotowań do Świąt powstała także nieduża kordonkowa choinka podświetlona lampkami LED. Lampki LED na druciku odkryłam jakiś czas temu, ale dopiero teraz zapragnęłam je mieć. Efekt oceńcie sami - mnie się bardzo spodobał.


No i oczywiście obowiązkowo jak co roku, powstało kilka zabawek na choinkę. Te zrobiłam na szydełku. Na zdjęciu jest ich tylko kilka, ale w zimowe wieczory takie jak te powstało ich trochę więcej.


Gdzieś tam w międzyczasie zrobiłam także liska amigurumi, żeby moje autko było trochę bardziej wesołe. Każdą przestrzeń, w której spędzam więcej czasu staram się jakoś przybliżyć sobie. To tak niewiele, ale na prawdę bardzo poprawia mi moje samopoczucie, sprawia, że czuję, że dane miejsce jest mi po prostu bliższe.


Również moja maszyna do szycia ostatnio spoglądała w moją stronę tęsknym okiem, więc gdzieś między cerowaniem dziur w skarpetach i zaszywaniem poprutych bluzek Majki powstały masKOTki dla Kotów z Grochowa. Będą sprzedane charytatywnie na jednym z przyszłych bazarków. Jeszcze nie wiemy kiedy takowy zostanie zorganizowany, bo nadal zbieramy fanty.



Dla Kotów z Grochowa zrobiłam także trzy łapacze snów - ten motyw od dawna za mną chodził, więc jak tylko zobaczyłam w pasmanterii kółka, to od razu tego samego wieczoru powstał jeden. A potem kolejny i kolejny.
Prawdę mówiąc nie wierzę w ich „działanie”, ale uważam, że są mega ładną ozdobą do pokoju.



Zachęcona wieloma tutorialami zdecydowałam się także na zrobienie kocyka z wełny czesankowej. Robi się go mega prosto i szybko. Efekt jest jeszcze lepszy niż się spodziewałam! Kocyk jest ciężki, ale służy głównie do ozdoby, a nie do faktycznego nakrywania się nim.
No i Purka wyjątkowo go polubiła!




Spróbowałam też swoich sił w scrapbookingu, nie jest to co prawda arcydzieło, ale jestem zadowolona z efektu. Dopiero się uczę robić ładne kartki. Motywacja jest spora, bo od jakiegoś czasu piszę listy z ludźmi z różnych stron świata i chciałabym, aby czuli się oni ważni. Wierzę, że dzięki takim ręcznie wykonanym kartkom właśnie tak będzie. To na prawdę okropne uczucie, kiedy człowiek czuje się mało ważny dla innych, ja niestety poznałam to uczucie i dlatego tym bardziej chciałabym, aby dzięki mnie ktoś się uśmiechnął.


Już wcześniej wspomniałam o tym w mojej notce - mamy wreszcie własne auto! Postawiliśmy na markę Hyundai, ponieważ ich samochody mają dobre recenzje. Większość osób pisze, że kupiłaby auto od nich ponownie.


My jeździmy Tusconem jeszcze zbyt krótko, żebym mogła się konkretnie wypowiadać, ale na dzień dzisiejszy na prawdę lubię to auto - jest wygodne, duże, przestronne i czuję się za kierownicą fantastycznie.


Mamy już zaplanowany pierwszy dłuższy trip, wybieramy się w czerwcu do UK, chcemy przy okazji udać się na UK Games Expo. To jest również doskonała okazja, żebym wreszcie mogła osobiście poznać jedną z moich listownych przyjaciółek! Jestem totalnie podekscytowana i już nie mogę się doczekać tej podróży. Przy okazji chcemy zwiedzić trochę Szkocji, mam nadzieję że uda nam się zobaczyć najpiękniejsze punkty tego niesamowitego regionu. Napawa mnie to bardzo pozytywną energią!

W kwestii kotów póki co niewiele zmian (na szczęście). Badania moczu muszę im wykonać jakoś na dniach, w tej chwili dostają l-methiocid dwa razy dziennie, liczę na to, że to rozwiąże problem. Koty nadal są na BARFie, kombinujemy teraz z innymi rodzajami mięs i idzie nam to całkiem nieźle. Amaya czasami wybrzydza, ale kiedy na posiłku pojawia się posypka z cosmy to wciąga jako pierwsza i ogląda się za dokładkami!



Purka wreszcie trochę schudła na, uważam, że to ogromny sukces.
Po Nowym Roku będę chciała zrobić im wszystkim kontrolne badania krwi, żeby ewentualnie wyeliminować jakieś niedobory. BARF robię ściśle wg przepisu, ale każdy organizm reaguje i przyswaja składniki inaczej, więc warto trzymać rękę na pulsie.

Miałam robić badania już w między czasie, ale Purka złapała gluta, potem pojawił się u niej i u Miśka świerzb, więc nie było sensu męczyć ich dodatkowo badaniami krwi.
Aktualnie cała trójka jest zdrowa i ma się świetnie.


Moja przygoda z wolontariatem nadal trwa i mam nadzieję, że będzie trwać jeszcze długie lata. Pomaganie kotom na prawdę uskrzydla, czuję się dzięki temu bardziej ważna, potrzebna i daje mi to sporo pozytywnej energii.
W fundacji spotkałam ludzi o totalnie różnych zainteresowaniach, a łączy nas wszystkich miłość do zwierząt. Co prawda nie czuję jeszcze jak bym całkiem weszła w tę grupę, nadal nie znam wszystkich osób, z niektórymi miałam okazję zamienić może kilka zdań. Ciężko jest mi ot tak wejść do nieznanej mi dotychczas grupy osób, okazuje się że wyjście ze strefy komfortu, a to od zawsze sprawiało mi problemy. Nie potrafię ot tak otworzyć się przed kimś, zanim nie zorientuję się czego się mogę po nim spodziewać.



Trochę mi odbiło jeśli chodzi o sukulenty. Za każdym razem gdy idę do budowlanego przywożę do domu kolejnego nowego kwiatka. Jestem na prawdę zaskoczona, bo do tej pory nie lubiłam raczej kwiatków doniczkowych, unikałam ich jak ognia, bo nigdy nie potrafiłam o nie dbać tak jak należy.



Jedyne akceptowalne kwiaty, to były cięte trzymane w wazonie maksymalnie przez tydzień czasu. Tymczasem teraz na prawdę zależy mi na tych małych uroczych roślinkach. I jest mi strasznie szkoda, kiedy jakiś zdechnie. Jeszcze nie nauczyłam się dobrze o nie dbać, ale myślę, że z czasem dam radę.


Przez cały poprzedni miesiąc testowaliśmy dietę pudełkową. Zdecydowaliśmy się na bardziej restrykcyjną dietę przed świętami. Wytrwaliśmy w niej przez jeden pełny miesiąc i chyba nie wrócimy do tego nigdy więcej. Pierwsza firma, od której zamówiliśmy posiłki okazała się kompletnym niewypałem - dania były niesmaczne, użyte produkty nie zawsze świeże, wygląd dań odstraszał… Druga firma okazała się dużo lepsza, bo wszystko przychodziło świeże, bardzo ładnie przygotowane i w dużej większości smaczne. Dania jednak nie były różnorodne, co chwila pojawiało się to samo, albo coś bardzo podobnego. Czarę goryczy przelały jogurty naturalne serwowane do drugi dzień na śniadanie…
Oczywiście oszczędność czasu nieporównywalna, dania przyjeżdżały rano i jedyne co trzeba było zrobić, to ewentualnie wstawić je do mikrofali. Ale po całym miesiącu rzygałam już jogurtami, kaszą jęczmienną i indykiem…
Wraz z początkiem grudnia wróciliśmy znowu do gotowania samemu i powiem szczerze, że nie ma nic lepszego, niż własnoręcznie zrobiony obiad…
Dieta pudełkowa pomogła mi osiągnąć wagę, do której dążyłam od dłuższego czasu, ważę teraz niecałe 64kg (to o ponad kilogram mniej niż planowałam) i chciałabym to utrzymać albo nawet zejść jeszcze niżej jeśli się uda. Bardziej dbamy teraz o ilość spożywanych kalorii, żeby nie przytyć, bo to niezdrowo dla serca, które w moim przypadku i tak jest już wystarczająco obciążone wadami genetycznymi.


W czwartek miałam kolejną coroczną kontrolę stymulatora i znów urządzenie wychwyciło jakieś częstoskurcze. Nadal działamy wg zasady, że jeśli nie odczuwam mocnego dyskomfortu i nie przeszkadza mi to w normalnym funkcjonowaniu, to nie ruszamy. Moje epizody były krótkie i prawdę mówiąc chyba nawet ich nie wychwyciłam, pewnie dlatego, że tak się już do nich przyzwyczaiłam, że nie zwracam na nie bardzo uwagi. Rytm dochodzi mi wtedy do około 160-170 uderzeń na minutę. Bateria w stymulatorze powinna wytrzymać jeszcze około 7 - 8 lat, więc na dzień dzisiejszy nie ma powodów, żeby kłaść mnie do szpitala.

Przed Świętami jest jeszcze trochę roboty, więc z pewnością nie będę miała kiedy napisać kolejnej notki, tak więc życzę Wam wszystkim wszystkiego ciepłego i mruczącego na te Święta. I dużo świętego spokoju. A na Nowy Rok samych sukcesów i pozytywnych myśli.


Moim postanowieniem na Nowy Rok jak co roku jest nie robić żadnych postanowień. Tak więc 2018 rok zacznę wolna od zobowiązań i oczekiwań wobec samej siebie.


A pod koniec i tak już długiego wpisu muszę Wam się pochwalić naszą śliczną choinką! Koty oczywiście towarzyszyły przy ubieraniu, a teraz bardzo chętnie rozbierają choinkę od dołu :) Co rano znajduję na podłodze kilka leżących bombek, z którymi najwyraźniej ganiały przez pół nocy. Na szczęście póki co choinka trzyma pion, wierzę że tak będzie conajmniej do Świąt :)
















8 komentarzy:

  1. You have been so creatively busy, my dear! Lovely, lovely things you have created and so many wonderful happenings for you to catch up on! Yes, life does get busy, especially when you are raising a little one. Love to see all the photos - the cats look like they are having a great time with the Christmas tree. So nice to see that all is going well......Wishing you a lovely Christmas and much happiness in the coming New Year! A hug xo Karen

    OdpowiedzUsuń
  2. Zacznę od życzeń, Pięknych Świąt, i wspaniałego roku, wolnego od postanowień :)
    Chciałabym mieć talent plastyczny, mnie przeraża pakowanie prezentów, trzeci dzień pakuję i płaczę po drodze, bo nic mi nie wychodzi, jakaś miernota jestem w kwestii prac ręcznych :)
    Nie miałam do czynienia z dietą pudełkową, na pewno to oszczędność czasu, ale nie chciałabym nie mieć wpływu na to co mam jeść, czasem na wakacjach się wściekam jak na obiad planują np żurek, albo chłodnik, a ja tego nie znoszę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten kocyk z wełny czesankowej bardzo mi się spodobał. Przytulny taki i mięciutki.
    Wesołych, zdrowych i radosnych Świąt z domowym jedzeniem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Spokojnych i Wesołych Świąt Wam i Waszym bliskim
    także szczególnie tym czterołapym i puchatym.
    Przede wszystkim zdrowia, pomyślności i spełnienia marzeń! 🎄🎁💝

    PS. nam Mefi wrażeń narobił juz... ehhh ale o tym mamy wpis - wszystkiego dobrego Wam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale dużo się u Was dzieje ;) piękne rzeczy poczyniłaś!!!! jestem pod wrażeniem! Pozdrawiam świątecznie!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale cudowności stworzyłaś, jestem pod ogromnym wrażeniem :)
    Szkocja jest piękna, polecam bardzo jej odwiedzenie, uwielbiam wodospady i góry w Szkocji, są niesamowite :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurcze ile fajnych rzeczy te poduszki kocie są mega. Wszystko jest cudowne podziwiam zapał i chęć do tworzenia:)

    OdpowiedzUsuń
  8. I love the huge blanket looks like a huge crochet pot holder LOL
    I will be looking for someone here to make me one I don't have the talent to create one
    Love the kittens under the tree, surprised they didn't turn it over on them, my older cat just plays with lower branches

    Janice

    OdpowiedzUsuń

Instagram